Dzień, który stworzył Polskę. Mieszko I musiał się liczyć z potężnym buntem ludności
  • Leszek LubickiAutor:Leszek Lubicki

Dzień, który stworzył Polskę. Mieszko I musiał się liczyć z potężnym buntem ludności

Dodano: 
Jan Matejko,  „Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P. 965”, z cyklu „Dzieje Cywilizacji w Polsce”, (1889 rok)
Jan Matejko, „Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P. 965”, z cyklu „Dzieje Cywilizacji w Polsce”, (1889 rok)Źródło:Fot: Archiwum autora
Obraz Jana Matejki pokazuje wielki przełom, który stał się fundamentem Polski. Obyło się wówczas bez większych niepokojów zapewne głównie z powodu strachu przed twardym i zdecydowanym władcą.

Gdy w lutym br. Sejm RP ogłosił, że dzień 14 kwietnia od tego roku będzie dniem nowego święta państwowego - Świętem Chrztu Polski - to zdecydowana większość mediów elektronicznych informację tę ilustrowała obrazem Jana Matejki zatytułowanym przez samego Mistrza „Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P. 965”. Już sama data podana w tytule obrazu budzi zdziwienie więc przyjrzyjmy się bliżej temu dziełu malarskiemu.

Obraz należy do cyklu „Dzieje cywilizacji w Polsce” - dwunastu obrazów, nazwanych szkicami, które artysta stworzył w latach 1888-1889. Obejmują one najważniejsze wg Matejki wydarzenia z dziejów cywilizacji Polski, od czasów chrztu państwa piastowskiego (czasy piastowskie to aż 7 dzieł) aż do utraty niepodległości przez Rzeczpospolitą. Owo dzieło Mistrza Jana tak określił jego sekretarz Marian Gorzkowski „Zdaje się, że historyk patrząc na szkice Matejki, do historyi cywilizacyi odnoszące się, mógłby łatwo opisać jej dzieje, bo widząc strój, zwyczaje, architekturę, piętno każdego stulecia, oraz stopień oświaty, może zdobyć i archeologiczne o wszystkiem pojęcia”.

Dlaczego uważa się te obrazy za szkice? Matejko bowiem liczył, że z tych w zdecydowanej większości malowanych na desce niedużych malowideł, w niedalekiej przyszłości powstaną wielkie płótna, jakie miał w zwyczaju tworzyć przedstawiając dzieje swojej ojczyzny. Niestety, stan zdrowia i rychła śmierć wybitnego malarza nie pozwoliła mu zrealizować tych zamiarów. Pozostały więc tylko owe „szkice”, które możemy podziwiać jako samodzielne dzieła na ekspozycji w komnatach Zamku Królewskim w Warszawie. Ciekawostką jest, że obraz mówiący o chrzcie Polski, a więc pierwszy chronologicznie z naszych dziejów, został przez artystę namalowany jako ostatni z tego cyklu. Tak przynajmniej mówią nam obecne naukowe opracowania. Zasygnalizujmy jednak, że sekretarz artysty, Marian Gorzkowski w swoim „pamiętniku” zanotował pod rokiem 1889: „Dnia 13 stycznia, artysta rozpoczął dziesiąty szkic do dziejów cywilizacyi: Chrzest św. przez króla Mieczysława w Polsce”. Dodajmy, że skończył go malować 7 lutego, a więc zajęło mu to trochę ponad trzy tygodnie, a w międzyczasie jeszcze odpoczywał zmęczony chorobą.

Autoportret Jana Matejki. Archiwum autora

O chrzcie Polski w zasadzie nie wiemy nic, oprócz tego, że (także prawdopodobnie) odbył się w Wielką Sobotę 14 kwietnia 966 roku. Nie wiemy bowiem gdzie się odbył (wymienia się Poznań, Gniezno, Ostrów Lednicki, a nawet Pragę czy Ratyzbonę?), w jaki sposób (w rzece czy jeziorze przez zanurzenie, w baptysterium przez polanie głowy wodą), ani kto Mieszka ochrzcił. Innymi słowy, nie mamy pewnych informacji odnoszących się do samego aktu chrztu. Wiemy natomiast, że uroczystość przebiegła spokojnie. A mogło być przeciwnie, bowiem – jak twierdzi Jerzy Strzelczyk „chrystianizacja mogła grozić wybuchem wewnętrznych niepokojów w państwie. Poddani Mieszka nie byli przygotowani na nową wiarę, w ogóle jej nie znali. Nie wiemy, żeby jacyś chrześcijańscy misjonarze przed 966 rokiem docierali do Wielkopolski. Poza wąską elitą możnych Polanie byli rolnikami...(...). Czcząc bóstwa, wierzyli, że odpłacą im one dobrymi plonami, zwycięstwami w wojnach, przyniosą pomyślność nie tyle jednostce, ile całemu plemieniu czy rodowi panującemu".

