PIOTR WŁOCZYK: Czym jeździła rumuńska „elita” z czasów komunizmu?
THOMAS KUNZE: Komunistyczna nomenklatura w Rumunii znała prostą zasadę: im ciemniejszy kolor pojazdu, tym ważniejsza osoba siedzi w środku. Mniej ważni dyrektorzy jeździli więc białymi daciami, sekretarze jeździli pastelowymi autami, a czarne dacie należały do ministrów.
„Geniusz Karpat”, jak rozumiem, omijał jednak czarne dacie szerokim łukiem?
Pierwszy samochód Dacii, który zjechał w 1968 r. z linii produkcyjnej, został przekazany Ceauşescu, ale faktycznie przywódca Rumunii nie zamierzał aż tak zbliżać się do ludu, żeby jeździć takim autem. Gustował przede wszystkim w mercedesach 600. Oprócz nich uwielbiał też cadillaki i rolls-royce'y. Na swoje ukochane polowania jeździł jeepami, potem sprawił sobie terenowego mercedesa. Gdy jednak w latach 80. pogorszyły się relacje z Zachodem, obrażony Ceauşescu przesiadł się do rumuńskiej terenówki ARO.
Limuzyna Ceauşescu była nie do pomylenia z żadnym inny autem. Miała rejestrację 1-B-111. „B” oznaczało oczywiście Bukareszt. Milicja wiedziała, że do aut z tablicami rejestracyjnymi z zakresu 1-B-100 do 1-B-199 nawet nie ma co podchodzić. Były to bowiem auta z floty rodziny Ceauşescu.
Wspomniał pan, że polowania były pasją rumuńskiego dyktatora. To samo w sobie nie jest chyba niczym niezwykłym – każdy szanujący się dyktator lubi sobie postrzelać od czasu do czasu.
Tylko że w 1989 r. w Rumunii istniało 350 specjalnych stref polowań, które przeznaczone były wyłącznie dla niego. Stanowiły one 22 proc. powierzchni rumuńskich lasów...
Nawet w realiach wszechwładzy komunistycznej takie coś było chyba nie do pomyślenia w innych krajach obozu sowieckiego?
Rzeczywiście, w porównaniu z Gierkiem, Honeckerem i Kádárem Ceaușescu żył jak monarcha. Po jego śmierci Rumuni uzyskali potwierdzenie tego, czego każdy domyślał się od lat. Bogactwo, w jakim żyła rodzina Ceaușescu, było oszałamiające. Posiadłości panujących rozsiane były po całym kraju. Domy te urządzone były obrzydliwie kiczowato, choć kosztowały fortunę. O smaku pierwszej rodziny Rumunii najlepiej świadczy zamiłowanie do ogromnych kryształowych żyrandoli. Wszechobecne były łby jeleni, tony porcelanowych ozdóbek, baldachimy i obowiązkowe złote krany. Pasją pierwszej rodziny było kolekcjonowanie drogich samochodów.
Każdy dyktator boi się o swoje życie. Ceauşescu również pod tym względem wyróżniał się na tle innych przywódców państw socjalistycznych?
Nicolae i Elena mieli absolutną paranoję na punkcie bezpieczeństwa. Z uwagi na ciągłe poczucie zagrożenia Ceaușescu otaczał się chmarą ochroniarzy. Nawet Breżniew stroił sobie z tego żarty! W 1976 r. gospodarz Kremla opowiedział Erichowi Honeckerowi w prywatnej rozmowie o odwiedzinach małżeństwa Ceaușescu w Mołdawskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej: „Ceauşescu przywiózł 28 ludzi w obstawie. Schowali się w krzakach w ogrodzie. Nieźle pokłuli się w tych krzakach kolcami”.
Elena faktycznie była tak straszną kobietą czy to tylko czarna legenda?
Była to osoba niezwykle mściwa i żądna władzy. Miała jak najgorszy wpływ na swojego męża. Rumuni nienawidzili jej i bali jej się równocześnie. Była dwa lata starsza od męża, ale zmieniła sobie datę urodzin na rok 1919, dzięki czemu na papierze stała się od niego młodsza o jedną wiosnę. Urodziła się w bardzo prostej rodzinie i miała tylko podstawowe wykształcenie. Wstydziła się tego, więc gdy miała już władzę, zapragnęła zyskać wyższe wykształcenie – upatrzyła sobie chemię i szybko załatwiła sobie odpowiedni dyplom. Lubowała się w kolekcjonowaniu tytułów naukowych. Szybko stała się niekwestionowanym numerem dwa w kraju.
