"Jedno życie" wyciska łzy. Wspaniały Hopkins i znany temat w nowym świetle
  • Anna SzczepańskaAutor:Anna Szczepańska

"Jedno życie" wyciska łzy. Wspaniały Hopkins i znany temat w nowym świetle

Dodano: 
Anthony Hopkins jako Nicholas Winton w filmie "Jedno życie"
Anthony Hopkins jako Nicholas Winton w filmie "Jedno życie" Źródło: Materiały producenta, Peter Mountain
Niemal siedemset dzieci uratowanych przed Zagładą. Zakrojona na szeroką skalę akcja „produkcji” legalnych dokumentów, dzięki którym ich ocalenie będzie możliwe. Walka z bezlitosną biurokracją. I niesamowity Anthony Hopkins. Na najnowszy film, w którym pojawił się kultowy aktor warto zwrócić uwagę.

„Jedno życie” w reżyserii Jamesa Hawesa to film poświęcony postaci Nicholasa Wintona, który tuż przed drugą wojną światową uratował kilkaset żydowskich dzieci z terenu Czechosłowacji, przyszłego Protektoratu Czech i Moraw. Dlaczego warto opowiedzieć tę historię?

Bezinteresowna pomoc

Nicholas Winton urodził się 19 maja 1909 roku w Londynie. Jego rodzice byli niepraktykującymi Żydami, którzy nawrócili się na chrześcijaństwo. Ich troje dzieci zostało ochrzczonych w Kościele anglikańskim. Zanim na świat przyszedł Nicholas, mieszkali w Niemczech; później przenieśli się do Anglii. Wtedy zmienili też nazwisko: z Wertheim na bardziej „angielskie” Winton.

Nicholas Winton uczył się w Stowe School, wybrał karierę bankowca. Pracował m.in. w Behrens Bank, w Wasserman Bank w Berlinie i Banque Nationale de Crédit w Paryżu. Kiedy wrócił do Anglii pracował na londyńskiej giełdzie. Jednocześnie angażował się w akcje społeczne – należał do lewicowego koła działającego przy Partii Pracy, które sprzeciwiało się łagodnej, ugodowej polityce wobec Niemiec. Prywatnie był dobrze zapowiadającym się szermierzem. Miał nawet wystartować na Igrzyskach Olimpijskich, ale te nie odbyły się, gdyż wybuchła druga wojna światowa.

Kindertransport

Pod koniec grudnia 1938 roku Winton miał wyjechać na urlop do Szwajcarii. W tym czasie otrzymał jednak wezwanie od swoich znajomych działającym w tym, co on stowarzyszeniu, aby przybył do Pragi. Na miejscu pracowało już sporo wolontariuszy m.in. z Anglii i Kanady; pracowali oni w Brytyjskim Komitecie ds. Uchodźców, który aktualnie zajmował się sytuacją wysiedlonych przez Niemców z Kraju Sudetów Żydów (tę część Czechosłowacji Niemcy zajęli w październiku 1938 roku; zaś cała Czechosłowację 15 marca 1939 roku).

Kindertransport. Luty 1939 – grupa dziecięcych uchodźców w porcie londyńskim

Winton, wraz m.in. z Marie Schmolki, Doreen Warriner, Trevorem Chadwickiem i Beatrice Wellington, organizowali wspólnie doraźną pomoc dla żydowskich uchodźców, którzy koczowali na praskich ulicach oraz próbowali zorganizować im przeniesienie w inne rejony Czechosłowacji. W tym czasie pojawił się też pomysł, aby wywieźć z Czechosłowacji żydowskie dzieci. Zaproponowano, że niespokojny okres mogłyby one przeczekać w Anglii w rodzinach zastępczych, a później wrócić do swoich rodzin.

Po miesiącu pobytu w Pradze Winton przyjechał do Londynu, gdyż musiał wrócić do pracy. Na miejscu dalej zajmował się sprawą żydowskich dzieci. W załatwianiu formalności pomagała mu matka, Barbara Winton, która bardzo się w sprawę zaangażowała. Oboje załatwiali konieczne pozwolenia w Izbie Gmin, brytyjskich urzędach, szukali rodzin zastępczych, organizowali zbiórki pieniędzy (jednym z warunków strony brytyjskiej było otrzymanie udokumentowanego zapewnienia, że każde dziecko ma zapewniony pobyt na Wyspach Brytyjskich oraz posiada poręczenie w wysokości 50 funtów; dziś to równowartość około 4000 funtów). Wszystkie konieczne, z punktu widzenia prawa międzynarodowego dokumenty, Winton załatwiał w Londynie, a następnie wysyłał je do Pragi, gdzie działali jego koledzy. Oni wyprawiali dzieci i razem z nimi podróżowali pociągiem aż do Londynu. Akcja trwała kilka miesięcy. W jej trakcie udało się uratować 669 żydowskich dzieci. Ostatni transport 250 dzieci miał wyjechać z Pragi 1 września 1939 roku, lecz nie udało się to, gdyż Niemcy napadli na Polskę i wybuchła wojna.

