Operacja wojskowa znana w literaturze jako „bunt Żeligowskiego”, a czasem jako „rajd Żeligowskiego” miała miejsce w październiku 1920 roku. W jej wyniku, niespełna dwa lata później, Wileńszczyznę włączono w granice Rzeczpospolitej.
Dla Naczelnika sprawa przynależności Wileńszczyzny miała też charakter osobisty. Tam się wychował i to była jego mała ojczyzna. Nie był to jednak jedyny powód. Na Wileńszczyźnie, zwłaszcza w samym Wilnie, mieszkali głównie Polacy, których w sierpniu 1920 roku wojska litewskie odcięły od Rzeczpospolitej.
Czyje Wilno
W czasie wojny polsko-bolszewickiej wojska litewskie współdziałały z siłami rosyjskimi i w lipcu 1920 roku zajęły Troki, zaś 26 sierpnia Wilno. Te posunięcia zostały w Polsce bardzo negatywnie odebrane. Właściwie wszystkie siły polityczne domagały się oddania Polsce Wileńszczyzny. „Kurier Poranny” pisał wówczas: „Należy stwierdzić w sposób kategoryczny, wbrew wszelkim odmiennym twierdzeniom, że nie było nikogo w Polsce, ktoby nie żywił pragnienia, aby Wilno mogło wejść organicznie w skład odrodzonego państwa polskiego”.
Choć co do włączenia Wilna do Polski panowała zgoda, poszczególni politycy mieli inne zdanie na temat tego, jak owo „włączenie” przeprowadzić z punktu widzenia prawa. Endecja, przeciwna wszelkim formom federalizacji, która osłabiała władze centralne, domagała się inkorporacji Wileńszczyzny do Rzeczpospolitej. Strona lewicowa tymczasem zarzucała, że endecy chcą nieomal siłą przyłączać do Polski terytoria, gdzie mieszkają też ludzie innej narodowości, nie tylko Polacy.
W końcu, z racji, że wszelkie oficjalne i zgodne z ustaleniami międzynarodowymi akcje mogły być nieskuteczne, w kręgu najbliższych współpracowników Józefa Piłsudskiego powstała koncepcja przeprowadzenia akcji zbrojnej, która miała zostać ukazana jako wojskowy bunt.
Zaufani ludzie Naczelnika
Operacją na Wileńszczyźnie miał dowodzić zaufany człowiek Piłsudskiego, generał Lucjan Żeligowski. 29 sierpnia 1920 roku Piłsudski wydał nakaz przegrupowania części wojsk w kierunku północno-wschodnim. Ich celem było wyparcie wojsk litewskich z Suwalszczyzny. Siły te zostały podzielone na wojska „regularne” i „nieregularne”. 1 października 1920 roku Żeligowski został poinformowany przez Piłsudskiego o planach zajęcia Wileńszczyzny poprzez pozorowaną niesubordynację części polskich sił. Piłsudski przekazał generałowi, że w interesie państwa jest włączenie Wilna do Polski. Wcześniej należało wywołać tam bunt polskiej ludności, co uświadomiłoby światowym przywódcom, że region ten zamieszkiwany jest przez Polaków, którzy nie chcą litewskiej ani bolszewickiej władzy.
Żeligowski zgadzał się z Naczelnikiem, że akcja jest potrzebna. Miał jedynie spore wątpliwości, czy zdoła przeprowadzić takie działania mając do dyspozycji zaledwie 1,5 tysiąca żołnierzy-ochotników, jakich oferował mu Piłsudski. W wyniku dalszych rozmów między Żeligowskim a Piłsudskim ustalono, że polskie siły mające brać udział w „rajdzie” zostaną zwiększone do 14 tysięcy żołnierzy. Były to 1 Dywizja Litewsko-Białoruska dowodzona przez Żeligowskiego oraz ochotnicy pod dowództwem majora Mariana Kościałkowskiego.
8 października, Polska i Litwa podpisały w Suwałkach porozumienie, które wyznaczało linię demarkacyjną między polskimi i litewskimi siłami zbrojnymi. Na dokument ten powoływali się później Litwini wskazując, że Polacy „darowali” im wówczas Wilno. Na ten sam dzień planowano początek akcji na Wileńszczyźnie. Żeligowski i podlegli mu oficerowie zaplanowali działanie całością sił. Zamierzano wywołać polskie powstanie w Wilnie, któremu „na pomoc” ruszą siły Żeligowskiego. 7 października generał ogłosił, że sprzeciwia się polskiemu dowództwu i samodzielnie rusza na Wilno. Formalnie polskie władze o niczym nie wiedziały.
Część niższych rangą oficerów, których nie wtajemniczono w plany „buntu” była przeciwna takiej akcji, więc odesłano ich do Grodna. Szeregowcy natomiast powitali na ogół takie rozkazy z entuzjazmem, choć nie wiedzieli do końca, czy jest to rozkaz generała Żeligowskiego, czy też przyszedł on z samej „góry”, od Piłsudskiego.
