Szczepią nas na ogół zastrzykami, ale też doustnie (przeciw polio), wziewnie (rozpylając do nosa, również przeciw grypie), a także dzięki zadraśnięciu naskórka (przeciw ospie prawdziwej). Każdemu znaną dziś plastikową strzykawkę jednorazową wprowadził nowozelandzki weterynarz Colin Murdoch w 1956 r., udoskonalając metalowo-szklaną strzykawkę wielokrotnego użytku, którą trzeba było za każdym razem dokładnie sterylizować, wymieniając przy tym igły. Strzykawka stanowi wynik trwających od starożytności prób wprowadzania leczniczych substancji do organizmu chorych.
Zasada działania szczepionek przypomina nieco dalekowschodnią szkołę walki ju-jitsu, polegającą na użyciu siły rywala przeciw niemu samemu. Otóż dzięki szczepionce sami „zarażamy się” preparatem biologicznym imitującym naturalną infekcję i tym sposobem uodporniamy się na działanie prawdziwej bakterii czy wirusa. Naukowo mówiąc, powodujemy „swoistą odpowiedź immunologiczną naszego układu odpornościowego przeciw określonemu drobnoustrojowi”. Zanim jednak odkryto drobnoustroje, stosowano zasadę ju-jitsu w medycynie ludowej. Zwłaszcza historia szczepionki przeciw ospie wiele mówi o twórczym kontakcie człowieka z przyrodą, o wnikliwości obserwacji tzw. prostych ludzi, a wreszcie o wynikających stąd możliwościach walki z wirusami nawet wtedy, kiedy przecież nie wiedziano, że one w ogóle istnieją.
Czytaj też:
Hiszpania: Rząd opowiada się za unijnymi paszportami dla zaszczepionych na COVID-19Czytaj też:
W Grójcu zabrakło szczepionek na podanie II dawki. ARM: Dostawa w środę
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.