To, że inwazja na ZSRS nie będzie „spacerkiem”, dało się zauważyć w szeregach dywizji „Das Reich” od samego początku wojny z Sowietami. Zmianę, po stosunkowo łatwym zwycięstwie nad Francją, szybko dostrzegali żołnierze z oddziału dywizyjnej artylerii, którzy zwarli się z czerwonoarmistami na wschód od Mohylewa. SS-Oberscharführer Heid Ruhl wspominał: „Zewsząd dał się słyszeć mrożący krew w żyłach ryk »Uraaaa!«, po którym spadł na nas grad pocisków z broni ręcznej... Dała o sobie znać nasza żelazna dyscyplina; opłaciła się intensywność szkolenia i niekończące się ćwiczenia. Nie trzeba nam było rozkazów. Niczym plujący ogniem jeż szybko przystąpiliśmy do akcji, stawiając ciężką zaporę z ognia i rzucając granaty, jak prawdziwi weterani piechoty”.
Najbardziej zacięte walki miały miejsce pod Jelnią, niecałe 100 km na wschód od Smoleńska. Atak pułków „Deutschland” i „Der Führer” na okalające miasto wzgórza zaczął się 22 lipca 1941 r. Esesmańską jednostkę wspierały czołgi 10. Dywizji Pancernej. Dzień później Sowieci wycofali się ze swoich pozycji, ale od 26 lipca do połowy sierpnia prowadzili zmasowane kontrataki. Zaciętość toczonych zmagań dobrze obrazuje niemiecki meldunek: „Po ciężkiej walce obronnej na północno-wschodnim odcinku frontu pod Jelnią grupa Förstera z 1. kompanii batalionu motocyklowego dywizji »Das Reich«, która miała zadanie ubezpieczać lewą flankę kompanii, została odnaleziona jak niżej: dowódca grupy SS-Uscharf Förster, z ręką na zawleczce zapalnika ostatniego granatu ręcznego – strzał w głowę. Pierwszy strzelec karabinu maszynowego, SS-Rottenführer Klaiber, karabin maszynowy jeszcze zaciągnięty na ramię i jeden nabój w lufie – strzał w głowę. Drugi strzelec SS-Sturmann Buschner, trzeci strzelec – SS-Sturmann Schyma – martwi w dołkach strzeleckich, karabin na stanowisku. Łącznik, SS-Sturmann Oldeborshuis, martwy przy swoim motocyklu z ręką na kierownicy, poległ w chwili, kiedy miał przekazać meldunek. Kierowca, SS-Sturmann Schwenk, martwy w swoim dołku strzeleckim. Jeśli chodzi o nieprzyjaciela, to widziano tylko martwych, leżących półkolem wokół stanowiska, w odległości rzutu granatem ręcznym”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.