To, że musi istnieć, udowodniono na papierze. Dopiero później dostrzeżono ją na niebie

To, że musi istnieć, udowodniono na papierze. Dopiero później dostrzeżono ją na niebie

Dodano: 
Zdjęcie wykonane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (w bliskiej podczerwieni - NIRCam) w szerokim polu widzenia, pośrodku układ Neptuna z widocznymi pierścieniami
Zdjęcie wykonane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (w bliskiej podczerwieni - NIRCam) w szerokim polu widzenia, pośrodku układ Neptuna z widocznymi pierścieniami Źródło: Wikimedia Commons / NASA
23 września 1846 roku w berlińskim obserwatorium astronom Johann Galle wraz ze swoim asystentem Heinrichem d’Arrestem skierowali teleskop w niebo, aby sprawdzić pewną niezwykłą hipotezę. Udało się. Kilka godzin później znaleźli na niebie nowy obiekt. Planetę, która otrzymała nazwę Neptun.

Neptun był ósmą planetą Układu Słonecznego. W jego odkryciu nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że astronomowie nie znaleźli go przypadkiem. Obecność Neptuna w takim, a nie innym miejscu została wcześniej dokładnie obliczona. Planeta po prostu musiała się tam znajdować.

Tajemnicza siła wokół Urana

Początki odkrycia planety Neptun sięgają roku 1781. Wtedy to William Herschel odkrył Uran. Była to pierwsza odkryta planeta od czasów starożytności. Z czasem zauważono jednak, że jego ruch nie do końca zgadza się z przewidywaniami wynikającymi z praw grawitacji Newtona. Orbita wydawała się lekko „zakłócona”, jakby Urana „popychała” jakaś niewidzialna siła. Astronomowie zaczęli podejrzewać, że przyczyną, a zarazem „winowajcą” takiego stanu rzeczy może być nieznana planeta znajdująca się jeszcze dalej od Słońca.

Dwóch badaczy, niezależnie od siebie, podjęło się karkołomnego zadania – zamierzali przewidzieć położenie hipotetycznej planety tylko na podstawie obliczeń matematycznych. Francuz Urbain Le Verrier i Anglik John Couch Adams wykorzystali obserwacje Urana i prawa Newtona, aby policzyć, gdzie powinna znajdować się tajemnicza planeta. Tym samym, zamiast szukać po omacku na niebie, można było wskazać dokładny rejon, gdzie należało spojrzeć przez teleskop.

Zdjęcie Neptuna wykonane przez sondę kosmiczną Voyager 2 w 1989, przetworzone dla uzyskania koloru zbliżonego do naturalnego

Le Verrier przesłał swoje wyniki do Berlińskiego Obserwatorium. Johann Galle i Heinrich d’Arrest wzięli do ręki najnowsze mapy nieba i zaczęli porównywać je z tym, co widzieli przez teleskop. Już pierwszej nocy zauważyli obiekt, którego nie było na mapach, a który przesuwał się względem gwiazd tła. Tak odkryto Neptuna – niemal dokładnie w miejscu, które wskazał Le Verrier.

Odkrycie Neptuna było to pierwsze w dziejach odkrycie planety dzięki matematyce, a nie przypadkowemu wypatrzeniu przez teleskop. Jego znalezienie wywołało jednak przy okazji spór. Kto bardziej zasłużył na miano odkrywcy nowej planety? Adams, który również miał poprawne obliczenia, czy Le Verrier którego prace doprowadziły bezpośrednio do odkrycia. Ostatecznie uznano, że obaj matematycy zasłużyli na uznanie za przewidzenie istnienia planety, a Galle i d’Arrest – za jej rzeczywiste zaobserwowanie.

Neptun nie tylko „powiększył” Układ Słoneczny, ale też udowodnił potęgę fizyki Newtona. To wydarzenie pokazało, że dzięki matematyce można przewidzieć istnienie obiektów, które są niewidzialne dla ludzkiego oka.

Już kilkanaście dni po odkryciu planety udało się znaleźć jej największy księżyc – Trytona. Ponad sto lat później sonda Voyager 2 w 1989 roku przeleciała obok Neptuna, odsłaniając jego błękitne burze, pierścienie i tajemnicze księżyce.

Czytaj też:
Najkrótszy dzień w historii Ziemi. Dlaczego planeta przyspiesza?
Czytaj też:
Anomalie pod Antarktydą. "Dotąd nie spotkaliśmy się z czymś takim"
Czytaj też:
Kratery uderzeniowe dookoła nas. Jest ich więcej, niż mogliśmy sądzić

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl