Piekło w Festung Breslau
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Piekło w Festung Breslau

Dodano: 

Hermann Niehoff wydawał się nieco bardziej stanowczy niż von Ahlfen.

O tak. Gdy Niehoff w pierwszych dniach marca przybył do Wrocławia, został przyjęty przez gauleitera w jego bunkrze. Hanke odnosił się do niego protekcjonalnie i wystąpił z propagandową pogadanką. Niehoff tego wszystkiego słuchał, a następnie lodowato powiedział: „Od dzisiaj tylko ja wydaję rozkazy we wszelkich kwestiach militarnych”. Hanke skoczył na równe nogi. „To oznacza, że chce pan mnie zneutralizować!”. Generał był niewzruszony. „Jeśli chce pan to ująć w ten sposób, to tak”. Gauleiter wówczas ustąpił, ale do końca bitwy próbował się mieszać w sprawy wojskowe.

To również on rozkręcił spiralę terroru.

To była cecha charakterystyczna dla całej III Rzeszy w dobie upadku. Partyjni fanatycy wszędzie dopatrywali się tchórzostwa i zdrady. Tropili dezerterów, defetystów i urojonych agentów wroga. Podczas oblężenia Wrocławia co najmniej 64 Niemców zostało straconych przez gestapo i SS. Niewykluczone jednak, że przypadków takich było kilkaset. Do końca mordowano również więźniów i robotników przymusowych.

Przejdźmy do samej bitwy. Powiedział pan, że niemiecki garnizon to była zbieranina. Dlaczego więc bronił się tak długo?

Po pierwsze dlatego, że Sowieci zdobywali miasto w sposób nieudolny. Generał Głuzdowski dowodził fatalnie, czerwonoarmiści – w znacznej większości młodzi chłopcy świeżo wcieleni do wojska – nie wiedzieli, jak walczyć w mieście. Po drugie Niemcy stawiali niebywale zacięty opór. Duża część obrońców pochodziła bowiem z miasta. Walczyli nie za Führera i Rzeszę, ale za swoje domy i rodziny. Matki, żony i siostry, które chcieli uchronić przed gwałtami zdobywców.

Niemcy używali niekonwencjonalnej broni.

Broni w mieście było mało. Posiadano oczywiście pancerfausty, ale brakowało innych niezbędnych środków walki. W tej sytuacji niemieccy żołnierze opracowali wiele wynalazków. Na porządku dziennym były pułapki. Czyli ładunki wybuchowe przytwierdzone do butli gazowych i ukryte w szafach czy walizkach. Wiadomo było bowiem, że Sowieci po zdobyciu budynków brali się do plądrowania. Inny pomysł – miny cegiełkowe. Czyli ładunki, które niczym nie różniły się od cegieł. Niemcy spuszczali je z okien na żyłkach. Cały czas pracowały zakłady przemysłowe FAMO, które wyprodukowały dla obrońców specjalne karabiny maszynowe na podwoziu, które można było wysunąć zza krawędzi muru, pociąg pancerny, a nawet torpedy morskie, które puszczano na wprost po torach tramwajowych.

A co to były „torebki z siuśkami”?

Woreczki napełnione śmiercionośnymi chemikaliami – żrącym ługiem. Rzucano je w stronę Sowietów lub wrzucano do zajętych przez nich piwnic. Skutki były makabryczne. Substancja ta wypalała płuca. Bardzo pomysłowi byli również członkowie Hitlerjugend. Stworzyli prymitywne katapulty, za pomocą których miotali na bolszewików granaty. Do tego dochodziły pojedynki snajperów i krwawe walki wręcz na klatkach schodowych. To naprawdę była niezwykle zacięta bitwa.

Co ciekawe, sporą część miasta zniszczyli sami Niemcy.

Takie były założenia prowadzonej przez nich walki. Gdy do jakiejś ulicy zbliżali się Sowieci, na miejsce przybywało SS. Wyrzucano z domów wszystkich mieszkańców, a następnie wysadzano w powietrze budynki. Chodziło o to, by nieprzyjaciel ich nie zdobył i nie stworzył z nich przyczółków. Poza tym łatwiej broniło się kupy gruzów niż całych domów. Niemcy również wiele budynków wypalili. Doszło nawet do tego, że zburzyli sporą część zabytkowego środmieścia, żeby zrobić pas startowy dla samolotów. Ostatecznie okazał się on zupełnie nieprzydatny.

Jak to wszystko znosiła ludność cywilna?

To była dla niej gehenna. Na miasto sypały się pociski artyleryjskie i bomby, szalały pożary, wszędzie toczyły się walki. Ludzie siedzieli zamknięci w straszliwych warunkach w piwnicach. Nie mogli wychodzić na zewnątrz, bo natychmiast by zginęli. Wiele piwnic zostało zresztą zasypanych wraz z ukrywającymi się w nich mieszkańcami. Mężczyźni w większości walczyli, kobiety starały się pomagać w szpitalach i służbach pomocniczych.

Nie dochodziło do żadnych patologii?