Choć wszystko wydawało się iść zgodnie z planem, to wątpliwości co do zasadności swych działań zaczął mieć sam Żeligowski. Generał obawiał się, że nie cieszy się wystarczającym autorytetem, aby poprowadzić tak delikatną misję. 7 października wieczorem o swoich wątpliwościach poinformował Piłsudskiego, który zdecydował o wysłaniu na miejsce stacjonowania sił Żeligowskiego generała Władysława Sikorskiego.
Zanim jednak Sikorski przybył, Żeligowski zmienił zdanie. Wciąż żywił obawy, lecz nie chciał skompromitować się w oczach podwładnych, którzy popierali „bunt”. Nie czekając więc na Sikorskiego, dał rozkaz do wymarszu.
Zajęcie Wilna
Siły generała Żeligowskiego ruszyły w drogę 8 października o godz. 6.00. Do pierwszych potyczek z wojskami litewskimi doszło w okolicy Puszczy Rudnickiej. Większe starcia miały miejsce nad rzeką Mereczanką oraz pod Jaszunem.
Przeciwko polskim oddziałom wystawiono niewielką ilość żołnierzy litewskich. Polacy parli na północ zajmując bez większych przeszkód kolejne kilometry. Litewscy jeńcy, którzy dostali się do niewoli, byli wypuszczani z bronią w ręku. Żeligowski nie chciał bowiem nastawiać Litwinów wrogo.
Tego samego dnia po południu władze litewskie zostały ewakuowane z Wilna, przekazawszy uprzednio rządy w mieście przedstawicielowi Ententy, pułkownikowi Constantinowi Reboulowi, który wysłał do Żeligowskiego wiadomość, aby ten zatrzymał swoje wojska. Jak pisano wóczas w „Czasie”: „Gdy wojska jenerała Żeligowskiego zbliżały się do Wilna, poseł francuski Reboul przysłał gońca z żądaniem, aby jenerał Żeligowski wstrzymał swoje wkroczenie do Wilna ze względu na to, że on (Reboul), jako przedstawiciel Ententy, sprawuje obecnie w Wilnie władzę gubernatora i jemu oddały się do dyspozycyj oddziały wojska litewskiego (kowieńskiego). Jen. Żeligowski odpowiedział, że propozycyi tej przyjąć nie może i że p. Reboul właśnie, jako przedstawiciel Ententy, nie powinien był otrzymać zwierzchnictwa wojsk litewskich”.
Żeligowski nie wstrzymał natarcia. Sądził jednocześnie, że miasto będzie silnie bronione, jednak szybko przekonał się, że litewskich wojsk w mieście prawie nie było. Kiedy jego siły były już na przedmieściach, w Wilnie wybuchło powstanie polskich mieszkańców, którzy zaczęli występować przeciwko litewskim żołnierzom. Powstańcy zajęli dużą część miasta zanim jeszcze całość wojsk Żeligowskiego dotarła na miejsce.
9 października 1920 roku od południa do wieczora, trwała defilada polskich żołnierzy wkraczających do Wilna. Polska ludność witała ich z wielkim entuzjazmem. Wrogie nastawienie wobec Żeligowskiego prezentowali natomiast przedstawiciele Ententy. Spotkanie, do którego doszło między nimi, nic jednak nie zmieniło. Generał nie uznawał ich władzy nad Wilnem, zaś dyplomaci cały czas stali na stanowisku, że polskie działania są bezprawne.
12 października Lucjan Żeligowski ogłosił się naczelnym dowódcą Litwy Środkowej jako niezależnego państwa i zapowiedział utworzenie Tymczasowej Komisji Rządzącej, w skład której weszli przedstawiciele różnych ugrupowań (za wyjątkiem endecji). W drugiej połowie października Żeligowski planował jeszcze zająć Kowno, lecz w wyniku nacisków polskiego rządu, który znajdował się pod presją międzynarodową, zrezygnował z tego planu.
Zajęcie Wileńszczyzny było ostro krytykowane przez Litwinów, którzy domagali się wycofania polskich sił z tego regionu. Działania te nie podobały się także stronie brytyjskiej, która w tej sprawie wspierała Litwę. Negocjacje między rządem Litwy a władzami Litwy Środkowej rozpoczęły się 27 listopada i zakończyły podpisaniem rozejmu dwa dni później.
Pozorowany bunt i zajęcie Wileńszczyzny w pełni się powiodły. Litwa Środkowa, efemeryczne państwo, które wówczas powstało, zostało wcielone do Rzeczpospolitej 18 kwietnia 1922 roku.
Sam Żeligowski za zasługi w przyłączeniu Wilna do Polski, został awansowany na generała broni, a w 1925 roku został ministrem do spraw wojskowych, pozostając zaufanym człowiekiem Józefa Piłsudskiego.
Czytaj też:
Walery Sławek. Dlaczego premier targnął się na swoje życie?Czytaj też:
Powstania śląskie były walką o Polskę. A nie "naród śląski"Czytaj też:
Druskieniki i ostatnia miłość Józefa Piłsudskiego (nie tylko do kurortu)