Gene Gutowski (1925–2016) – producent filmowy, współpracownik Romana Polańskiego, z którym zrealizował filmy „Matnia”, „Wstręt” i „Pianista”
Pochodził ze zasymilowanej rodziny żydowskiej wyznania chrześcijańskiego, służył do mszy. „Byłem małym polskim patriotą, gorliwym harcerzem” – napisał w autobiografii „Od Holokaustu do Hollywood”. Nazywał się wtedy Witold Bardach. We wrześniu 1939 r. rodzina Bardachów, zamieszkała w Rawie Ruskiej, usiłowała przedostać się do Rumunii. Niedaleko granicy ich auto zostało zarekwirowane przez jakiegoś dygnitarza. Gutowscy zawrócili i zatrzymali się we Lwowie, gdzie mieszkali dziadkowie Witolda. Na początku niemieckiej okupacji kilkunastoletni Witold Bardach zdobywał tam metryki chrztu dla swojej rodziny „za odpowiednio wysoki datek na kościół”. Niestety, nikomu oprócz niego nie uratowały życia. Szkolny kolega Ukrainiec, spotkawszy go w tramwaju, zaczął krzyczeć, że jest Żydem i zabierze go na policję. Witoldowi udało się uciec. Bał się jednak kolejnego takiego spotkania. Postanowił wyjechać do Warszawy. „Ponieważ dworzec kolejowy był szczególnie obserwowany, bilet kupiła mi pewna życzliwa Polka, wieloletnia gospodyni w rodzinnym domu mojego ojca”.
W Warszawie, już pod nazwiskiem Gutowski, spotkał się z ciotką Stasią, Polką – byłą żoną stryja. Znalazła mu pokój u swojego przyjaciela. Stracił go jednak, gdy przez kilka dni przechowywał w szafie kuzyna, który uciekł z transportu do obozu na Majdanku. Właściciel mieszkania był oburzony, że Gutowski narażał tym jego życie. Gutowski próbował wydostać ze Lwowa młodszego brata Romana. Prosił o to ciotkę. „Nie zrobiła tego i dopiero później wyznała mi, że jako łączniczka generała Grota-Roweckiego otrzymała po jego aresztowaniu zakaz odbywania jakichkolwiek podróży i narażania się na niebezpieczeństwo. Aż do dnia śmierci wiedziała, że nigdy jej tego nie wybaczyłem”. Jego brat nie przeżył wojny. Popełnił wraz ze stryjem samobójstwo. Niemniej Gutowski po wojnie utrzymywał bliski kontakt z ciotką.
Czytaj też:
Polska twierdza przeciw rzezi wołyńskiej
Dzięki dobrym dokumentom i świetnej znajomości języka Gutowski znalazł zatrudnienie w warsztatach Junkersa na Okęciu, remontujących samoloty. Dwukrotnie uniknął aresztowania, co groziło zdemaskowaniem go jako Żyda.
Został oskarżony w miejscu pracy o sfałszowanie podpisu pracownika i wzięcie jego wypłaty. Niemiec, szef straży przemysłowej, dał mu wybór: albo nie przyzna się i wówczas zajmie się nim gestapo, albo się przyzna i zostanie oddany w ręce granatowej policji, która zrobi w jego mieszkaniu rewizję. Gutowski wybrał drugą możliwość, mimo że w domu miał wykradzione z warsztatów lotnicze nadajniki radiowe, które przekazywał Armii Krajowej, oraz broń. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dyżurnym policjantem był ojciec jego przyjaciółki Kasi. Początkowo jednak sytuacja była dramatyczna. Policjant wściekł się, że zamiast usiąść do wielkanocnego śniadania musi przeszukać pokój Gutowskiego, i powiedział, że wezwie gestapo, żeby uwolnić się od tego obowiązku. Córka ubłagała go, by tego nie robił i napisał raport, że niczego podejrzanego nie znalazł. Gutowski wspominał policjanta: „Okazało się, że nie był mimo wszystko złym człowiekiem. Poczęstował mnie wódką i kazał spływać. Wypiłem jego zdrowie oraz zdrowie jego córki, a potem pobiegłem do domu przez obsadzone kartoflami pola. Była to najmilsza Wielkanoc w moim życiu”.
Czytaj też:
AK na pomoc gettu. To było największe wsparcie dla żydowskich powstańców
Niemcy domyślili się jednak, że Gutowski wynosi nadajniki radiowe. Dziewczyna, która mieszkała w tym samym domu co on, ostrzegła go, że niemiecka policja wpadła do jego mieszkania. Musiał szukać schronienia. Pobiegł do mieszkania innej swojej przyjaciółki, Hani. Drzwi otworzyła mu jej matka. „Zdyszanym z wysiłku głosem wyjaśniłem doktor R. całą sytuację i spytałem, czy mogę zatrzymać się u niej choć na krótki czas, dopóki nie minie zamieszanie. Okazała się szlachetną i dzielną kobietą. Narażając siebie i dzieci, oznajmiła, że mogę u niej zostać, dopóki będę potrzebował schronienia. Ocaliła mi w ten sposób życie, zyskując moją wielką wdzięczność. Nasza przyjaźń trwała ponad pięćdziesiąt lat, aż do jej śmierci”.
(Na podstawie książki Gene Gutowskiego, „Od Holokaustu do Hollywood”, Kraków 2004)
Roma Ligocka (ur. 1938 r.) – scenograf, kostiumolog, malarka i pisarka
Teofila Liebling z kilkuletnią Romą uciekły z krakowskiego getta. Granatowy policjant szantażysta odstąpił od przekazania ich w ręce gestapo za biżuterię. Teofila bezskutecznie pukała do drzwi różnych znanych jej Polaków. Odmówił pomocy lekarz, który operował jej brata. „Ja mam żonę i dzieci, rozumie pani” – powiedział. Wreszcie dotarły do mieszkania pani Kiernikowej, która niegdyś pracowała u rodziców Teofili. Nie chciała przyjąć pod swój dach Żydówek. „Nie ma mowy, żadnych obcych – mówi pani Kiernikowa – Jakbyśmy jeszcze nie dość miały kłopotów”. Musiała jednak ustąpić pod presją swojej matki i córki – Manueli.
Roma Ligocka napisała o Manueli, że była „aniołem z blond włosami”. Manuela zajęła się serdecznie małą Romą, nazwała ją Poziomką, bawiła się i czytała jej książki. Dla postronnych Teofila miała być kuzynką Manueli, która przyjechała z córką z Rzeszowa.