Obóz koncentracyjny dla dzieci w Łodzi. Największa hańba Niemców
  • Anna SzczepańskaAutor:Anna Szczepańska

Obóz koncentracyjny dla dzieci w Łodzi. Największa hańba Niemców

Dodano: 
Apel w w obozie dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi
Apel w w obozie dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi Źródło: Wikimedia Commons
Bandyci, chuligani, element aspołeczny. Takimi epitetami określali Niemcy małych Polaków, których zamykali w specjalnie dla nich utworzonym obozie. Istnienie miejsca takiego jak obóz koncentracyjny dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi to z pewnością jeden z najbardziej haniebnych epizodów II wojny światowej. Winę za to ponoszą jedynie Niemcy.

Obóz koncentracyjny dla dzieci w Łodzi, a konkretnie: Prewencyjny Obóz Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi (niem. Polenjugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt) został utworzony przez Niemców 1 grudnia 1942 roku. Ostatnim dniem działania obozu był 18 stycznia 1945 roku.

Obóz koncentracyjny dla polskich dzieci powstał na terenie żydowskiego getta, przez co stał się miejscem kompletnie odizolowanym i pozostającym w ukryciu. Otoczony był wysokim murem (lub płotem), zakończonym drutem kolczastym. Około trzy czwarte powierzchni obozu stanowiło strefę dla chłopców, a jedna czwarta była obszarem, gdzie przetrzymywano dziewczęta. Część obozu dla dziewczynek została wydzielona wiosną 1943 roku. Niektóre z dziewcząt pracowały także na roli w podłódzkiej wsi Dzierżązna, gdzie utworzono „filię” obozu przy Przemysłowej. Podobnie jak obóz przy Przemysłowej, obóz w Dzierżąznej był obozem pracy.

„Zdemoralizowani” Polacy

Pomysłodawcą utworzenia obozu dla dzieci w Łodzi był kierownik Krajowego Urzędu ds. Młodzieży (niem. Landesjugendamt) w Katowicach Alvin Brockmann. Przedstawił on swój projekt głównemu inspektorowi niemieckich obozów koncentracyjnych Oswaldowi Pohlowi, który w listopadzie 1941 roku dostał zgodę na utworzenie obozu od Heinricha Himmlera.

Oficjalnym powodem stworzenia obozu dla polskich dzieci była rzekoma demoralizacja i ich niekorzystny wpływ na młodych Niemców. Prawda była jednak taka, że dzieci trafiały do obozu tylko dlatego, że były Polakami.

Dziewczęta na tle budynku niemieckiego obozu dla dzieci w Łodzi, około 1943 rok

Do obozu koncentracyjnego przy ul. Przemysłowej w Łodzi kierowano dzieci z całej Polski, choć dużą grupę stanowiły oczywiście dzieci pochodzące z Łodzi i okolic. Wielu młodych Polaków więziono, gdyż ich rodzice działali w ruchu oporu albo nie chcieli podpisać volkslisty. W obozie zamykano także dzieci o niewielkim upośledzeniu umysłowym lub fizycznym.

Z założenia więźniami obozu koncentracyjnyego w Łodzi miały być dzieci w wieku 12-16 lat. W praktyce przysyłano tam nawet maleńkie dzieci, które same wymagały jeszcze opieki. Najmniejszymi, kilkuletnimi (nawet dwu- i trzyletnimi) dziećmi zajmowały się starsze dziewczęta. Przez cały okres istnienia obozu przy ul. Przemysłowej, przeszło przez niego około 3 tysiące nieletnich Polaków.

Najmniejsze dzieci miały zostać „zniemczone” i wysłane w głąb Rzeszy. Starsze miały jedynie pracować. Po ukończeniu 16 roku życia wiele dzieci były przewożonych do obozów koncentracyjnych tj. Gross-Rosen, Ravensbrück lub Auschwitz.

