Tiso i cień kolaboracji

Tiso i cień kolaboracji

Dodano: 

Powstanie i śmierć

Po 22 czerwca 1941 r. armia słowacka w sile korpusu wzięła udział w „krucjacie antybolszewickiej” przeciw ZSRS. W 1942 r. oddziały slovenskej armády wycofano z frontu i skierowano do służby na tyłach. Latem 1944 r. na terenie I Republiki pojawiły się sowieckie grupy desantowo-dywersyjne. Jednocześnie w armii słowackiej zaczęła dojrzewać myśl wywołania zbrojnego wystąpienia przeciw dotychczasowym władzom i ich berlińskim sojusznikom. Ten pomysł od początku pozbawiony był szans na sukces choćby dlatego, że zwycięstwo powstańców uzależnione było od pomocy Armii Czerwonej. Wyznaczenie sobie na sprzymierzeńców armii państwa, które zamierzało pozbawić Słowację niepodległości i narzucić zbrodniczy system komunistyczny, było jakimś kuriozalnym nieporozumieniem. Świadomość tego miał Jozef Tiso, dlatego zdecydowanie wystąpił przeciw „buntownikom”, mówiąc: „Zaprzęgli w służbę swojej wyrafinowanej taktyki męty społeczne i grupy niedojrzałych, postrzelonych chłopców, żeby przy pomocy tych żywiołów obalić słowacki porządek, zetrzeć nam z czoła znamię narodu uczciwego i przyzwoitego i naznaczyć nas piętnem rozpasanej hołoty, dojrzałej do bolszewickiego piekła… Taktyce tej uległo wielu Słowaków nie tylko w armii, ale również wśród ludności cywilnej”.

Prezydent początkowo sprzeciwiał się wkroczeniu oddziałów niemieckich na Słowację, domyślając się, że nie opuszczą one słowackiego terytorium. Do zmiany stanowiska skłoniło go dopiero pojmanie i zamordowanie przez partyzantów pięciu lokalnych ludackich przywódców, z posłem Františkiem Slameňem na czele, 27 sierpnia 1944 r. w miejscowości Brezno. Dwa dni potem wybuchło powstanie i na Słowację wkroczyła armia niemiecka. Tiso wbrew wszystkiemu trwał na swym urzędzie, rozumiejąc, że samo istnienie władz państwa słowackiego wpłynie na ograniczenie brutalności postępowania niemieckich oddziałów pacyfikacyjnych, które z uwagi na fakt powszechnego mordowania przez powstańców niemieckich cywili (1,4 tys. ofiar) pałały żądzą odwetu. Ostatecznie jednak brani do niewoli powstańcy trafiali do obozów jenieckich, a nie pod lufy plutonów egzekucyjnych.

Pod koniec marca 1945 r., w obliczu zbliżającej się do Bratysławy Armii Czerwonej, Tiso opuścił stolicę kraju i udał się na emigrację. Początkowo zatrzymał się w klasztorze w miejscowości Kremsmünster w Austrii, potem wyjechał do klasztoru Alltöting koło Monachium, gdzie w czerwcu 1945 r. odnaleźli go funkcjonariusze amerykańskiego kontrwywiadu. 29 października 1945 r. wydano go władzom czechosłowackim, z rękami skutymi łańcuchami spiętymi kłódką.

Stanął przed sądem. Wyrok w jego sprawie zapadł na długo przed tym, nim on sam zasiadł na ławie oskarżonych. Szczególnie natarczywie domagał się wyroku śmierci sowiecki kolaborant Edvard Beneš, mówiąc: „Tiso musi wisieć”. Spotkał się on zresztą kilka miesięcy przed procesem z komunistycznym prezesem Sądu Narodowego Igorem Daxnerem i najprawdopodobniej ustalił szczegóły związane z wysokością wymiaru kary, jaką miał otrzymać Tiso. Farsa sądowa trwała od 2 grudnia 1946 r. do 15 kwietnia 1947 r. Tego ostatniego dnia zapadł wyrok: kara śmierci. Ksiądz Jozef Tiso skomentował go w następujących słowach: „Jedność narodu zostanie uświęcona poprzez moją ofiarę. Czuję się męczennikiem narodu słowackiego i antybolszewickiej postawy”.

Rozpoczął się ostatni etap walki o życie słowackiego prezydenta. O ułaskawienie apelowało wiele osobistości, w tym monsignore Raffaele Froni, nuncjusz apostolski, w imieniu papieża Piusa XII. Do kancelarii premiera dotarło 315 listów i depesz domagających się ułaskawienia. Początkowo sprawą zajęło się prezydium Słowackiej Rady Narodowej, ale nie potrafiło wydać jednoznacznej opinii. Sprawę skierowano na posiedzenie rządu, który zebrał się w trybie pilnym i stosunkiem głosów 13 do sześciu przegłosował odrzucenie prośby o ułaskawienie. Prezydent Beneš, kierując się rządowym werdyktem oraz własną chęcią zemsty, nie ułaskawił ks. Tiso. 18 kwietnia 1947 r. o godz. 5 wyprowadzono go z celi i powieszono na dziedzińcu bratysławskiego Pałacu Sprawiedliwości. Podczas egzekucji sznur nie zerwał kręgów szyjnych i prezydent kończył swe życie w męczarniach. Kiedy się dusił, z rąk wypadł mu srebrny krzyż. O godz. 5.30 lekarz stwierdził zgon. W ten sposób zamordowano przywódcę I Republiki Słowacji.

Artykuł został opublikowany w 12/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Autor: Arkadiusz Karbowiak