Kiedy żołnierze Legionów Polskich gen. Jana Henryka Dąbrowskiego wkraczali do Rzymu, stało się to „trafem szczególnym, [że] po raz drugi w samą rocznicę trzeciego maja – ósmą tym razem. Targnięte wspomnienia sprawiły to niewątpliwie, że trójhasło pochodowe brzmiało tego dnia groźnie: – „»Szczęsny – Szuja – Szubienica«” – czytamy w „Nurcie” Wacława Berenta. Pisarz zaraz jednak dodawał, że dla „Targowicy była to prognoza równie późna, jak daleka”. Nie wiedzieli legioniści, nie wiedział zapewne i Berent, że Szczęsny Potocki, przywódca konfederacji targowickiej, która wezwała Moskwę do obalenia Konstytucji 3 maja, czym walnie przyczyniła się do zniszczenia własnego państwa przez Rosję, Prusy i Austrię, korzystając ze swojej ogromnej fortuny w tymże 1799 r., przez kilka miesięcy podziwiał właśnie uroki Italii.
Wróg konstytucji
Celem pierwszej europejskiej konstytucji, uchwalonej przez Sejm Rzeczypospolitej w 1791 r., była przede wszystkim reforma ustroju państwa polskiego. Ściślej zaś biorąc – wydobycie Polski z dna upadku, w którym pogrążyła się za rządów Sasów i była utrzymywana przez sąsiadujące z Polską mocarstwa przez większość panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. Szczęsny Potocki inaczej oceniał reformę konstytucyjną, czemu dał wyraz w liście do króla: „Że ów dzień fatalny trzeciego maja jest zgubą wolności narodu i egzystencji Rzeczypospolitej, którą całkiem zniszczył, a monarchię ustanowił, każdy prawy Polak mówić i czuć inaczej nie może” (ten i dalsze cytaty za: Jerzy Łojek, „Dzieje zdrajcy”, Katowice 1988). Wkrótce też przystąpił do działań, które miały na celu obalenie konstytucji.
Okazało się jednak, że najbogatszy magnat Rzeczypospolitej nie może liczyć na powodzenie. Co prawda wprowadzone zmiany nie cieszyły się bynajmniej powszechnym poparciem szlachty, nie oznaczało to jednak powstania jakiegoś poważniejszego ruchu sprzeciwu wobec stronnictwa patriotycznego, które przeprowadziło uchwalenie konstytucji. Nie mogąc stworzyć liczącej się opozycji, kilkunastu przeciwników ustawy majowej na czele z Potockim wyruszyło do Petersburga, by tam prosić carycę Rosji Katarzynę II o pomoc militarną i przywrócenie poprzedniego ustroju Rzeczypospolitej. Potocki tak wówczas zarysował swój „program polityczny”: „Nic ponad wolność – to dewiza Polaków. Nigdy jej z oka spuszczać nie trzeba, kiedy się ma do czynienia z tym narodem. Nawet Rosja tak znienawidzona, jeśli oświadczy, że chce przywrócić wszystko na dawną stopę, będzie miała całą Polskę za sobą”.
Działalność Szczęsnego Potockiego w rosyjskiej stolicy początkowo ograniczyła się do lamentowania, że ponieważ Polska stała się krajem niewolniczym, osiądzie nad Newą albo w Wiedniu. Ostatecznie zdecydował się na powrót do kraju wraz z podobnymi sobie Sewerynem Rzewuskim i Klemensem Branickim. Wszyscy oficjalnie wystąpili do carycy o wsparcie militarne Rosji w takiej oto formie: „Wielka Katarzyno, podobna Bogom bardziej jeszcze przez chęć czynienia dobra niż przez posiadaną od nich władzę nieograniczoną! Tobie jednej przystało być bogiem przyjaznym wolności polskiej [...]. Naród polski skonfederowany wzywa Cię jak Boga przyjaznego wolności i błaga o jej obronę. Wielka dusza Twoja nie odmówi nam pomocy; przyjaźń, którą zawsze żywiłaś dla Rzeczpospolitej Polskiej [...] wkłada na Cię obowiązek dokonania tego, co Tobie sławę, nam zaś zapewni szczęście”. Ów naród polski, który zwracał się do carycy, liczył aż 14 osób.
Jak wiadomo, Katarzyna II spełniła życzenie autorów tego świadectwa wyjątkowego upadku, którzy wkrótce formalnie przybrali miano konfederacji targowickiej, od nazwy przygranicznego miasteczka, do którego drogę otworzyli im rosyjscy żołnierze. W wydanym manifeście zdrajcy szczególnie mocno podkreślali żądanie, „aby Rzeczpospolita udzielną, samodzielną, niepodległą, w granicach swoich została”. Bardzo musiała być rozbawiona caryca i jej otoczenie, czytając owe warunki. Z chwilą wkroczenia wojsk rosyjskich odebranie wschodnich województw Rzeczypospolitej było bowiem przesądzone. Wkrótce miało się jednak okazać, że znaczną część polskich ziem w zachodniej części kraju otrzymają Prusy.
