Bezkarność po niemiecku

Bezkarność po niemiecku

Dodano: 
Rudolf Hess (w środku) i Adolf Hitler podczas otwarcia zimowej olimpiady w 1936 r.
Rudolf Hess (w środku) i Adolf Hitler podczas otwarcia zimowej olimpiady w 1936 r. Źródło: Wikimedia Commons / Bundesarchiv, R 8076 Bild-0019 / CC-BY-SA 3.0
KOMUCHOŻERCA | Bardzo wiele osób myśli, że zbrodniarze niemieccy zostali przykładnie ukarani, a sprawiedliwości stało się zadość. To nie jest prawda.

Poza aliantami (którzy się nieco z ludobójcami rozprawili, ale na stosunkowo małą skalę) sami Niemcy podjęli trud oczyszczenia, ale tak, żeby było tak, jak było.

Po kolei. Norymberga i procesy odpryskowe załatwiły tylko znikomą część oczekiwań opinii publicznej. Przecież sprawcami ludobójstwa na milionową skalę (bardzo wielu milionów) nie była garstka przywódców III Rzeszy i ich niewielu pomocników. Te miliony zginęły z rąk co najmniej kilkudziesięciu, a nawet setek tysięcy sprawców. Gdy rozliczanie sprawców wzięły na siebie „nowe” demokratyczne Niemcy, konieczne były odpowiednie zabiegi, aby rozliczać pobieżnie i prawie bezboleśnie. Udało się metodą wprost talmudyczną. Posłużyły do tego… kodeks drogowy i wprowadzone tam nowelizacje.

Artykuł został opublikowany w 26/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Leszek Żebrowski