PIOTR WŁOCZYK: Czy Hitler był zakochany w żonie swojego ministra propagandy?
JAMES WYLLIE: Wszystko wskazuje na to, że tak. To uczucie trwało aż do połowy lat 30., kiedy Ewa Braun zaczęła grać u boku Hitlera coraz poważniejszą rolę. Zresztą nie jest tajemnicą, że Braun widziała w Magdzie Goebbels zagrożenie. Między oboma kobietami istniała głęboka niechęć, rywalizacja, jak w jakiejś telenoweli. Ewa Braun starała się odsunąć Magdę od Hitlera, ale było to bardzo trudne, bo łączyła ich głęboka więź. Tylko z nią, spośród wszystkich żon wysoko postawionych nazistów, Hitler spotykał się w pojedynkę. Magda jeździła sama do Berghofu i spędzała tam kilka nocy...
Jak przyjmował to Goebbels?
Zżerała go zazdrość, szczególnie na początku ich związku, kiedy bał się, że go zostawi. On w ogóle był zazdrośnikiem, chociaż sam był niesamowitym kobieciarzem. Ta konkretna zazdrość miała jednak swoje granice. Goebbels miał obsesję na punkcie Hitlera i na pewno nigdy by nie porzucił swojego wodza z powodu kobiety. To wszystko było bardzo pokręcone. Wygląda na to, że Magda i Joseph bardziej kochali Hitlera niż siebie nawzajem. To był swego rodzaju trójkąt. Relacja Magdy i Josepha była mocno wyboista od samego początku. Rzadko byli ze sobą szczęśliwi. W normalnych warunkach, gdyby byli „zwykłym” małżeństwem, na pewno by się rozwiedli. Wtedy jednak straciliby kontakt z Hitlerem, a na to nie mogli sobie pozwolić, bo go kochali. Więź z Führerem była dla nich najważniejsza.
(...)
Jak ewoluowała relacja Hitlera z Magdą Goebbels? Czy przywódca III Rzeszy rzeczywiście wszedł w związek intymny ze swoją siostrzenicą? Do czego była mu potrzebna ta quasi rodzina, którą stworzył jeszcze w l. 20-tych?
Cały wywiad w najnowszym numerze miesięcznika!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.