Komuniści wierzyli, że wystarczy zniszczyć podstawy funkcjonowania państwa burżuazyjnego i od razu zapanuje powszechna sprawiedliwość i dobrobyt. Dziś trudno w to uwierzyć, ale w pierwszych miesiącach sprawowania władzy bolszewicy zakazali posługiwania się pieniądzem („głównym narzędziem eksploatacji pracujących”), zlikwidowali banki, wprowadzili powszechny obowiązek pracy, zmuszając najzamożniejsze rodziny, tzw. burżujów, do pracy fizycznej na rzecz społeczeństwa. W Moskwie, Piotrogrodzie i innych miastach imperium codziennym widokiem były tłumy arystokratów i innych ludzi, zajmujących w poprzednim ustroju wyższe szczeble na drabinie społecznej, sprzątających ulice i wykonujących inne prace społeczne.
Przywódcy bolszewików początkowo traktowali podstawowe założenia marksizmu jako swoistą „biblię komunizmu”. Marks stał na stanowisku, że zwycięstwo rewolucji komunistycznej początkowo możliwe będzie jedynie w krajach z rozwiniętą gospodarką i z liczną klasą robotniczą. Rosja natomiast była krajem stosunkowo zacofanym, w przeważającej części rolniczym, gdzie robotnicy przemysłowi stanowili jedynie mały odsetek społeczeństwa (maksymalnie 10 proc.). Dlatego od rewolucji październikowej 1917 r. Lenin i jego poplecznicy czekali na podobne przewroty w państwach zachodnich. Uważano, że pożoga pierwszej wojny światowej doprowadzi do wybuchu rewolucji w Niemczech, we Francji, w Wielkiej Brytanii, a być może nawet w Stanach Zjednoczonych.
Rzeczywiście, punktowo doszło do takich wybuchów: proklamowano Węgierską Republikę Rad, kilka powstań komunistycznych zanotowano w Niemczech, pod wpływem propagandy komunistycznej zbuntowała się część armii francuskiej, ale te wszystkie próby wywołania rewolucji światowej były jednak nadzwyczaj skromne w porównaniu z oczekiwaniami Kremla. Co gorsza, na niczym spełzły próby założenia Polskiej Republiki Rad. Proklamowana w Białymstoku latem 1920 r. przez polskich komunistów, na czele z Dzierżyńskim, Czerwona Polska padła po niecałych dwóch tygodniach. Naród polski nie przyjął ideologii komunistycznej. Dodajmy, że na początku sierpnia 1920 r., gdy wydawało się, że zahartowane w ogniu wojny domowej armie Tuchaczewskiego zmiażdżą wojsko dopiero co odrodzonej Rzeczypospolitej, bolszewiccy ideolodzy rozpoczęli snucie swojej wielkiej opowieści. Według niej Armia Czerwona u bram Warszawy wcale nie walczy z narodem polskim, lecz wykonuje swą dziejową misję – niesie rewolucję komunistyczną do Berlina, Wiednia i Paryża.
Oddziały rabunkowe
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.