Jednak wybuchu niepokojów nie było i to nie z przyczyny, że cały lud pragnął nowej wiary, bo tak nie było, co także pokazał na swoim obrazie Matejko (o czym niżej), ale zapewne ze strachu przed twardym i zdecydowanym władcą. Pierwsi Piastowie byli okrutni i nie przebierali w środkach, aby osiągnąć postawiony sobie cel. Pisze August Sokołowski:„Nawrócenie odbyło się zresztą spokojnie, bez użycia gwałtownych środków, chociaż przypuszczać można, że kapelan Dąbrówki Jordan, namozolił się wiele, zanim wiarę chrześcijańską w twardych sercach pogańskich zaszczepił. Słusznie też wyniesiono go na godność biskupią, kiedy w r. 968 Mieszko ufundował pierwsze biskupstwo polskie w Poznaniu”.

Nie Jordan jednak to uczynił, a książę Polan i jego zdecydowane panowanie nad ludem. Niemniej znajdujemy tu wskazówkę, że być może celebrantem był Jordan. Nie wiemy jednak skąd pochodził pierwszy późniejszy biskup misyjny Jordan. Wiemy natomiast, jak pisze prof. Gerard Labuda, że „Dobrawa przybyła na dwór polski z własnymi kapelanami. Mógł się wśród nich znajdować Jordan. Od ówczesnego biskupa ratyzbońskiego, Michała, mógł on otrzymać formalne zezwolenie na towarzyszenie Dobrawie do kraju pogańskiego i wykonywanie funkcji duszpasterskich”.

Mieszko I

Jednak i to nie ma potwierdzenia w źródłach. Możemy tylko żałować, że nikt, kto był wówczas obecny na uroczystości chrztu Mieszka, nie spisał z niej relacji. Być może nie widziano takiej potrzeby, albo nikt z obecnych pisać nie umiał (nie było żadnego delegowanego skryby z zachodu, gdyż wschód Europy ich wtedy nie interesował), lub owa relacja zaginęła w odmętach dziejów. Słowem nie pomyślano, aby sprowadzić na tę uroczystość piśmiennych duchownych, gdyż tylko oni wówczas pisać potrafili. Sto pięćdziesiąt lat później Gall Anonim także o rytuale chrztu nie wspomniał, tak jak i nie znajdziemy tej wiedzy we wcześniejszej kronice Thietmara.

Wiemy tylko, że najpierw odbył się chrzest władcy (i jego najbliższego dworu), bo jak zanotował Thietmar:

I natychmiast w ślad za głową i swoim umiłowanym władcą poszły ułomne dotąd członki spośród ludu i w szatę godową przyodziane, w poczet synów Chrystusa zostały zaliczone.

Gall Anonim potwierdza:

Pierwszy więc książę polski Mieszko dostąpił łaski chrztu za sprawą wiernej żony; a dla sławy jego i chwały w zupełności wystarczy [jeśli powiemy], że za jego czasów i przez niego Światłość niebiańska nawiedziła królestwo polskie.

Czyli tym samym automatycznie chrześcijańskim stało cię całe państwo, ale tylko w sensie politycznym. Nie wszyscy przecież ludzie przyjęli wiarę chrześcijańską tego dnia czy nawet roku. Uważa się, że proces chrystianizacji Polski trwał nawet aż do XIII stulecia.

Czytaj też:
Zagadka „Stańczyka”. Dlaczego Matejko „pomylił” tak ważną rzecz?

Patrząc na obraz Mistrza Jana i jego autorski tytuł na początku wyjaśnijmy, dlaczego Matejko jako datę chrztu zapisał rok 965, skoro ustalono raz na zawsze, że wydarzenie to miało miejsce w roku następnym. Obrał ten rok dlatego, że wtedy to przybyła do Polski Dobrawa, a więc razem z nią przybyło do kraju naszego chrześcijaństwo. Nie mamy jednak pewności, czy najpierw odbył się ślub, czy chrzest księcia. Jeżeli wrócimy do cytowanych wyżej słów Galla, że Mieszko dostąpił łaski chrztu za sprawą wiernej żony, to wszystko wydaje się jasne. U Thietmara także stoi, że ten, który go [tj. Boga] tak srogo prześladował, pokajał się i pozbył na ustawiczne namowy swej ukochanej małżonki jadu...pogaństwa, chrztem świętym zmywając plamę grzechu pierworodnego.