Nicolae Ceaușescu po dojściu do władzy nie zapomniał też jednak o reszcie swojej rodziny...
Rządy Ceaușescu można nazwać dynastycznym neostalinizmem. Jego rodzina właściwie przejęła państwo na własność. Żona Ceaușescu Elena była w istocie rzeczy jego zastępczynią, rządziła kadrami Rumuńskiej Partii Komunistycznej. Jego bracia kontrolowali ministerstwa rolnictwa, spraw wewnętrznych i aparat propagandy.
Z trojga dzieci małżeństwaCeaușescu najmłodszy syn Nicu traktowany był od początku jako następca tronu. Od 1983 r. 33-letni wówczas Nicu szefował komunistycznej młodzieżówce. Miała to być trampolina do prawdziwej kariery. Nicu nie grzeszył bystrością umysłu, był za to agresywny i generalnie nie budził sympatii w społeczeństwie. Uchodził wręcz za sadystę. Jego alkoholowym ekscesom nie było końca. Mieszkańcy Bukaresztu drżeli przed jego ulicznymi rajdami drogimi samochodami. Z jego winy doszło w końcu do wypadku samochodowego, w którym zginęła kobieta. Całą sprawę oczywiście skrzętnie zatuszowano.
O megalomanii przywódcy Rumunii moglibyśmy chyba rozmawiać godzinami?
Nic nie obrazuje tego tematu lepiej niż dwa gigantyczne projekty z lat 80., a przypomnę, że rumuńska gospodarka była w tym okresie na dnie. Pierwszym był rozpoczęty jeszcze przez poprzednika Ceaușescu projekt kanału Dunaj-Morze Czarne. W dużej części zbudowali go więźniowie. Otwarto go w 1984 r. Gospodarcze znaczenie tego szlaku nigdy nie było jasne, ale nie o to w tej konstrukcji chodziło. Miał to być pomnik dla Ceaușescu.
Drugim megaprojektem, który również nie miał większego sensu, był Dom Ludowy w sercu Bukaresztu. Zburzono całą dzielnicę z wieloma zabytkowymi budynkami i kościołami, by postawić to monstrum. Na budowie pracowało 20 tys. robotników w systemie trzyzmianowym. Mieszczący w sobie 7 tys. pomieszczeń Dom Ludowy kosztował ok. 2 mld dol. Rumuni szybko jednak wymyślili dla tego budynku inną – ironiczną – nazwę: „dom zwycięstwa nad ludem”. Marzeniem Ceaușescu było wygłoszenie przemówienia z balkonu Domu Ludowego. Dyktator został jednak zabity, zanim udało się dokończyć ten megaprojekt.
Całkowite zakazanie aborcji też można podpiąć pod megalomanię rumuńskiego dyktatora? Zapewne nie chodziło mu o względy religijno-moralne.
Dokładnie. Ceaușescu zamarzył sobie, że na przełomie wieków będzie rządził 30-milionowym narodem. Od 1966 r. aborcja była – poza nielicznymi wyjątkami – zakazana. Spod tego prawa wyjęte były kobiety po 45. roku życia. W Rumunii nie produkowano środków antykoncepcyjnych ani nie sprowadzano ich z zagranicy. W zakładach pracy prowadzono przymusowe badania ginekologiczne, aby jak najszybciej wykrywać ciąże. Podziemie aborcyjne było ścigane przez... Securitate.
Oczywiście nie to było głównym zadaniem Securitate.
Rumuńska tajna policja musiała koić paranoidalne lęki Ceaușescu przed rzekomymi spiskami. Za przykładem KGB Nicolae Ceauşescu kazał inwigilować członków rumuńskiej nomenklatury. Elena lubowała się w oglądaniu nagrań zrobionych ukrytą kamerą w domu sekretarza KC do spraw stosunków międzynarodowych. Bardzo interesowało ją to, co niewierna żona sekretarza robiła z kochankami...
Od 1972 r. Securitate było już pod totalną kontrolą Ceaușescu, stała się jego osobistą policją polityczną. Oficjalnie w socjalistycznej Rumunii nie było więźniów politycznych. Ceaușescu zamykał dysydentów w aresztach domowych i – korzystając z wzorców sowieckich – w szpitalach dla psychicznie chorych, gdzie panowały potworne warunki.
Co było powodem utraty przez Ceaușescu kontaktu z rzeczywistością i popadnięcia w megalomanię? Przecież początki jego rządów jak na standardy komunistycznego aparatczyka wyglądały nie najgorzej.
