Tajemnica projektu „Olbrzym”. Hitler tworzył w Polsce tą przerażającą broń?
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Tajemnica projektu „Olbrzym”. Hitler tworzył w Polsce tą przerażającą broń?

Dodano: 
Tunel w Osówce w Górach Sowich wykopany w ramach projektu "Riese".
Tunel w Osówce w Górach Sowich wykopany w ramach projektu "Riese". Źródło: Wikimedia Commons / Lilly M
Do dzisiaj nie wiadomo, jakim celom miał służyć tajny kompleks w Górach Sowich. Co ciekawe, Niemcy wciąż zazdrośnie strzegą dostępu do dokumentów dotyczących tej olbrzymiej budowy, na którą III Rzesza wydała fortunę.

Bill Bulebush montował właśnie CB radio w swoim Fordzie Farlaine na podjeździe przed domem, kiedy usłyszał dziwny dźwięk, przypominający skwierczenie smażonego na patelni boczku. Podniósł głowę i zobaczył, że nisko nad domami przelatuje obiekt wyglądający jak duży dzwon. Leciał zygzakiem, sypiąc iskrami i odłamkami rozżarzonego metalu. Zaintrygowany Bulebush wsiadł do samochodu i pojechał za nim. Drewniane słupy trakcji elektrycznej, nad którymi przelatywał dzwon metalicznie brzęczały, a z ich porcelanowych izolatorów strzelały długie, niebieskie iskry. Mężczyzna przez jakiś czas śledził obiekt, a kiedy ten zniknął w nieodległym lesie, zostawił samochód na poboczu drogi i ruszył dalej na piechotę. Szlak wskazywały mu połamane drzewa. W powietrzu czuć było ostry zapach spalonej siarki. Po kilku minutach pomiędzy powalonymi pniami zobaczył leżący na ziemi metaliczny kształt, spod którego silnym, jasnoniebieskim światłem iskrzył elektryczny łuk. Towarzyszył mu głośny, brzęczący dźwięk. Na wieńcu dzwonu widać było wyraźnie znaki podobne do egipskich hieroglifów. Bulebush przyglądał się temu przez jakiś czas razem z innymi mieszkańcami Kecksburga, którzy zdołali dotrzeć na miejsce, kiedy zza drzew wyszło kilku mężczyzn w wojskowych mundurach i stanowczo kazali im się wynosić. Mężczyzna obrócił się i poszedł z powrotem do samochodu.

Model obiektu w Kecksburgu wykonany na potrzeby programu Unsolved Mysteries na podstawie zeznań świadków incydentu.

Sprawę szybko przejęły wojsko i służby specjalne, a zaniepokojonym mieszkańcom wyjaśniono, że nad ich miastem przeleciał meteoryt. Do dzisiaj nie wiadomo, czy 9 grudnia 1965 niedaleko Kecksburga w USA rzeczywiście spadł meteoryt, sowiecki satelita szpiegowski czy pozaziemski niezidentyfikowany obiekt latający. Być może jednak był to latający pojazd, którego korzenie sięgały II wojny światowej i tajnych niemieckich fabryk, wykutych głęboko w zboczach Eulengebirge - dzisiejszych Gór Sowich.

Bezpieczna przystań

Dolny Śląsk w czasie II wojny światowej uważany był przez Niemców za wyjątkowo bezpieczne miejsce. Z dala od frontów i alianckich baz lotniczych jawił się hitlerowcom jako bezpieczna przystań, gdzie nie sięgały uderzenia nieprzyjaciela, którego samoloty zapuszczały się coraz dalej w głąb Rzeszy. W nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 r., 650 brytyjskich samolotów dokonało nalotu na tajną i dobrze chronioną fabrykę rakiet V1 i V2 w Penemünde, zrzucając prawie dwa tysiące ton bomb i kompletnie ją niszcząc.

Miesiąc później nad dzisiejszym Jeziorem Mój na Mazurach spotkali się minister uzbrojenia III Rzeszy Albert Speer, faktyczny szef Organisation Todt Xawer Dorsch i nadinspektor budowlany Leo Müller. Na spotkaniu podjęto decyzję o wybudowaniu olbrzymiego kompleksu podziemnych obiektów w Górach Sowich. Wybrano miejsce położone na uboczu, ale dobrze skomunikowane z głównymi szlakami regionu i niedaleką wrocławską metropolią. Jednym z planowanych obiektów – zgodnie z podjętą kilka dni wcześniej decyzją Führera - miała być jego nowa kwatera. Co naprawdę miało znajdować się w pozostałych, do dzisiaj skrywa mrok tajemnicy.

