Wielki TerrorMaximilien Marie Isidore de Robespierre urodził się w roku 1758 w mieście Arras we Francji. Studiował prawo dzięki stypendium ofiarowanym przez biskupa Arras (cóż za ironia). Zarówno w szkole, jak na studiach był wyróżniającą się postacią, świetnie się uczył, miał szerokie zainteresowania.
W 1789 roku, z chwilą wybuchu rewolucji francuskiej, został wybrany na przedstawiciela stanu trzeciego miasta Arras do Stanów Generalnych. Szybko zyskiwał popularność. Kiedy stan trzeci ogłosił się Zgromadzeniem Narodowym, Robespierre był już dość znaną postacią ruchu rewolucyjnego.
Od początku rewolucji francuskiej należał do lewicy (określenia „lewica” i „prawica” pochodzą od zajmowanych w Zgromadzeniu Narodowym miejsc). Był założycielem i przywódcą Klubu Jakobinów. Początkowo opowiadał się przeciwko karze śmierci, jednak z czasem zmienił zdanie. Z chwilą zatrzymania króla Ludwika XVI zaczął wygłaszać mowy, w których przekonywał o konieczności jego zabicia (Ludwika zgilotynowano 21 stycznia 1793 roku). W czerwcu 1793 roku, po obaleniu Żyrondy, wszedł do Komitetu Ocalenia Publicznego, a jego wpływy były coraz większe.
Robespierre był zaciekłym przeciwnikiem Kościoła Katolickiego. Choć rewolucja francuska od samego początku była skrajnie antykościelna, to właśnie na rządy Robespierre’a przypadło apogeum prześladowań Kościoła i duchownych, a także walka z wszelkimi pozostałościami tradycji i dawnej Francji.
Przywódca jakobinów był typowym, choć doprowadzonym do skrajności, przykładem „człowieka Oświecenia” – wierzył w potęgę Rozumu, odrzucał wszystko to, co nie dało się racjonalnie wyjaśnić. Zaczytywał się w pismach Jean Jacques’a Rousseau, Denisa Diderot i Woltera i był przekonany, że tylko terror przyniesie ratunek.
Wielki Terror (właśnie tak, pisząc wielkimi literami, jakobini określali ozdrowieńczą moc przemocy i śmierci) miał zniszczyć stary porządek. – Tylko Terror może przynieść uzdrowienie – mawiali rewolucjoności, a Robespierre dodawał: - Terror jest niczym innym jak sprawiedliwością: niezwłoczną, srogą, nieugiętą.
Walka ze starym porządkiem musiała zacząć się od pozbycia się Boga, lecz szybko zdano sobie sprawę, że ludziom bardzo trudno żyć bez poczucia transcendencji (swoją drogą, czy sami rewolucjoniści to potrafili?). Boga zastąpił Rozum. Idea niesprecyzowana, nieokreślona. Kult Rozumu wkroczył w mury świętej, dla wielu, katedry Notre Dame. Zaraz po nim rewolucjoniści zaoferowali ludowi coś jeszcze – Istotę Najwyższą. Coś jeszcze bardziej niesprecyzowanego, co nie było znienawidzonym przez nich Bogiem, a jednocześnie personifikowało wyniesiony na ołtarze Rozum.
Kościoły w całej Francji bezczeszczono podczas świętokradczych „nabożeństw” z udziałem Istoty Najwyższej, w czasie których dochodziło do stosunków seksualnych na poświęconych ołtarzach. Najświętszy Sakrament deptano i prześmiewczo spożywano, parodiując udzielanie przez kapłanów komunii świętej podczas Eucharystii. Organizowano także święta w miastach – wielkie procesje, parady, w trakcje których skąpo ubrana kobieta uosabiać miała otoczoną „kultem” Istotę Najwyższą.
Oprócz ataków na Kościół Katolicki, na celowniku Wielkiego Terroru znalazła się także francuska historia i tradycja. Święte dla Francuzów miejsce, jakim jest bazylika Saint-Denis, miejsce koronacji i pochówku królów, została wielokrotnie zbezczeszczona. Szczątki władców wyciągano z grobów, deptano, kruszono. Obliczono, że zniszczono kości m.in. 42 królów i 32 królowych oraz kilkudziesięciu książąt i duchownych. Ich posągi, wizerunki i rzeźby „gilotynowano”, obcinano im ręce i nogi, a wszelkie wartościowe przedmioty rozkradziono. Niektóre szczątki, jak mówią współczesne badania archeologiczne, były wielokrotnie wykopywane. Za każdym razem zabierano z grobu kolejne kości. W Reims natomiast publicznie rozbito ampułkę na oleje koronacyjne.
Pod koniec 1793 roku nie działał w Francji żaden kościół.
Księża, którzy nie zostali jeszcze zgilotynowani, utopieni i zamordowani w inny, wymyślny sposób, już dawno przeszli (najczęściej ze strachu) na stronę rewolucji podpisując tzw. konstytucję cywilną kleru.
W czasie Wielkiego Terroru aresztowano około 300 tysięcy osób – wrogów rewolucji. 10 tysięcy zmarło w więzieniach, a około 17 tysięcy poniosło śmierć na gilotynie w trakcie publicznych egzekucji, które stały się codziennością Paryża. Ścinano średnio 46 osób dziennie. Przez cały rok.
Terror, jaki Robespierre wprawił w ruch trudno było zatrzymać. Codziennie odnajdywano kolejnych wrogów ludu. Aby dotychczasowe działania miały sens, ludzie musieli się ciągle bać. Nikt nie mógł czuć się bezpieczny.
Tylko w czerwcu 1794 roku zgilotynowano 1400 osób. Nawet dla otoczenia Robespierre’a było to zbyt wiele. 27 lipca został on aresztowany przez Zgromadzenie Narodowe.
Następnego dnia trafił w to samo miejsce, gdzie z jego rozkazu zginęło tyle tysięcy jego rodaków. Robespierre został ścięty 28 lipca wieczorem na Placu Rewolucji. W kolejnych dniach zgilotynowano 82 jego największych zwolenników. Wielki Terror dobiegł końca, choć nie był to jeszcze koniec rewolucji.
Wielka rewolucja francuska to nie walka o prawa „stanu trzeciego”. To terror, który pochłonął tysiące ludzi i na zawsze zmienił historię świata. Na symbol rewolucji dużo bardziej, niż Bastylia, zasługuje gilotyna.