Oto cztery świadectwa, a właściwie urywki świadectw, traktowania homoseksualizmu w przeszłości. Pierwsze – Księga Rodzaju i Księga Kapłańska ze Starego Testamentu – sięga 1,5 tys. lat p.n.e. Następne – dziennik Ksenofonta z początku IV w. p.n.e. oraz biografie cesarzy rzymskich z początku II w. n.e. – dotyczą antyku greckiego i łacińskiego, a więc są młodsze od starotestamentowej Biblii odpowiednio o tysiąc i o półtora tysiąca lat. Wreszcie ostatnie świadectwo mówi o obyczajach z pierwszej połowy XIX w. w brytyjskiej flocie wojennej. Chociaż od naszej epoki dzieli je zaledwie 200 lat, a od opisu zniszczenia Sodomy i Gomory aż 3,3 tys. lat, to trudno oprzeć się wrażeniu, że pod względem potępienia i najsurowszego karania homoseksualistów właśnie ze starożytnym Izraelem łączyło wielkie imperium ery nowożytnej więcej.
Bierzcie córki!
Rozdział Biblii o zniszczeniu Sodomy i Gomory zawiera na początku opis odwiedzin dwóch aniołów (pod postacią zwykłych wędrowców) w domu bratanka biblijnego patriarchy Abrahama – sprawiedliwego Lota. Kiedy inni mieszkańcy Sodomy dowiedzieli się o przybyciu podróżnych, zaatakowali dom Lota, domagając się, aby oddał im swych gości i by mogli nasycić swe żądze.
Czytaj też:
Ogień nad Sodomą
W rozdz. 19 Księgi Rodzaju czytamy:
„(4) Zanim się położyli, mieszkańcy miasta, mężowie Sodomy, od najmłodszego do najstarszego, otoczyli dom, cała ludność z najdalszych stron,
(5) Wywołali Lota i rzekli do niego: Gdzie są ci mężowie, którzy przyszli do ciebie tej nocy? Wyprowadź ich do nas, abyśmy z nimi poigrali.
(6) Wtedy Lot wyszedł do nich do bramy, zamknął drzwi za sobą.
(7) I rzekł: Bracia moi, proszę, nie czyńcie nic złego!
(8) Oto mam dwie córki, które jeszcze nie poznały mężczyzny, wyprowadzę je do was, a wy czyńcie z nimi, co wam się podoba, tylko tym mężom nic nie czyńcie, bo weszli pod cień strzechy mojej.
(9) Ale oni odparli: Idź precz! I mówili: Jeden jedyny przyszedł tu jako przybysz, a teraz chce być sędzią. Postąpimy z tobą gorzej niż z nimi. Potem bardzo napierali na tego męża, na Lota, i podeszli, aby wyłamać drzwi”.
Zauważmy, że Lota do tego stopnia przeraziła perspektywa złamania powinności gospodarza wobec przybyszów zdanych na jego opiekę – i na dodatek oddania ich wszetecznym lubieżnikom, agresywnym i pragnącym widocznie nowych doznań – że był gotów nawet oddać sąsiadom swe dwie córki, „które nie poznały jeszcze mężczyzny”. Napastnicy mogli postąpić z dziewczętami, „jak im się podoba”. Perspektywa heteroseksualnego gwałtu na rodzonych córkach mniej go przeraziła (jeśli w ogóle) niż gwałt homoseksualny na przygodnych gościach. Nie doszło do tego, bo litościwi aniołowie wciągnęli gospodarza do środka domostwa, zawarli drzwi, a napastników porazili ślepotą, tak że nie mogli znaleźć wejścia.
W Księdze Rodzaju czytamy dalej:„Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana z nieba. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność”. Ocalał tylko Lot i jego dwie córki, bo żona, która wbrew zakazowi obejrzała się za siebie, została zamieniona w słup soli.
W rozdz. 20 Księgi Kapłańskiej czytamy zaś expressis verbis: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną tak, jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą karani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli”.
Na los, jaki spotkał grzesznych sodomitów, i na zapisy Księgi Kapłańskiej wielokrotnie powoływano się w ciągu następnych kilkudziesięciu wieków w różnych kulturach i epokach, stosując karę śmierci za akty homoseksualne. W Wielkiej Brytanii wymierzano ją do połowy XIX w. (naszej ery!). Do dziś grozi ona w Afganistanie, Arabii Saudyjskiej, Czeczenii, Iranie, Jemenie, Mauretanii, Sudanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich (bez Dubaju) oraz w 12 (z 36) stanach Nigerii.