Przedsięwzięciu nadano najwyższy priorytet. Do prac przystąpiono niezwykle szybko, bo już 1 listopada 1943 r. Planowano, że zostaną one ukończone do sierpnia 1945 r. Projekty budowli powstały na deskach kreślarskich berlińskiej pracowni głównego architekta narodowosocjalistycznej przebudowy Niemiec Herberta Rimpla. Początkowo za prowadzenie prac odpowiedzialna była specjalnie do tego celu powołana spółka Industriegemeinschaft Schlesien AG z siedzibą w pobliskiej Jedlinie Zdroju. Do jej dyspozycji oddano kilka tysięcy robotników przymusowych i jeńców. Spółka nie miała doświadczenia w prowadzeniu takich projektów, a pracom towarzyszyła wyjątkowa korupcja. Na przełomie 1943 i 1944 r. w obozach robotników wybuchła epidemia tyfusu, co znacznie spowolniło prace. Z tych powodów na przełomie marca i kwietnia 1944 r. budowę przekazano Organizacji Todt, która nadała przedsięwzięciu kryptonim „Riese” czyli „Olbrzym” i popchnęła je do przodu. Prace były prowadzone na obszarze kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych, jednocześnie w siedmiu obiektach – Zamek Książ, Jugowice, Włodarz, Rzeczka, Soboń, Osówka i Gontowa. Na ogrodzony i strzeżony przez wartowników teren można się było dostać jedynie po okazaniu specjalnej przepustki. Do prac zaczęto też wykorzystywać więźniów obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen.

Zamek Książ w Wałbrzychu widziany od strony południowej.

Kwatera Führera miała znajdować się w Zamku Książ niedaleko Wałbrzycha. Obiekt przebudowano, niszcząc zabytkowe wnętrza i aranżując charakterystyczny wystrój reprezentacyjnych obiektów III Rzeszy przypominający scenerię znaną z pierwszej wersji gry „Wolfenstein”. Zamek miał być dostępny jedynie podziemnymi tunelami. W skałach pod nim wykuto komory i korytarze, których przeznaczenie do dzisiaj wywołuje dyskusje.

Około 30 kilometrów na południe od Wałbrzycha zlokalizowano pozostałe obiekty. Część z nich składała się ze sztolni, w innych wydrążono również podziemne hale. Największy z odkrytych – „Włodarz” - ma ponad 10 tys. m2 powierzchni i wykute w skale korytarze długie na ponad 3 kilometry. Najmniejszy – w Jugowicach - to ok. 1400 m2. Część podziemi została później zalana wodą, część z pewnością czeka jeszcze na odkrycie. Na powierzchni wznoszą się też pozostałości obiektów zaplecza. Nad podziemiami w Rzeczce - centrala telefoniczna z węzłem o większej pojemności niż ówcześnie we Wrocławiu, a w Głuszycy – Osówce tzw. kasyno i siłownia – obiekty, których prawdziwe przeznaczenie do dzisiaj nie jest znane.

Ekspozycja w podziemiach kompleksu Riese - model rakiety V 1.

Żeby wybudować kompleks tej wielkości, stworzono samodzielną sieć transportową. Materiały budowlane dostarczano normalnotorowymi składami kolejowymi na stacje w Głuszycy Górnej, Olszyńcu i Jugowicach. Tam przeładowywano je do wagoników wąskotorowych. Wybudowano ponad 16 kilometrów takich torów, wykorzystując istniejącą sieć dróg leśnych i ukształtowanie terenu, przy różnicach wzniesień wynoszących do 300 m. Na trasie wybudowano 8 mostów o długości 365 m. Stację kolejową w Głuszycy Górnej połączono z obiektem w Osówce kolejką linową o długości 400 m., przy różnicy wysokości prawie 600 m. Tory kolejek wąskotorowych układano też w sztolniach. W czasie prac zbudowano 58 km dróg, sześć mostów drogowych i położono 100 km rurociągów.

W okolicy utworzono trzynaście obozów pracy przymusowej, będących filiami obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Trafili tu m.in. Żydzi z likwidowanego w 1944 r. łódzkiego getta, oraz Żydzi węgierscy, a także Polacy z więzienia na Radogoszczu pod Łodzią. Samych więźniów przewinęło się przez obozy ponad 13 tysięcy, z czego około 5 tysięcy zostało zamordowanych lub zmarło z powodu chorób, głodu i wycieńczenia. W ostatnich dniach wojny, przed ewakuacją wgłąb Niemiec, z kartotek ewidencyjnych podobozów Gross-Rosen w rejonie Riese, z dnia na dzień miało zniknąć ponad 20 tysięcy więźniów. Mieli oni zginąć w nieodkrytych do dzisiaj podziemnych korytarzach, których wejścia wysadzono, aby tajemnice „Riese” nigdy nie wydostały się na światło dzienne.