Od 1917 do 1941 r. Przez 24 lata ponad 150 mln ludzi uwięzionych w gigantycznym obozie koncentracyjnym, jakim był Związek Sowiecki, codziennie modliło się o wojnę. Z kim? Wszystko jedno. Liczyło się tylko to, żeby ktoś z zewnętrznego świata przybył im na ratunek. Rozbił w drobny mak nieludzki system, który zamienił ich życie w piekło na ziemi.
Ta wspaniała, wyczekiwana godzina nadeszła o świcie 22 czerwca 1941 r. Wówczas na całej długości zachodniej „granicy” bolszewii rozgrzmiały działa. Niebo zrobiło się czarne od samolotów, ziemia drżała od ryku czołowych silników. Rozpoczęła się operacja „Barbarossa” – armia III Rzeszy przystąpiła do ataku na bolszewików. W kolejnych dniach i tygodniach doszło do wydarzeń, jakich nie znała historia ludzkości. We wsiach, w miasteczkach i miastach, do których wkraczały oddziały Wehrmachtu, na ulice wylegały oszalałe ze szczęścia tłumy cywili. Na zdumionych niemieckich żołnierzy sypały się kwiaty, dziewczęta rzucały im się na szyję, chłopi witali ich chlebem i solą. Ludność podpalała komitety partyjne. Wyłapywała i linczowała komunistów, którym nie udało się uciec na Wschód.
Armia Czerwona stawiała bardzo słaby opór. W pierwszych miesiącach kampanii na stronę niemiecką przeszło blisko 4 mln sowieckich żołnierzy. Ludzie ci zarzynali swoich komisarzy politycznych i poddawali się całymi jednostkami. Od dowódców do kucharzy. Niemal nikt nie miał ochoty bronić znienawidzonego systemu, który bezlitośnie mordował, więził i grabił swoich „obywateli”.
Dajcie broń!
Wystarczyło, żeby Niemcy dali tym ludziom broń do ręki, zlikwidowali kołchozy i obiecali wyzwolenie spod bolszewizmu, aby system komunistyczny implodował. Został rozsadzony od środka przez nienawiść swoich ofiar. Tak, Niemcy mogły wygrać tę wojnę błyskawicznie.
(…)
Cały tekst dostępny w najnowszym numerze „Historii Do Rzeczy”. Już w kioskach!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.