Amerykańska stonka na polskich polach. Bujne teorie propagandy PRL

Amerykańska stonka na polskich polach. Bujne teorie propagandy PRL

Dodano: 
Afisze z 1950 roku. Ze zbiorów Biblioteki Narodowej
Afisze z 1950 roku. Ze zbiorów Biblioteki Narodowej 
Stonka ziemniaczana stała się zmorą polskich rolników w PRL. Winni pladze byli rzekomo Amerykanie, którzy nocami mieli zrzucać stonkę z samolotów na polskie pola.

Amerykańska stonka na polskich polach. Sensacyjne informacje na temat plagi amerykańskiej stonki pojawiły się 1 czerwca 1950 roku na łamach „Trybuny Ludu”. Kilka dni wcześniej Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych ostrzegało zaś, że ogromne ilości stonki pojawiły się na polach w NRD. Owady miały zostać zrzucone przez amerykańskie samoloty. „Samoloty amerykańskie, naruszając ustalone strefy lotów, zrzuciły nocą ogromną ilość stonki ziemniaczanej w okolicach Zwickau, Werdau, Liechtentanne, Eisenstock i Berndorf” – pisano. Mieszkańcy wymienionych miejscowości mieli dostrzec ciężkie maszyny przelatujące nad ich polami. Kilka godzin później wśród sadzonek ziemniaków znaleźli stonkę…

Zemsta Amerykanów

Stonka ziemniaczana został dostrzeżona po raz pierwszy w zachodniej części Gór Skalistych na początku XIX wieku. Owad szybko zaczął się rozprzestrzeniać. W 1874 roku plaga dotarła do wybrzeży Atlantyku, a dwa lata później znalazła się w Europie.

W czasie I wojny światowej zastanawiano się nad wykorzystaniem stonki ziemniaczanej jako broni biologicznej, która może spowodować klęskę głodu, ale pomysł porzucono. Idea ta powróciła w czasie II wojny, ale także, na szczęście, pozostała w fazie planowania.

W Polsce stonki obawiano się już w latach 20. Problemem tym zajęło się nawet Ministerstwo Rolnictwo, w którym utworzono Referat Ochrony Ziemniaka.

Stonkę zauważono w Polsce w 1946 roku pomiędzy Radomiem i Kielcami. Ówczesny minister rolnictwa Stanisław Mikołajczyk wydał rozporządzenie o obowiązku zwalczania stonki. Oficjalnie podano, że jest to „akt dywersji ze strony zachodnich imperialistów”. W drugiej połowie maja 1950 roku stonkę zauważono niedaleko Bydgoszczy oraz na plaży w Świnoujściu. 1 czerwca „Trybuna Ludu” grzmiała, że Amerykanie zrzucili nad polską miliony ton swoich żarłocznych owadów. Władzom USA zarzucono, że ze stonki uczynili broń biologiczną.

Tytuł we wrocławskim dzienniku "Słowo Polskie" z lipca 1950 r.

Wkrótce akcja zwalczania szkodnika stała się największą akcją społeczną epoki PRL. Był to zarazem doskonały przykład absurdu minionej epoki. Do poszukiwania stonki zaangażowano dziesiątki tysięcy ludzi: chłopów, robotników, uczniów i żołnierzy. Wszyscy mieli przeszukiwać pola i bałtyckie plaże szukając nowych ognisk stonki. Księży z kolei oskarżano o sabotaż, gdyż mieli zniechęcać do poszukiwania stonki w niedzielę.

„Sięgano po sprawdzone socjalistyczne metody motywacyjne. W 1954 roku »przodownik ochrony roślin – Sroczyński ze wsi Bukowiec pow. Nowy Tomyśl wezwał do współzawodnictwa w zwalczaniu stonki«. Apele i pochwały uzupełniano szyderstwem. Starano się wykpić tych, którzy niedostatecznie odpowiedzialnie podeszli do kampanii: »jak nam donoszą nasi korespondenci, w gminie Głuchów (pow. Skierniewicki) pojawił się wyjątkowo złośliwy gatunek stonki. Kiedy dzielna drużyna przeciwstonkowa z gromady Byczki wyruszyła w pole – stonka nie stawiała oporu. Połów był duży, ale cóż się okazało po powrocie do bazy? Oto złośliwa stonka zamieniła się w same koniki polne... W ten sposób drużyna zapoznała się z niektórymi obyczajami tego owada. Pozostaje tylko zapoznać się z jego wyglądem«". (T. Borejza, „Wojna o ziemniaki. Imperialistyczna stonka kontra Polska Ludowa”)

Stonka ziemniaczana przez wiele lat stała się jednym z wiodących tematów poruszanych przez media i różne instytucje państwowe. O stonce pisano w czasopismach dla kobiet, opowiadano o niej w wierszach i bajkach dla dzieci.

„Nie lekceważ sobie stonki,
Nie mów: »Trzy czy cztery dzionki,
Nie zaważy przecież wiele,
Będę tępić ją w niedzielę.«

Nie, zupełnie nie masz racji,
Nie odkładaj pól lustracji.
W ciągu dnia już to stworzenie.
Robi wielkie spustoszenie!”

Antystonkowej edukacji poddano zwłaszcza dzieci. Szczególnie w okresie letnim najmłodszych uczono jak wygląda stonka i co należy zrobić, kiedy takiego owada się napotka.

Pomimo wszelkich starań (które kosztowały zresztą budżet miliony złotych) nie udało się całkowicie zlikwidować plagi „amerykańskiego owada”. Pestycydy ograniczyły nieco jej rozprzestrzenienie, lecz problemu zwalczyć się nie udało.

Czytaj też:
Bitwa o handel. Jak komuniści eliminowali "prywaciarzy"
Czytaj też:
Reglamentacja. Życie na kartki. Krótka historia słynnych kartek
Czytaj też:
Richard Nixon w Polsce. Jak powitała go Polska czasów Gierka?

Źródło: DoRzeczy.pl / IPN, Polskie Radio