Czytaj też:
Sowiecka wyspa kanibali
Po tym, gdy w 1965 r. stał się następcą Gheorghe'a Gheorghiu-Deja, Ceaușescu rozpoczął liberalizację systemu komunistycznego w Rumunii. Gdy jednak na dobre umocnił swoją władzę, wrócił do swoich stalinowskich korzeni. Od początku lat 70. rządy Ceaușescu stawały się coraz bardziej autokratyczne, jego ego i jego kult zaczęły urastać do niebotycznych rozmiarów.
W 1971 r. Ceaușescu wybrał się w podróż do Chin i Korei Północnej. Spotkanie z Mao wywarło na nim wielkie wrażenie, zafascynował go kult, jakim otaczany był ten człowiek. Wizyta u Kim Ir Sena tylko ugruntowała tę fascynację kultem przywódcy. Ceaușescu wrócił z tych podróży jako inny człowiek. Wtedy narodziła się jego megalomania.
Ceaușescu był wyjątkiem wśród przywódców komunistycznych w bloku wschodnim. W innych krajach komunistycznych władza była w większym lub mniejszym stopniu kolektywna. Politbiura odgrywały ważne role. W Rumunii ten organ był tylko elementem dekoracyjnym.
Porozmawiajmy chwilę o tym, jak Ceaușescu po mistrzowsku wykorzystywał naiwność Zachodu. Po wojnie sześciodniowej Rumunia jako jedyne państwo nie zerwała stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Gdy rok później w Czechosłowacji do władzy doszli reformatorzy, Ceaușescu opowiedział się przeciwko interwencji Moskwy. Jak wyglądały kulisy tej gry?
Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka wydawało się, że Ceaușescu prowadził politykę zagraniczną, na którą nie mógł sobie pozwolić żaden inny przywódca państwa satelickiego Moskwy. Wydawało się wręcz, że Bukareszt staje w opozycji do Kremla. Jednak po bliższym przyjrzeniu się tej sprawie szybko się okazuje, że był to tylko teatr.
Rumunia nie wzięła udziału w zgnieceniu czechosłowackich reform i już następnego dnia po interwencji Ceaușescu potępił działania Moskwy. Był to bardzo przebiegły manewr. W rzeczywistości bowiem Ceaușescu był przeciwny reformatorskiej polityce Alexandra Dubčeka, ponieważ w polityce wewnętrznej szedł dokładnie w drugą stronę. Jego sprzeciw wobec Moskwy miał być jedynie wentylem dla frustracji rumuńskiego społeczeństwa, w którym silne były resentymenty rosyjskie. Ceaușescu bardzo umiejętnie wykorzystywał te nastroje, budując swoją popularność w narodzie. Były ambasador Rumunii w Paryżu, Victor Dimitriu, twierdzi nawet, że zachowanie Ceaușescu w czasie kryzysu wokół interwencji w Czechosłowacji było uzgodnione z Moskwą...
W przypadku Izraela Ceaușescu miał bardzo konkretny powód, by utrzymywać relacje z tym państwem. Rumunia pod jego rządami dosłownie sprzedawała swoich żydowskich obywateli Izraelowi. Sprzedaż wiz wyjazdowych dla rumuńskich Żydów była bardzo zyskownym interesem – sztuka kosztowała od 2 do 50 tys. dol. – więc siłą rzeczy zależało Ceaușescu na jak najlepszych relacjach z Izraelem.
Jak reagowała na to wszystko Moskwa?
W ogóle nie reagowała. Włodarze Kremla pogodzili się z tym, że w Rumunii istniała bardzo specyficzna forma „realnego socjalizmu”. Był to neostalinizm o bardzo silnym nacjonalistycznym zabarwieniu. Ceaușescu żerował na lękach społeczeństwa przed „zagrożeniem słowiańskim”, ale bardzo dbał, by nie przekroczyć granicy tolerancji Kremla. Sowieccy przywódcy doskonale rozumieli, że to był tylko teatr. Cenili sobie spokój w Rumunii, to było dla nich najważniejsze. Mieli pewność, że pod rządami Ceaușescu komunizm w Rumunii nie będzie zagrożony.
Zachód jednak długie lata dawał się nabierać na te sztuczki...
Tak, Ceaușescu uważany był przez zachodnich przywódców za konia trojańskiego w bloku wschodnim. Stał się on ulubionym komunistą Zachodu. Szczególnie USA pokładały wielkie nadzieje w Ceaușescu. Dzięki temu do Rumunii płynął przez długi czas szeroki strumień kredytów zza żelaznej kurtyny. Pokazywało to, jak mało „wolny świat” rozumiał realia komunistycznego świata. Rumuński dyktator powiedział kiedyś w prywatnej rozmowie ze swoimi zaufanymi ludźmi: „Spryt musi się stać naszą cechą narodową”. I faktycznie, chłopski spryt Ceaușescu pozwalał wyprowadzać mu Zachód w pole przez 20 lat.
