Niemcy pod polską okupacją

Niemcy pod polską okupacją

Dodano: 
Polka w mundurze niemieckim sprawdza dokumenty przy głównej bramie obozu w Haren po jego wyzwoleniu, 7 maja 1945 r.
Polka w mundurze niemieckim sprawdza dokumenty przy głównej bramie obozu w Haren po jego wyzwoleniu, 7 maja 1945 r. Źródło: Wikimedia Commons
„Robiłem wszystko, co mogłem, żeby nasi żołnierze nie wyszli z dotychczasowej formy i żeby zachowywali się tak, aby Niemcy bali się ich, ale szanowali. Żadnych gwałtów i żadnych rabunków. Wachmistrz szwadronu ma prawo wezwać sołtysa i rozkazać, aby dostarczył do kuchni pięćdziesiąt białych kogutów w czarne cętki, ale nie wolno urządzać dzikich indywidualnych pogoni ze stenem za kurami” - wspominał płk Franciszek Skibiński.

9 kwietnia 1945 r. żołnierze 1. Dywizji Pancernej mieli szczególne powody do euforii. Gąsienice polskich shermanów zaczęły ryć niemiecką ziemię. 12 kwietnia husarze Maczka wyzwolili Stalag w Oberlangen, pełen Polek - kobiet AK-owców wziętych do niewoli po upadku powstania warszawskiego. Koniec wojny zastał maczkowców w Wilhelmshaven. Wkrótce 1. Dywizja Pancerna wraz ze spadochroniarzami z 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej rozpoczęła okupację rejonu Niemiec wzdłuż holenderskiej granicy. Z miasta Haren i kilku pobliskich wsi oraz miasteczek wysiedlono niemieckich cywili. W ich domach zamieszkali uwolnieni polscy jeńcy, robotnicy przymusowi i żołnierze. Sytuacja taka trwała do roku 1948.

W roku 2000 zagadnienie owo szczegółowo zbadał Jan Rydel w znakomitej pozycji „Polska okupacja w północno-zachodnich Niemczech 1945–1948”. Praca ta ukazała się również po niemiecku i stanowi niesamowicie ważny przyczynek do powojennych stosunków, wzajemnych stereotypów i uprzedzeń polsko-niemieckich.

Żadnych, generale!

O to, abyśmy dostali swoją strefę okupacyjną, nasz rząd starał się już od 1942 r. Zachodni alianci, czyli główni decydenci w tej sprawie, grali jednak pod dyktando Stalina. On nie chciał oczywiście słyszeć o jakimkolwiek wzmocnieniu czy symbolicznych choćby nagrodach dla burżuazyjno-obszarniczej Polski i jej wojska. Jednak Anglicy (pod których rozkazami walczyliśmy) myśleli praktycznie. W kwietniu 1945 r. na terenach zajętych przez 1. Dywizję Pancerną znalazło się prawdziwe mrowie polskich jeńców i robotników przymusowych (tzw. dipisów, od DP – displaced person). Ktoś musiał się nimi zająć, zwłaszcza że przez pierwsze miesiące po zakończeniu wojny (8 maja) nie można było repatriować ich na Wschód. Po pierwsze, przerzucenie części odpowiedzialności za okupację Niemiec na Polaków redukowałoby brytyjskie koszty. Po drugie, po zakończeniu wojny Churchill skrycie szkicował operację „Unthikable”, czyli scenariusz wojny z Sowietami. W takim przypadku bitne i antykomunistycznie zmotywowane wojska polskie bardzo by się przydały.

Galeria:
Tak Polacy zdobywali Włochy - najlepsze zdjęcia

Doszło więc do rozwiązania połowicznego. Nie będzie żadnej piątej polskiej strefy okupacyjnej, o co tak usilnie zabiegał Anders. Wojsko Polskie będzie natomiast składnikiem brytyjskich sił okupacyjnych, a polska ludność otrzyma czasową zgodę na osiedlenie się w wybranych niemieckich miejscowościach. Brytyjski War Office wyraźnie zabronił Polakom dwóch rzeczy: „samowolnej” rekrutacji do Wojska Polskiego i prób budowy polskiej enklawy wyłączonej spod alianckiego zarządu.

Pośród bagien

Emsland to część Dolnej Saksonii rozpościerająca się nad rzeką Ems płynącą wzdłuż granicy z Holandią. Był to jeden z biedniejszych rejonów Niemiec. Zdecydowanie rolniczy, narażony na powodzie, w dużej części podmokły i poprzecinany kanałami. Stanowił też najdalej na północ wysunięty bastion niemieckiego katolicyzmu. W 1932 r. na nazistów głosowało tu raptem 7 proc. uprawnionych przy 80-procentowym poparciu dla chadeków. W sąsiedniej Fryzji (którą też częściowo okupowaliśmy) poparcie dla NSDAP było już kolosalne. Taka konfiguracja polityczna Emslandu była tylko z pozoru dla nas korzystna. Miejscowa ludność była zrazu uległa, załamana klęską, posłuszna zdobywcom. Nie identyfikując się jednak z narodowym socjalizmem, nie do końca rozumiała potrzebę zadośćuczynienia ofiarom III Rzeszy.

Po kapitulacji Niemiec nasze jednostki rozgościły się głównie wzdłuż rzeki Ems oraz biegnącej z północy na południe drogi łączącej Leer i Lingen (dziś nr 70). Dowództwo 1. Dywizji Pancernej mieściło się w Meppen, a jednostek podległych w Lingen, Lathen i leżącym dalej na wschód Löningen. Skrajny, wschodni kraniec strefy przejęli też spadochroniarze z 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej (dowództwo w Bersenbuch).

Podobnie rozmieszczone były osiedla dla „dipisów” i byłych jeńców. Część z nich musiała pozostać w osiedlach barakowych (w sumie tych największych było 14), inni mieli więcej szczęścia – znalazły się dla nich domy we wsiach, skąd wysiedlono Niemców. Były to między innymi osady Bokel, Tunxdorf, Neuvrees (szybko przemianowane na Kacperkowo), Vollen, Papenburg. Liczba zamieszkałych w nich Polaków wahała się od 500 do 2 tys. mieszkańców. Najsłynniejsze stało się oczywiście miasto Haren, które otrzymało nieoficjalną nazwę Maczków. Wysiedlani Niemcy mogli zabrać rzeczy osobiste, ubranie, pościel bez materacy, jedzenie i zwierzęta. Cały sprzęt domowy miał zostać na miejscu. Pierwsi Polacy przybyli do Maczkowa 21 maja.

Czytaj też:
Poparcie Niemców dla eksterminacji Polaków i Żydów było masowe nawet po wojnie

Polscy żołnierze nie mogli czuć się w Emslandzie jak udzielni władcy. Rekwirowali niemiecką broń, pilnowali godziny policyjnej, ograniczeń w ruchu i przemieszczaniu się. Dokonywali zatrzymań podejrzanych (członków SS, RSHA i NSDAP – tu wykazywali zrozumiały zapał), pełnili warty, wykonywali wszelkie prace saperskie. Generalnie mogliśmy samodzielnie rozkazywać Niemcom tylko w kwestii porządku i bezpieczeństwa. Resztą (na przykład wysiedleniami, przenosinami czy rekwizycjami wszelkich dóbr) zawiadywały brytyjskie zarządy wojskowe. Jeśli zatem Polacy potrzebowali jakiegoś świadczenia od Niemców, za każdym razem musieli zgłaszać się do Brytyjczyków, którzy wydawali niemieckim burmistrzom odpowiednie polecenia.

Osiedla polskich „dipisów”, na czele z Haren/Maczkowem, podlegały kilku ograniczeniom. Nie wolno było dowolnie obracać mieniem pozostawionym przez Niemców. Byliśmy silnie uzależnieni od dostaw żywności i innych towarów z UNRRA. Polakom nie wolno było handlować z Niemcami ani nabywać ziemi. Perspektywy takiego handlu były wszak całkiem niezłe – Niemcy chętnie pozbywali się samochodów (mieli zakaz ich używania), płodów rolnych czy skór. „Dipisi” mieli zaś większy dostęp do towarów przemysłowych. Wrośnięcie Polaków w niemiecką gospodarkę i powstanie w ten sposób lokalnego polskiego kapitału było ostatnią rzeczą, jakiej chcieli Brytyjczycy. Dwa ostatnie ograniczenia, powodując marazm i frustracje, były ewidentnie kryminogenne.

Poza tymi niedogodnościami polskie osady cieszyły się samorządem. Maczków miał obieralnego, cywilnego burmistrza (został nim Mieczysław Futa) i radę miasta. Istnieli dzielnicowi i sołtysi, sąd obywatelski (o uprawnieniach cywilnego). Kadry urzędu miasta zapewniały uwolnione z Oberlangen kobiety z AK. Polacy zmienili nazwy ulic, które od tej pory mocno nawiązywały do jagiellońskiej spuścizny.

Artykuł został opublikowany w 5/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.