Ukrywaniem prawdy i fałszowaniem rzeczywistości w Armii Czerwonej na przedpolach Warszawy zajmowały się tysiące zawodowych propagandystów. Na specjalnie zwoływanych zebraniach praktycznie w każdej jednostce sowieckiej wylewali na głowy zupełnie nieświadomych żołnierzy tysiące kłamstw na temat sytuacji w polskiej stolicy.
Znakomitym potwierdzeniem indoktrynacji żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej latem 1944 r. jest relacja mjr. Borysa Olszanskiego, który pięć lat później przeszedł na stronę Zachodu. W opublikowanych na łamach nowojorskiego miesięcznika „New Leader” (nr 39 z 1954 r.) wspomnieniach pisał, że na specjalnie zwołanym przez naczelnika wydziału politycznego I Frontu Białoruskiego gen. Konstantina Tielegina tajnym zebraniu oficerów politycznych i sztabowych oświadczył on, iż „rząd polski w Londynie pozostaje w tajnym porozumieniu z Hitlerem. Zamierza on zawrzeć z nim odrębny pokój przy pomocy i zachęcie rządu brytyjskiego. Powstanie warszawskie ma na celu tylko sypnięcie piaskiem w oczy hitlerowcom”.
Znajdując się poza zasięgiem sowieckich organów karnych, Borys Olszanski spróbował przedstawić prawdziwe uczucia części oficerów sowieckich, nacierających na czele swych jednostek w ostatnich dniach lipca na Warszawę. „Wojska rwały się do walki – pisze – gdy dotarłem do frontowych eszelonów, zauważyłem niemal niekończącą się rzekę wojsk, płynącą w kierunku polskiej stolicy. Było jasno, że szykuje się ofensywa. Nagle otrzymaliśmy rozkaz wycofania się w rejon Siedlec-Mińska Mazowieckiego i zaniechania wszelkich planów natarcia na Warszawę. Oficerowie, których spotkałem po drodze, mówili mi, że są wstrząśnięci – nie mogli pojąć nowych rozkazów. Wszyscy wiedzieliśmy, że na zachodnim brzegu Wisły powstał już przyczółek mostowy, ale teraz dowiedzieliśmy się, że nie ma on być poszerzony. Nadeszły dalsze rozkazy: główne formacje mają pozostać na wschodnim brzegu Wisły.
W owym czasie dowiedzieliśmy się o powszechnej rewolucji Polaków w Warszawie. Wiadomość szerzyła się szybko, wkrótce każdy mówił o rewolucji Polaków pod dowództwem Bora-Komarowskiego. Oficerowie i szeregowi sowieccy zaczęli szemrać i burzyć się, zapytując oficerów politycznych, dlaczego nie udziela się powstańcom pomocy, dlaczego Armia Czerwona nie wyzyskuje tej świetnej okazji dla ataku.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.