W maju 1939 r. nestor polskiej geopolityki Władysław Studnicki napisał alarmujący memoriał do władz II RP. Przestrzegał w nim, że Polsce grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie chodziło mu jednak tylko o konfrontację z Niemcami. Studnickiego przerażało również coś innego. Co? Wizja przyszłego sojuszu Wielkiej Brytanii ze Związkiem Sowieckim.
Genialny polski analityk już wiosną 1939 r. bezbłędnie przewidział bowiem cały przebieg II wojny światowej. A więc nie tylko szybki upadek Polski w starciu z potężną machiną wojenną III Rzeszy, lecz także zawiązanie antyniemieckiego przymierza między państwami Zachodu a Stalinem.
„Jeżeli Niemcy zostaną zwyciężeni przy kooperacji koalicji z Rosją sowiecką – pisał Studnicki – musi ona być wynagrodzona, a może być wynagrodzoną tylko naszym kosztem. Wielka Brytania w swej prasie, występach parlamentu stale uważa osiągnięcie przez nas ziem wschodnich za jakiś imperializm, karygodny jak wszystkie imperializmy nieangielskie. Idea granicy Curzona Białystok–Brześć jest w wysokim stopniu zakorzeniona w Anglii. Z czystym sumieniem będą oddawali [Sowietom]nasze wschodnie dzielnice”.
Studnicki już wiosną 1939 r. nie miał żadnych wątpliwości – Wielka Brytania nie wywiąże się ze swoich zobowiązań sojuszniczych wobec Polski. A jej gwarancje są gwarancjami bez pokrycia. Przekonywał on, że Brytyjczycy na koniec wojny bez zmrużenia oka oddadzą bolszewikom połowę terytorium Rzeczypospolitej. A co za tym idzie, sojusz polsko-brytyjski to samobójstwo.
Swoje przestrogi Studnicki powtarzał w kolejnych, coraz bardziej rozpaczliwych memoriałach i rozmowach z państwowymi dygnitarzami. A także w wydanej w czerwcu 1939 r. książce „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”.
„Największe niebezpieczeństwo ze strony Anglii – pisał w niej Studnicki – polega na tym, że pragnie udziału Rosji sowieckiej w koalicji. Czym jednak za ten udział może Rosji zapłacić? Tylko ziemiami polskimi, tylko naszym wschodem, tj. województwami leżącymi za Bugiem i Sanem”.
Niestety minister spraw zagranicznych Józef Beck przestrogi Władysława Studnickiego zignorował. Jego profetyczną książkę kazał skonfiskować, a sędziwy polski strateg omal nie został wtrącony do Berezy Kartuskiej jako „defetysta”. Jak jednak pokazała historia – to on miał rację.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.