Przez 80 lat, które dzielą nas od zakończenia drugiej wojny światowej, problem ofiar wśród polskich dzieci nie zajmował zbyt wiele miejsca. Historycy, publicyści i politycy skupiali się zazwyczaj na zliczaniu ofiar bezpowrotnych lub też szacowaniu strat materialnych. Były to jednak kwestie wyłącznie ze świata dorosłych, w którym nie było w zasadzie miejsca dla najmłodszych i ich problemów.
Dopiero ostatnie lata przyniosły w tej kwestii pewną odmianę. Pojawiły się muzeum poświęcone dziecięcemu obozowi przy ul. Przemysłowej w Łodzi oraz kilka publikacji wydanych przez IPN. Bezpowrotnie straconych zostało jednak kilkadziesiąt lat, na przestrzeni których pomijano zwykle wśród relacjodawców najmłodszych świadków, nie mówiąc już w ogóle o pochyleniu się nad ich własną wojenną traumą. A było przecież o co zapytać. Dzieci, pomimo –wynikającej z wieku – ograniczonej percepcji, były przecież uczestnikami w zasadzie wszystkich zdarzeń – zjawisk, w których brali udział dorośli. Reprezentowały też one wszystkie rodzaje postaw, którymi charakteryzowało się społeczeństwo polskie w czasie okupacji niemiecko-sowieckiej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.