Obóz pracy

Dzieci zmuszane były do pracy niemal przez całe dnie. Artur Ossowski, Naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi pisze:

- Obóz przede wszystkim spełniał funkcję „olbrzymiego warsztatu pracy”, dlatego nadrzędnym obowiązkiem osadzonych było wspieranie niemieckiej gospodarki oraz armii. Chłopców najczęściej przydzielano do tzw. iglarni, gdzie prostowali igły tkackie. W „łapciarni” wyplatali słomiane warkocze i zszywali je w nieforemne zimowe buty dla żołnierzy niemieckich walczących w Związku Sowieckim. Dodatkowo z wikliny wykonywali maty, które używano jako podkład pod koła wojskowych pojazdów, gdy te ugrzęzły w błocie lub zakopały się w śniegu. Chłopcy zszywali również uszkodzone plecaki i chlebaki, jak też reperowali wojskowe obuwie. W szwalni szyto elementy umundurowania i obozową odzież roboczą. Zadania te wykonywali na równi chłopcy, jak też dziewczęta, które dodatkowo cerowały przestrzeliny lub rozdarcia w mundurach. Niektóre z dziewcząt wyrabiały również sztuczne kwiaty z papieru, na drutach wykonywały czapki, rękawice, szaliki oraz szydełkowały i wyszywały obrusy. Od wiosny 1943 roku najsilniejsze z nich wysyłano do ok. 160-hektarowego majątku rolnego w Dzierżąznej, gdzie pracowały w polu, oporządzały zwierzęta gospodarcze i odławiały ryby ze stawu.

- Dzieci źle pracujące piętnowano czerwonym krzyżem malowanym olejną farbą na plecach wierzchniego nakrycia i kierowano do tzw. karnej kompanii, gdzie obowiązywały zmniejszone racje żywnościowe. Zajmowała się ona przede wszystkim rozbiórką domów, smołowaniem dachów, czyszczeniem latryn i ubijaniem obozowych alei. – pisze Artur Ossowski.

Ela Konarska, ur. 1933. Zamknięta w obozie dla dzieci w Łodzi w wieku 10 lat

Praca była oczywiście ponad siły dzieci. Ponadto były one bite, szykanowane, głodzone. Znęcano się nad nimi w najróżniejszy sposób, m.in. poprzez polewanie zimną wodą, aby szybciej się rozchorowały. W obozie panował brud i choroby. Na początku 1944 roku wybuchła epidemia tyfusu.

Obóz koncentracyjny dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi został zlikwidowany 18 stycznia 1945 roku. Dzieci, które doczekały (w trakcie istnienia obozu zmarło tam około 200 dzieci) wyzwolenia były nadal przerażone: opuszczone, głodne i w nieznanym sobie miejscu. Wiele dzieci, po krótkotrwałym błąkaniu się ulicami Łodzi, wracało z powrotem do znanych sobie obozowych baraków, gdyż nie wiedziały, co mają robić. Pomogły im dopiero formujące się w Łodzi organizacje opiekuńcze.

Śledztwo w sprawie obozu dla dzieci w Łodzi prowadziła od 1969 roku Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi. Byłą „wychowawczynię” pracującą w obozie, Eugenię Pol vel Genowefę Pohl, skazano na 25 lat więzienia.

Przez wiele lat pamięć o obozie dla dzieci nie istniała. Więzieni tam ludzie nie opisywali swoich wspomnień, a nawet trudno było im o tym opowiadać. Zdarzało się, że dorośli, którym dzieci mówiły o swojej gehennie, nie wierzyli w ich opowieści. Do społecznej świadomości, wiedza o łódzkim obozie dla dzieci, przebija się zaledwie od kilku lat.

Wiele dla popularyzacji tematu zrobili Jolanta Sowińska-Gogacz i Błażej Torański opisując dzieje obozu i losy więzionych tam dzieci w książce pt. „Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi” wydanej w roku 2020.
Pamięć o obozowej filii w Dzierżąznej kultywuje zaś zwłaszcza Magdalena Hauke, badaczka historii regionu (gminy Zgierz), która gromadzi wspomnienia i relacje przetrzymywanych tam niegdyś dziewcząt oraz organizuje prelekcje i wystawy.

Czytaj też:
Niemcy "odpowiedzialni za Polskę"? Historia mówi coś innego
Czytaj też:
Getto warszawskie. Miasto za drutem kolczastym. Piekielny pomysł Niemców
Czytaj też:
Sonderaktion Krakau. Niemcy chcieli pozbyć się całej polskiej inteligencji

Źródło: DoRzeczy.pl / IPN Oddział Łódź