Ten teatr z „autonomiczną” rumuńską polityką zagraniczną skończył się kilka miesięcy przed egzekucją dyktatora.
Gdy Ceaușescu spotkał się z Gorbaczowem w czerwcu 1989 r., cały blok wschodni chylił się ku upadkowi. Pamiętajmy, że Ceaușescu przez lata uchodził za człowieka, który optował za ograniczaniem wpływu Moskwy na wewnętrzne sprawy krajów satelickich. Podczas tamtego spotkania rumuński dyktator zażądał jednak od ZSRS interwencji wojskowej w bloku wschodnim, by powstrzymać zmiany... Oczywiście ta opcja nie wchodziła wtedy w grę.
Polakom lata 80. kojarzą się jak najgorzej pod względem poziomu życia. Jednak nasze problemy w porównaniu z tym, co działo się wtedy w Rumunii, wydają się tylko niewielkimi niedogodnościami...
Chroniczne braki w zaopatrzeniu zbiegły się z zaostrzającym się od 1984 r. kryzysem naftowym. Ze względu na brak prądu i surowców zamykano fabryki, nie wypłacając pensji pracownikom. Wkrótce Rumuni nie tylko głodowali, lecz także marzli. Na porządku dziennym były przerwy w dostawie prądu i gazu. Poza paroma wyjątkami w Bukareszcie nie włączano na noc oświetlenia ulic. Od 1986 r. temperatura w bukareszteńskich blokach z wielkiej płyty nie mogła przekraczać zimą 12 st. C. Nierzadko bywała niższa, bo całkowicie wyłączono centralne ogrzewanie. Cały naród chodził spać w czapkach i płaszczach. Benzyna stała się rarytasem. W 1985 r., w momencie kulminacyjnym kryzysu energetycznego, na kilka dni całkowicie zakazano użytkowania samochodów prywatnych. Potem do 1989 r. obowiązywał częściowy zakaz jeżdżenia samochodami w niedzielę. W jedną niedzielę mogły jeździć pojazdy o numerach rejestracyjnych zaczynających się na parzystą cyfrę, w kolejną – na nieparzystą. W 1981 r. znów wprowadzono zniesione w 1954 r. racjonowanie żywności. W latach 80. zaopatrzenie w podstawowe produkty coraz bardziej się pogarszało. Na olej, mleko, masło i cukier obowiązywały kartki. Nie obejmowały one mięsa. Nie oznaczało to jednak, że dawało się je kupić. Wprost przeciwnie – nie było go nawet tyle, żeby dało się je racjonować. Od połowy lat 80. przeżyć mógł właściwie jedynie ten, kto miał rodzinę na wsi.
Dlaczego Ceaușescu został zabity w tak dramatycznych okolicznościach? Jego partyjni towarzysze, którzy przejmowali właśnie władzę, bali się, że podczas oficjalnego procesu Ceaușescu zacznie prać brudy?
Nie ma na to oczywiście żadnych namacalnych dowodów, ale faktycznie można się domyślać, że mógł to być jeden z powodów błyskawicznej egzekucji małżeństwa Ceaușescu. Nowe kierownictwo kraju wiedziało, że nie można rozpocząć nowych rządów dopóty, dopóki małżeństwo Ceaușescu żyje. Proces, przeprowadzony w ekspresowym tempie – nie trwał nawet godziny – był farsą. Ceaușescu odmówiono nawet zwyczajowego zwrotu „pan”, sędzia zwracał się do niego per „ty”. Trzeba jednak przyznać, że małżonkowie do końca trzymali fason. Wszystko to zupełnie niezasłużenie dało tej dyktatorskiej parze swego rodzaju aureole męczenników.
Ten proces i egzekucja dały początek nowej, postkomunistycznej Rumunii. Niemal z dnia na dzień zniknęły stare struktury władzy, choć polityczni gracze pozostali ci sami. Wykazali się oni niezwykłą elastycznością, przemieniając się w demokratów. Niektórzy z nich do dziś zajmują w Rumunii wysokie stanowiska i otoczeni są szacunkiem...
Thomas Kunze (ur. 1963) jest niemieckim historykiem i publicystą. Specjalizuje się w historii bloku wschodniego, w Polsce ukazała się właśnie jego książka o dyktatorze Rumunii pt. „Ceauşescu. Piekło na ziemi”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.