Najpierw wykorzystać, później zabić
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Najpierw wykorzystać, później zabić

Dodano: 
Łódź, Getto Litzmannstadt w 1940 r.
Łódź, Getto Litzmannstadt w 1940 r. Źródło: Bundesarchiv, R 49 Bild-1733 / Holtfreter, Wilhelm / CC-BY-SA 3.0
Getta w okupowanej Polsce były umieralniami i obozami niewolniczej pracy na rzecz Niemców.

Trwały jeszcze działania wojenne w Polsce, gdy Reinhard Heydrich, szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, w telefonogramie z 21 września 1939 r. do dowódców grup operacyjnych policji bezpieczeństwa sformułował pierwszą instrukcję w sprawie Żydów – obywateli polskich.

„Pierwszym założeniem prowadzącym do ostatecznego celu jest koncentracja Żydów z prowincji w większych miastach. Należy przeprowadzić ją we wzmożonym tempie […]. Należy starać się przy tym, aby tylko te miasta wyznaczać na punkty koncentracji, które są węzłami kolejowymi lub przynajmniej leżą przy liniach kolejowych […]. Koncentracja Żydów w miastach będzie wymagała prawdopodobnie […] wydania zarządzeń w tych miastach całkowicie zabraniających Żydom przebywania w niektórych dzielnicach oraz np. opuszczania getta”.

Co z nimi zrobić?

Choć w instrukcji Heydricha pojawiło się złowrogie określenie „ostateczny cel”, to jednak jesienią 1939 r. nie oznaczało ono jeszcze planu wymordowania całej ludności żydowskiej Polski. Niemcy rozważali najpierw stworzenie na Lubelszczyźnie żydowskiego „rezerwatu”. Jednak plan ten zarzucono, m.in. z powodu trudności logistycznych – transport kolejowy miał być podporządkowany planom wojennym, a Niemcy szykowali się do napaści na Europę Zachodnią. Po pokonaniu Francji zrodziła się koncepcja przesiedlenia Żydów na Madagaskar, afrykańską wyspę będącą kolonią francuską. Ale i ten plan zarzucono.

W każdym razie tworzenie i istnienie gett miało być rozwiązaniem tymczasowym – i takim też się było dopóty, dopóki nie powstał plan wymordowania wszystkich Żydów. Historyk Christopher Browning pisał: „Żydowskie getta w miastach, pierwotnie mające pełnić rolę tymczasowych przystanków na drodze do całkowitej deportacji, stały się niespodziewanie czynnikiem, z którym lokalne władze niemieckie musiały sobie radzić przez dłuższy czas. Nie mogły przy tym liczyć na konstruktywne wskazówki Berlina, który nadal snuł plany deportacji i nie chciał przyznać, że są one niewykonalne”.

Artykuł został opublikowany w 4/2023 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.