Czyli najpierw ślub, odprawienie siedmiu małżonek, które Mieszko wg tradycji pogańskiej wcześniej posiadał i trwająca kilka miesięcy katecheza, czyli poznanie prawd wiary przez księcia i jego dwór. Potem już chrzest. Ale żebyśmy nie pomyśleli, że to dzięki czeskiej księżniczce polski władca przyjął chrzest, co może wynikać z zapisów kronikarzy. Pisze Marek K. Barański: „Na pewno jednak nie Dobrawa doprowadziła Mieszka do decyzji o zmianie religii. Decyzje tę podjął książę gnieźnieński jeszcze przed zawarciem małżeństwa, a małżeństwo było pierwszym krokiem w kierunku chrystianizacji”.

Zwrócimy teraz uwagę na kilka tylko elementów obrazu, dla lepszego zrozumienia jego wymowy. Matejko był znany z tego, że na wielu swoich dziełach historycznych dokonywał syntetyzacji dziejów. Niejednokrotnie umieszczał na obrazach osoby, które w wydarzeniu nie uczestniczyły, a na obrazie się znalazły. Typowym przykładem jest tutaj obecność św. Wojciecha i to w stroju biskupim, lejącego wodę na głowę neofity – na obrazie Czcibora, brata Mieszka. Późniejszy pierwszy patron Polski miał wówczas dopiero 10 lat. Artysta umieszczając go na malowidle chciał pokazać ciągłość naszych dziejów, jak chrześcijaństwo w Polsce się zaczęło i że trwać będzie nadal.

Fragment obrazu

Wyjaśnia te zabiegi artysty znający go osobiście hr. Stanisław Tarnowski pisząc:

...obraz historyczny w wyższem i prawdziwem znaczeniu słowa, obejmuje wprawdzie jakiś jeden wypadek, ale pojmuje go samodzielnie i samodzielnie tworzy. On wnika w przyczyny i wpływy, które ten wypadek sprowadziły, wciela je każdą według rodzaju swego w różne postacie, chociażby te postacie niekoniecznie w tejsamej chwili i na temsamem miejscu, i nawet przy tejsamej sprawie były czynne. Różni ludzie w różnych latach działali, nie wiedząc o sobie, a summa tych różnych działań wydała taki a taki historyczny rezultat. Malarz, który ten rezultat w jednej scenie chce pokazać, ma prawo umieścić w nim te wszystkie przyczyny w ludzkich postaciach, choć te postacie były oddzielone od siebie odległością i czasu i miejsca.

Jak piszą w „Studiach Lednickich” Barbara Ciciora i Andrzej M. Wyrwa: „Skomplikowane przedstawienie zestawia osoby, które w rzeczywistości nie spotkały się w momencie ukazanym na obrazie, np. św. Wojciech z towarzyszami, bratem Radzimem-Gaudentym i Benedyktem, nie brali udziału w chrzcie Polan; w momencie przyjmowania chrztu na ziemiach należących do Mieszka I nie było zakonu benedyktynów, a tylko zakonnicy tej wspólnoty, którzy mieli przybyć z Dobrawą, mogli być obecni przy tym akcie; nie wiadomo też, w jakim miejscu odbywał się chrzest – w kościele czy, nawiązując do pierwotnego rytu, może w otwartych wodach – np. w jeziorze (…) Jednocześnie refleksja nad historią pozwalała artyście umieszczać na obrazie postacie, które nie brały udziału bezpośrednio w danym wydarzeniu, ale miały na niego wpływ pośredni”.

Jan Matejko do wszystkich dwunastu obrazów „Dziejów”... napisał osobiście komentarz. Była to jedyna praca literacka jaką malarz po sobie pozostawił. Pisał Gorzkowski: „Styl jednak tej pracy, jest nieco zawiły, tak że niektórzy, czytając te objaśnienia, przychodzili z wystawy wprost do mnie, by się rozpytać, co ten lub ów peryod oznacza? Matejko bowiem, ciągle czytając starodawne kroniki nasze, bardzo tą dawną mową i tymi zwrotami przejął się i je używał”.