Dalsze lata

W czasie drugiej wojny Winton pracował w Czerwonym Krzyżu, a później wstąpił do Oddziału Administracyjnego i Zadań Specjalnych Królewskich Sił Powietrznych. Po 1945 roku pozostał w brytyjskim lotnictwie. Pracował też dla Międzynarodowej Organizacji Uchodźców, a później w Międzynarodowym Banku Odbudowy i Rozwoju w Paryżu. Tam poznał swą przyszłą żonę, Grete Gjelstrup, z którą miał troje dzieci. Jedno z nich, chłopiec z zespołem Downa, zmarł w dzieciństwie.

Sir Nicholas Winton w Pradze w 2007 roku

Przez wiele lat Winton nie mówił o swoim udziale w ratowaniu żydowskich dzieci. Sprawa wyszła na jaw dopiero w 1988 roku, kiedy jego żona znalazła przypadkiem dokumenty z czasów drugiej wojny, gdzie znajdowały się m.in. zdjęcia dzieci, imiona rodziców oraz nazwiska i adresy rodzin, które je przygarnęły. Namówiła ona męża, aby pokazał album światu. Zainteresowanie tym materiałem wykazała Elisabeth Maxwell, która zajmowała się badaniem Holokaustu, a prywatnie była żoną magnata medialnego Roberta Maxwella.

Niedługo później w kilku programach telewizyjnych, m.in. w „That's Life!” pojawił się materiał o „dzieciach Wintona”. Na widowni znajdował się sam Winton, którego powitało kilkadziesiąt osób (oraz ich potomków), które uratował.

Sam Nichoals Winton nigdy nie obnosił się ze swoimi osiągnięciami i podkreślał, że dużo większą pracę wykonali jego przyjaciele, którzy pozostali w Pradze nawet wtedy, kiedy Niemcy zajęli całą Czechosłowację. Ich nazwiska pozostają jednak szerzej prawie nieznane.

Nicholas Winton zmarł 1 lipca 2015 roku, miał 106 lat. Jest pochowany na cmentarzu Braywick w Maidenhead w Berkshire. Na koniec dodajmy, że Winton nie został nigdy nagrodzony odznaczeniem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata – powodem było to, iż przez kapitułę został uznany za Żyda.

O Holocauście w inny sposób

Filmów traktujących o Zagładzie, niemieckich zbrodniach i ratowaniu Żydów powstały dziesiątki. Śmiem jednak twierdzić, że „Jedno życie” wyróżnia się spośród nich, choć nie jest wolne od niedociągnięć czy historycznych przemilczeń, które nieco zakłócają jego odbiór – wydaje się, że zwłaszcza z polskiej perspektywy.

Pomnik poświęcony Nicholasowi Wintonowi na głównym dworcu kolejowym w Pradze

Irytującą manierą, nie tylko zresztą w tym filmie, jest uporczywie powtarzanie fraz „naziści” i „Hitler”. W oczach niemal wszystkich filmowców to nie Niemcy odpowiadają za drugą wojnę, zbrodnie i Holocaust, lecz jacyś mityczni naziści albo ewentualnie jeden Adolf Hitler, który chyba niczym magik zamroczył całe niemieckie społeczeństwo.

Małym zarzutem wobec filmu jest też to, że bohaterowie zachowują się tak, jakby wiedzieli, jakie potworności Niemcy za chwilę zgotują nie tylko Czechosłowacji, ale całej Europie oraz, co stanie się z Żydami czy innymi tzw. „podludźmi”. A przecież na przełomie lat 1938-1939 nikt nie mógł wiedzieć, że Niemcy wkrótce zaczną budowę takich miejsc jak Auschwitz czy Kulmhof. Twórcy filmu włożyli jakby własną wiedzę w głowy postaci, które dopiero miały być świadkami kolejnych wydarzeń.

Tyle krytyki. Film „Jedno życie” jest przede wszystkim świetnie zagrany i interesujący, zwłaszcza – paradoksalnie – jego druga część, która traktuje o wydarzeniach współczesnych i o tym, jak świat dowiedział się o osiągnięciach Wintona. Wiekowy już Anthony Hopkins zagrał w sposób bardzo poruszający, nieco wycofanego, nierozgarniętego staruszka. Interesującą postać wykreowała ponadto Helena Bonham Carter grająca matkę młodego Nicholasa oraz Lena Olin, która wcieliła się w rolę żony Wintona. Końcówka filmu może rozmiękczyć każdego. Możemy tylko żałować, że takich filmów, z takimi aktorami nie produkuje się na temat polskich bohaterów. Świat zna Schindlera, zna Wintona, lecz nie ma pojęcia o Irenie Sendlerowej, Zofii Kossak-Szczuckiej czy rodzinie Ulmów. Może kiedyś doczekamy się takich chwytających za serce produkcji także o naszych bohaterach.

Czytaj też:
Błogosławiona rodzina. Ulmowie - symbol niewyobrażalnego oddania
Czytaj też:
Wszystko za milczenie

Źródło: DoRzeczy.pl