Kradzieży czy plądrowania budynków było mało. Władze karały ten proceder bardzo surowo. Zanotowano natomiast sporo przypadków rozwiązłości seksualnej. Młodzi chłopcy z Volkssturmu często znajdowali sobie dziewczyny – wszyscy byli przecież przekonani, że wkrótce umrą. Dużo gorsze było inne zjawisko. Podstarzałe panie, które wystrojone, z wyzywającym makijażem chodziły po piwnicach i uprawiały seks z żołnierzami. Na ogół były pijane. Wiele osób w trakcie oblężenia się załamało – w mieście odnotowano 3 tys. samobójstw.

Czytaj też:
Niemcy pod polską okupacją

Wreszcie twierdza 6 maja została poddana.

Kiedy do miasta dotarła wiadomość o samobójczej śmierci Hitlera i upadku Berlina, gen. Niehoff uznał, że dalszy opór nie ma sensu. Że przyczynia się tylko do powiększania strat ludności miasta i wojska. Postanowił więc wysłać do Sowietów parlamentariuszy.

Jak zareagował na to gauleiter Hanke?

Z furią! Domagał się dalszej walki, zagroził nawet Niehoffowi, że go aresztuje. Gdy jednak usłyszał od generała, że to on sam może zaraz zostać aresztowany, zmiękł i bezradnie zapytał, co ma teraz zrobić. Niehoff poradził mu, żeby popełnił samobójstwo. Hanke był jednak zbyt dużym tchórzem, żeby się na to zdobyć. Ukradł ostatni działający w mieście samolot – typu Fieseler Storch – wsiadł na jego pokład i poleciał do Jeleniej Góry. Wpadł potem w ręce czeskich partyzantów, którzy go zastrzelili. Nie wiedząc nawet, z kim mają do czynienia.

To bardzo symboliczne.

Tak, ten fanatyk, który domagał się walki do ostatniej kropli krwi, uciekł z Wrocławia jak szczur z tonącego okrętu. Generał Niehoff został zaś na miejscu, by dzielić los swoich żołnierzy.

Jaki to był los?

Podstawowym warunkiem kapitulacji było zapewnienie przez Sowietów honorowego traktowania żołnierzy i bezpieczeństwa cywili. Dopiero po uzyskaniu tych warunków obrońcy złożyli broń. Sowieci jednak swoich obietnic nie dotrzymali. Żołnierze niemieccy zostali wywiezieni do łagrów na Syberii, gdzie byli wykorzystywani do pracy niewolniczej. Wrócili pod koniec lat 40. lub w połowie lat 50. Oczywiście ci, którzy przeżyli obozy. Sam Niehoff został zwolniony dopiero w 1955 r.

A cywile?

Niestety, sprawdziły się najgorsze obawy. Po wkroczeniu do miasta Armii Czerwonej rozpętało się piekło. Sowieci wyciągnęli z piwnic pozostałe zapasy alkoholu i rozpoczęła się wielka orgia. Kobiety były brutalnie gwałcone – od małych dziewczynek do staruszek – często po kilkadziesiąt razy z rzędu. Ocalałe budynki podpalano, doszło do wielu mordów i grabieży.

Wkrótce w mieście pojawiły się polskie władze komunistyczne.

I zastały morze ruin. To, że to miasto udało się Polakom odbudować, to prawdziwy cud. Wykonano wręcz tytaniczną pracę. Podczas pisania książki byłem we Wrocławiu i muszę powiedzieć, że jestem pełen podziwu dla dzieła odbudowy tego miasta. Jednocześnie jednak polskie władze komunistyczne przeprowadziły bezwzględną akcję polonizacyjną. Usuwano wszelkie ślady niemieckiej obecności – niszczono napisy na murach, a nawet nagrobki – ale przede wszystkim wypędzono Niemców. Odbywało się to w brutalny sposób, często zimą. Znany jest przypadek, że do Niemiec przybył pociąg z deportowanymi z Wrocławia, którego większość pasażerów po drodze zmarła. Do historii przeszedł jako pociąg śmierci.

Na koniec pytanie o sens tak długiego oporu Wrocławia. Według części badaczy dzięki temu, że twierdza trzymała się tak długo, setki tysięcy Niemców z Dolnego Śląska zdołały uciec przed bolszewikami na Zachód.

Nie zgadzam się z tą opinią. Twierdza nie wiązała aż tak dużych sowieckich sił. Może rzeczywiście jakimś cywilom udało się uciec pod jej osłoną pod okupację aliantów zachodnich, ale przecież sama obrona miasta przyczyniła się do straszliwych ludzkich cierpień. Jedynym skutkiem bitwy, jaki ja dostrzegam, jest więc zagłada pięknego milionowego miasta. Wrocław popełnił samobójstwo.


Richard Hargreaves jest brytyjskim historykiem i dziennikarzem. Był korespondentem wojennym w Iraku. Napisał m.in. „Niemców w Normandii”, „Blitzkrieg w Polsce” oraz „Ostatnia twierdza Hitlera Breslau 1945”.

Artykuł został opublikowany w 1/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.