Pierwsza z najważniejszych bitew świata. Tak ocalona została Europa
  • Maciej RosalakAutor:Maciej Rosalak

Pierwsza z najważniejszych bitew świata. Tak ocalona została Europa

Dodano: 

Gdy Ateńczycy z początkiem drugiej dekady września 490 r. p.n.e. schodzili ze wzniesień na równinę maratońską, ujrzeli już tam obóz perskiej piechoty, okręty u wybrzeża oraz uwijających się jeźdźców…

Falanga hoplitów

Wojownicy ateńscy to obywatele, którzy od wczesnej młodości zaprawiali się w ćwiczeniach fizycznych przydatnych dla przyszłych żołnierzy. Służbę w wojsku traktowali jako święty obowiązek. Na własny koszt zbroili się we włócznie i krótkie miecze, a rynsztunek uzupełniały pancerze chroniące tułów, hełmy okrywające całą głowę wraz z twarzą oraz duże okrągłe tarcze. Tak wyposażeni byli ciężkozbrojni hoplici stanowiący trzon wojska każdego z helleńskich miast-państw. Do zwiadu, wstępnych bojów i ochrony skrzydeł służyli lekkozbrojni, zwani pletarchami, miotający też włóczniami.

Podstawowy szyk hoplitów stanowiła falanga, czyli zwarte szeregi (najczęściej było ich osiem) wojowników, których tarcze chroniły zarówno ich samych, jak i boki sąsiadów. Było to ważne zwłaszcza z starciu z łucznikami perskimi, których strzały mogłyby zadać wiele strat. Persowie i żołnierze ich wasali starali się wywołać przerażenie dzikim wyglądem i wyciem, ale walczyli w sposób mało zdyscyplinowany i skuteczny wobec żelaznych szyków Greków. Górowali oni przy tym nie tylko doktryną i taktyką wojenną nad wrogami ze wschodu, ale przede wszystkim męstwem płynącym ze świadomości obywatela broniącego wolności swojej, swoich bliskich i całej wspólnoty plemiennej.

Miltiades z Kallimachem zdecydowali się zaatakować znacznie liczniejszego przeciwnika rankiem 12 września. Starali się wykorzystać nader ważną okoliczność: otóż Jończycy, którzy znajdowali się w wojsku perskim, przekradli się do nich nocą i donieśli, że jazda opuściła obóz. Ani Herodot (urodzony sześć lat po tej wojnie), ani inni autorzy nie podają, co było powodem opuszczenia wojska przez tysiąc jeźdźców. Prawdopodobnie szukali oni żywności i łupów w okolicy... W każdym razie wodzowie ateńscy przestali się lękać oskrzydlenia lub zagonu na tyły swego wojska.

Czytaj też:
[Nasz wywiad] Rzymianie na Kujawach – sensacja w polskiej archeologii

Sami natomiast przyjęli założenie zgniecenia wroga ze skrzydeł właśnie. Tam falangę ustawili w ośmiu szeregach, natomiast w środku zaledwie w czterech. Sporo ryzykowali, bo Datys z Artafernesem właśnie w centrum ustawili najlepsze oddziały złożone z Persów, a po bokach – z wojowników innych nacji, mniej – jak można przypuszczać – gotowych na śmierć za perskiego króla. Wygląda na to, że Grecy zaskoczyli nie w pełni przygotowanych wrogów nagłym uderzeniem, bo oto – jak pisał Herodot – „po uszykowaniu się i pomyślnym wyniku ofiar Ateńczycy na dany znak ruszyli pędem przeciw barbarzyńcom”.

Musieli przebiec odległość niemal półtora kilometra! Czy jakikolwiek dzisiejszy średniodystansowiec pokonałby ten morderczy dystans w pełnym rynsztunku hoplity, ważącym kilkadziesiąt kilogramów? Cóż, dzisiejsi komentatorzy nie wierzą w nadludzką siłę ówczesnych herosów i oceniają, że Ateńczycy dopiero jakieś sto metrów przed linią nieprzyjaciół „ruszyli pędem”... Dalszy opis bitwy potwierdza słuszność taktyki przyjętej przez ateńskich strategów. Oddajmy głos Herodotowi:

„Persowie, widząc nadbiegających, gotowali się ich przyjąć i przypisywali to zgubnemu niewątpliwie szaleństwu Ateńczyków, kiedy ujrzeli, że są w małej liczbie i pędzą cwałem, nie rozporządzając ani jazdą, ani łucznikami. Tak myśleli barbarzyńcy. Lecz Ateńczycy, skoro zwarli się z nimi w gęstych szeregach, walczyli chwalebnie. Pierwsi bowiem ze wszystkich, jakich znamy Hellenów, szturmowym krokiem ruszyli na nieprzyjaciół, pierwsi znieśli widok medyjskiej odzieży i noszących ją mężów; bo dotychczas nawet sam dźwięk imienia Medów wzbudzał w Hellenach trwogę.Długo trwała ta bitwa pod Maratonem. Wprawdzie w centrum szyku bojowego zwyciężyli barbarzyńcy tam, gdzie stali sami Persowie i Sakowie; w tym więc punkcie byli oni górą i, przerwawszy szeregi, ścigali wroga w głąb kraju. Ale na obu skrzydłach zwyciężyli Ateńczycy i Platejczycy, po czym pozwolili uciekać pobitej części barbarzyńców, ściągnęli oba skrzydła i walczyli przeciw tym, którzy przerwali środek; tak Ateńczycy odnieśli zwycięstwo. Uciekających Persów ścigali i wycinali w pień, aż dotarli do morza; tu zażądali ognia i dobrali się do okrętów”.

Cóż, zwycięstwo było bezapelacyjne, ale nie oznaczało kompletnej klęski wroga. Stracił on wprawdzie ponad 6 tys. wojowników, a Ateńczycy niespełna 200 (do tego doszły jeszcze straty wśród Platejczyków i niewolników), ale nadal dysponował przewagą liczebną. Zachował również dostateczną liczbę statków, skoro zdołał zaokrętować kilkanaście tysięcy żołnierzy i… ruszyć z tą siłą na Ateny.

Właśnie wtedy stratedzy wysłali biegacza do Aten. Nie tylko poinformował on obywateli o zwycięstwie, lecz – przede wszystkim! – uprzedził o zagrożeniu, a na dystansie, jaki pokonał (42 km 192 m) rozgrywany jest najsłynniejszy z nowożytnych biegów. Zapomina się przy tym, że śladem biegacza ruszyła cała armia ateńska, aby zdążyć do miasta przed Persami. Zdążyła. Najeźdźcy wrócili do domu, nie zdobywszy Aten. (Czy wobec tego maraton nie powinien być rozgrywany również w konkurencji drużynowej?). Dopiero wyczyn pierwszego maratończyka, a następnie 10 tys. jego kolegów przesądził o triumfie pod Maratonem. Po raz pierwszy odparto największą potęgę ówczesnego świata. Po raz pierwszy wschodni despota uległ wspólnocie wolnych obywateli.

Dodało to sił 10 lat później najmężniejszym Spartan z mężnych w wąwozie termopilskim i połączonej flocie helleńskiej (z głównym udziałem Aten) pod Salaminą, a jeszcze rok później – armii miast-państw greckich pod Platejami. Nie dała Grekom rady cała potęga Persji pod przewodem następnego króla – Kserksesa. Wojna trwała jeszcze kilka dziesiątków lat – już poza Grecją właściwą – i zakończyła się wygraną cywilizacji helleńskiej.

Artykuł został opublikowany w 8/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.