Największy błąd Polaków
  • Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Największy błąd Polaków

Dodano: 
Wkroczenie Wehrmachtu do Warszawy, 1 października 1939
Wkroczenie Wehrmachtu do Warszawy, 1 października 1939 Źródło: Wikimedia Commons
– We wrześniu 1939 r., z punktu widzenia obserwatorów zagranicznych, Polska rozpadła się właściwie natychmiast. Przez kolejne pół roku prawie wszyscy uważali nas za beznadziejnych żołnierzy i dopiero podobnie ekspresowa klęska Francji ustawiła to wszystko w innym świetle – mówi historyk.

PIOTR WŁOCZYK: Co było naszym największym błędem we wrześniu 1939 r?

NORBERT BĄCZYK: Z jednej strony nie doceniliśmy siły przeciwnika, a z drugiej strony przeceniliśmy własne możliwości. Chcieliśmy toczyć kampanię w warunkach, do których kompletnie nie byliśmy przygotowani.

Dlaczego nasz plan nie miał szans na powodzenie?

Według założeń wojny obronnej opracowanej przez Naczelnego Wodza marsz. Edwarda Śmigłego-Rydza kampania miała się toczyć według tempa, do którego Wojsko Polskie było przyzwyczajone. To miała być kampania wojsk pieszych. Nasz plan obrony zupełnie nie był dostosowany do działalności wrogiego lotnictwa i jego sił pancernych.

Nasi planiści cały czas mieli w głowie wiktorię roku 1920?

Tak, bazowali na swoich doświadczeniach z wojny z bolszewikami i zakładali, że obie armie będą się poruszały z podobną prędkością. To był fatalny błąd.

Czy polskie dowództwo nie czytało niemieckich gazet? Nie orientowało się w zmianach, które zaszły w niemieckiej armii od 1933 r?

Nasze naczelne dowództwo miało na ten temat dobre informacje od wywiadu. W armii toczyły się żywe dyskusje na temat potencjału przeciwnika. Marszałek Śmigły-Rydz i gen. Wacław Stachiewicz, szef Sztabu Głównego, bagatelizowali jednak zdolność Niemców do prowadzenia błyskawicznej wojny manewrowej. Uważali, że w polskich warunkach, z naszą słabą siecią dróg, niemiecka mechanizacja wojska na niewiele się przyda. Polscy dowódcy ewidentnie nie doceniali potencjału niemieckich wojsk pancernych i lotnictwa. Wychodzili wprawdzie z założenia, że wróg będzie miał nad nami przewagę 3:1, pozwalającą w teorii na przełamanie obrony, ale uważali jednak, że w przypadku wybuchu wojny będziemy w stanie dotrzymać Niemcom tempa i cofając się powoli, będziemy „kupować” sobie czas.

Niemcy mieli jednak zupełnie inny plan. Nawiązując do zakończonej niedawno olimpiady w Paryżu: my cały czas szykowaliśmy się do wyścigu w chodzie, a tymczasem Niemcy zmusili nas do wzięcia udziału w sprincie.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.