Czytaj też:
Grobowiec Kazimierza Wielkiego - obraz Jana Matejki

Fakt, patrząc na malowidło rzuca się w oczy widzowi natłok osób, który jest trudny do ogarnięcia. Zresztą podczas pierwszego jego pokazu było podobnie. I nie dziwota, że sekretarz artysty musiał tłumaczyć to i owo odbiorcom dzieła. Zacytujmy dwa fragment z opisu Matejki: „Wiekowy dudarz, łzawo pogląda na materjał drzewny, gromadzony z poblizkiéj dąbrowy, wśród której dogorywa gontyna starosłowiańska. Jego myśli podzielać się zdaje młody wojownik, zbrojny łukiem i kołcznem, uchodzący z odłamem kamiennym zwalonego bożyszcza w lasy Pomorza, albo w puszcze pruskie”.

Przetłumaczymy ten zapis słowami Małgorzaty Smoły: „W prawym dolnym rogu obrazu ucieka anonimowy rycerz uzbrojony w łuk i kołczan. Trzyma fragment obalonego posągu pogańskiego, biegnie przeskakując przez bale drewna przygotowane do budowy chrześcijańskiej świątyni. Matejko opisał tę postać jako uciekającego zapewne do pogańskich Prusów lub Pomorzan”. Nikt go jednak nie goni, nie zabiera pogańskiego posągu – wolność wyboru wiary. Nic na siłę i od razu. Dalej Pisze Matejko: „Ponad grodziskiem pogańskiem, w słońca promieniach, szybują orły”.

M. Smoła: „ Zamek oświetlony jest promieniami słońca, a nad nim unoszą się orły. W zamyśle artysty miało to symbolizować pozostawienie dawnej wiary we mgle, a świetlistą przyszłość państwa po przyjęciu chrześcijaństwa”

Fragment obrazu

Tak niewielki obraz, a tyle odniesień i symboli! Spójrzmy jeszcze tylko na osobę oracza, bo nie sposób w tym tekście opisać wszystkiego. To mnich, a zaoranie przez niego ziemi jest równoznaczne z odcięciem się od pogaństwa, jak też szykowaniem miejsca pod nowy kościół.

Skoro historycy i archeolodzy dotychczas nie dowiedli jednoznacznie jak i gdzie odbył się chrzest Polski, to możemy pobudzić wyobraźnię i obejrzeć ten akt w sposób, jaki nadał mu wizualną formę Jan Matejko. Tak więc chrzest odbywał się przez polanie głowy wodą na wolnym powietrzu. Na obrazie Mieszko już ma go za sobą. Widzimy jak opiera się o krzyż i dogląda dalszego ciągu tego aktu. Artysta jako miejsce wybrał brzeg jeziora Lednickiego, gdzie w oddali widzimy rezydencję Mieszka na Ostrowie Lednickim. Tak historiografia wówczas uważała, a Matejko czerpał ze zdobyczy tej nauki pełnymi garściami, a przede wszystkim z wiedzy swego przyjaciela Józefa Szujskiego. Dlaczego Mieszko prawdopodobnie wybrał Ostrów Lednicki, a nie gród wówczas główny, czyli Gniezno czy choćby Poznań? Wspomniano wyżej, że mógł się bać buntu trwającego w pogaństwie ludu. Tak też na sprawę patrzy współczesny badacz tych czasów Philip Steele:

Mieszko, sprowadzając obcą religię, mógł sobie tylko zafundować bunt. Sądzę, że wybrał Ostrów Lednicki, żeby zminimalizować ryzyko. Nie chciał wejść w ostrzejszy konflikt ze swoimi poddanymi, co niewątpliwie mu groziło, gdyby ostentacyjnie dokonał konwersji w Gnieźnie lub Poznaniu.

W historiografii najczęściej jako największych z naszych władców wymienia się przede wszystkim Bolesława Chrobrego i Kazimierza Wielkiego. Jednak piszący te słowa za najwybitniejszego uważa właśnie Mieszka I, gdyż to on stworzył organizacyjnie naszą ojczyznę. A dodatkowo - jak pisze Aleksander Gieysztor - „to za jego czasów dojrzewała nazwa, która miała zastąpić inne, ogólne lub szczegółowe określenia etniczne ludzi poddanych tej organizacji państwowej, a to przez rozciągnięcie na nich wszystkich nazwy Polan i ich ziemi – Polski”. I tak istniejemy do dnia dzisiejszego, mniej więcej na tym samym terytorium i w tej samej wierze.

Jan Matejko Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P. 965, z cyklu "Dzieje Cywilizacji w Polsce”, (1889 rok), olej/deska dębowa; 79 x 120 cm, wł. Muzeum Narodowe w Warszawie, na ekspozycji Zamek Królewski w Warszawie.

Źródło: DoRzeczy.pl