Mimo wkroczenia do Polski z potężnym sojusznikiem targowica zyskała znikome wsparcie szlachty. Do Szczęsnego napływały narzekania nielicznych zwolenników, że nikt nie chce bronić „wolności”. On sam wyrażał zdziwienie braku poparcia dla wojsk rosyjskich, które – jak pisał – chciały wyzwolić Polaków spod jarzma konstytucji. Jerzy Łojek podaje, że wręcz domagał się, „aby za wszelką cenę zbierać jakiekolwiek bądź akcesy do konfederacji targowickiej, nawet ludzi najpodlejszych”. Kiedy i to nie dawało pożądanego skutku, sięgnięto po przemoc moskiewską. Dopiero przymus ze strony Rosjan spowodował pewne zwiększenie liczby przystępujących do konfederacji. Jak wyglądało to w praktyce, czytamy w piśmie szlachty grodzieńskiej:
„Pełne są miasta, wsie i domy nasze krwi i łez, gwałtownością rosyjskiego żołnierza wyciśnionych; pełno jęków pojmanej w niewolę szlachty, których dom własny stał się więzieniem, a stałość przy najlepszym rządzie i najdobrowolniejszej przysiędze – występkiem. Sieje żołnierz rosyjski niebezpieczeństwa, groźby i gwałty, przynaglając obywatelów, aby swego i następców szczęścia w zaprzysiężonym rządzie odstępowali; wybiera furaże i prowjanty, pędzi przy obozach tysiącami podwody; słowem, województwa i powiaty niszczy i pustoszy. [...] Wszyscy ofiarujemy osobistą obronę i jej wsparcie w niezliczonych składkach; żadnej jeszcze z tych drogich ofiar nie widzimy poświęconej od nikogo dla mniemanej okropnej konfederacyi, która, z swobodami niby ojczystemi do nas odzywając się, ze wszystkich najprzyjemniejszych człowiekowi i obywatelowi własności nas wyzuwa i ojczyznę zgubić stara się. [...] Niechaj przynajmniej nigdy świat nas nie obwinia i nie przymusza naszych następców wstydzić się zanas, żeśmy podłymi byli w nieszczęściu, żeśmy przez nie odstąpili szczęścia, które sławna wiekami do końca świata ustawa rządowa na Polskę zlała [...]”.
Takie głosy były najczęstsze w szlacheckim społeczeństwie, którego większość pogardzała targowicą. Wyraźne poparcie zdarzało się bardzo rzadko, przybierając formę obmierzłego lizusostwa, tak jak w przypadku proboszcza z Humania, Michała Sierakowskiego, który takimi słowy witał Szczęsnego przybywającego do rodzinnego gniazda Potockich – Tulczyna: „Mężu wielki i cnotliwy! Miejsce, które cię obejmuje, święte jest. Ziemia, na której stoisz, twoja jest”. A zwracając się także do pozostałych targowiczan, mówił: „Znieście i obalajcie monarchię. Wznoszę do Boga ręce, by ciebie i was przezacni mężowie, Bóg zastępów błogosławił!”. Po tym przemówieniu nastąpiło nabożeństwo, podczas którego, jak pisze Łojek, „Szczęsny i jego klienci błagali Boga o opamiętanie dla błądzącej braci: »aby porzucili ciemność obłąkania« – to jest Konstytucję 3 maja – »i przyszli do najprędszego światła jedności z nami«”.
„Nasza ojczyzna jest tutaj”
Wkroczenie wojsk rosyjskich do Polski doprowadziło do wybuchu wojny polsko-rosyjskiej zwanej wojną w obronie konstytucji, przerwanej z chwilą przystąpienia do konfederacji targowickiej króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Rządy w kraju przejęli targowiczanie, korzystając ze wsparcia pozostałych w nim wojsk rosyjskich. Konstytucja została obalona, w styczniu zaś 1793 r. Rosja i Prusy dokonały II rozbioru Rzeczypospolitej.
Szczęsny wraz z pozostałymi przywódcami targowicy zaprotestowali wobec zaboru ziem polskich przez Prusy, zapowiadali nawet zwołanie szlachty pod broń dla zapobieżenia pruskiej agresji. Ich teatralny zapał szybko ostudził ambasador carycy Osip Igelström. Zapytany przez targowiczan, czy mają stawić opór Prusakom, odpowiedział, że nie doradza wydawać wojsku polskiemu rozkazów do rozpoczęcia walki. Co się bowiem stanie, kiedy on sam otrzyma z Petersburga rozkaz, aby pilnować, by polscy żołnierze pozostali w swoich garnizonach? – pytał z udawaną troską.
Czytaj też:
Polska kontra Rosja. 500 lat walk o Europę Wschodnią
Po dokonanym rozbiorze Rosja wyznaczyła targowiczanom jeszcze jedną rolę – mieli oni doprowadzić do ratyfikacji zaboru przez sejm Rzeczypospolitej, który zwołano do Grodna. Potocki chciał tego uniknąć, ale jego rosyjscy mocodawcy początkowo nie dopuścili do jego wyjazdu z miasta. Poniżającą go sytuację magnat odreagowywał, całymi dniami grając w karty. Dopiero wskutek pokątnych interwencji udało mu się uzyskać zgodę Katarzyny II na przyjazd do rosyjskiej stolicy: „Z racji interesów europejskich gabinety aż nadto ostrożnymi być powinny, przeto dla układów i zamiarów moich potrzebna jest bytność Pana tutaj, której żądam” – pisała monarchini.