Hoplita i chłopiec
Starożytni Grecy – wbrew głoszonym dla taniej sensacji opiniom – nie składali się z samych homoseksualistów i wysoko cenili małżeństwo. Mężczyzna, który do 35. roku życia nie ożenił się ani nie miał legalnego potomstwa, znajdował się w greckich polis (miastach-państwach) pod pręgierzem opinii publicznej, a nawet musiał płacić kary. Jednakże stosunki homoseksualne nie raziły. Bywały akceptowane zwłaszcza między dojrzałym obywatelem, odgrywającym rolę mentora, a dorastającym młodzieńcem (efebem), który kształcił się pod jego kierunkiem. Wystąpił nawet sławny i poważany w całej Helladzie homoseksualny Święty Zastęp w Tebach, składający się z 300 doborowych hoplitów (ciężkozbrojnych piechurów) – mężczyzn i młodzieńców – którzy przysięgli sobie wierność aż po śmierć na polu walki. Notabene był to jedyny oddział, który potrafił pokonać Spartan, i to dwukrotnie – pod Tegyrą (375 r. p.n.e.) i Leuktrami (371 r. p.n.e.).
Grecy nie tyle przechodzili nad homoseksualizmem do porządku dziennego jak nad czymś wstydliwym, ile traktowali go jako zwyczajną część tego porządku. Świadczy o tym np. słynny dziennik Ksenofonta z wyprawy wojennej, jaką przeciw swemu perskiemu władcy zorganizował satrapa Cyrus. Satrapa zginął w walnej bitwie, a ponad 10 tys. jego greckich najemników – którzy zwyciężyli Persów na swym odcinku – nie poddało się, ale ruszyło z okolic Babilonu przez krainy Azji Mniejszej, pokonując wrogie plemiona, głód, góry i śniegi, ku wybrzeżu Morza Czarnego. Ta ich legendarna – a przecież prawdziwa! – anabazis (czyli „droga pod górę”, lata 401–399 p.n.e.) zakończyła się powodzeniem. Duża w tym zasługa samego Ksenofonta, obranego wodzem po zdradzieckim zamordowaniu innych strategów przez Persów.
Niejako mimochodem zauważa on („Wyprawa Cyrusa”, Czytelnik 2003, przekład Władysław Madyda), że armii greckiej towarzyszyli: zwierzęta juczne z łupem oraz tłumy jeńców, które opóźniały pochód. Strategowie odbierali żołnierzom tę ich własność, a „żołnierze słuchali, chyba że ktoś ukradkiem zabrał ze sobą ładnego chłopca albo kobietę gwoli miłości”. Zauważmy kolejność: chłopca albo kobietę. Pisze też o sojuszniku trackim, Seutesie, który kazał wymordować wziętych do niewoli przeciwników. I oto:
[...] pewien człowiek z Olintu imieniem Epistenes, miłośnik chłopców… widząc, że jakiś piękny, w lekką tarczę uzbrojony chłopiec, który był właśnie w wieku dojrzewania, ma umrzeć, podbiegł do Ksenofonta i błagał o pomoc dla pięknego chłopca. Ksenofont podszedł więc do Seutesa i prosił go, aby nie zabijał chłopca. Opowiedział mu o usposobieniu Epistenesa i o tym, jak pewnego razu zebrał on cały lochos [sotnię, kompanię – przyp. red.], zwracając uwagę jedynie na urodę żołnierzy, i jak mężnie bił się z tym oddziałem. Seutes zaś zapytał: »Czy chciałbyś, Epistenesie, umrzeć dla tego chłopca?«. On zaś nadstawił karku i powiedział: »Uderz, jeśli chłopiec cię o to poprosi i będzie ci za to wdzięczny«. Seutes zapytał chłopca, czy ma zamiast niego uderzyć Epistenesa. Chłopiec nie pozwolił na to i błagał, aby Seutes nie zabijał ich obu. Wtedy Epistenes objął chłopca i rzekł: »Teraz, Seutesie, musisz walczyć ze mną o tego chłopca, bo go nikomu nie oddam«. A Seutes roześmiał się i machnął ręką na tę sprawę.
Jeśli historia komukolwiek przyznaje rację, to w tym przypadku chyba Seutesowi.
Boski Juliusz
Bitynia kojarzy się nam raczej z żoną Szczęsnego Potockiego, „piękną Bitynką”, znaną z licznych skandali heteroseksualnych, niż z homoseksualną przygodą jednego z najsłynniejszych wodzów w historii – Gajusza Juliusza Cezara (100 r. p.n.e.–44 r. p.n.e.). Rozpoczynał on służbę wojskową w Azji. Tak nazywała się prowincja rzymska obejmująca zachodnią część dzisiejszej Azji Mniejszej przekazana Rzymowi testamentem ostatniego władcy Pergamonu – Attalosa III – w 133 r. p.n.e. Pół wieku później o ziemię tę toczyła się wojna Rzymian z władcą Pontu Mitrydatesem VI. Młodego Cezara wysłano wtedy do władcy Bitynii – Nikomedesa IV – krainy leżącej dalej na północ, nad Morzem Czarnym, aby sprowadził stamtąd okręty potrzebne do oblężenia Mityleny. Cezar wywiązał się z misji znakomicie.