Załogi dwóch halifaxów desperacko wypatrywały flar. Był późny wieczór 19 listopada 1942 r. Szybowce holowane przez bombowce miały zostać odczepione nad płaskowyżem Hardanger, który został wybrany przez planistów w Londynie jako dosyć dobre miejsce do lądowania. Jednak zła pogoda i – jak się później miało okazać – fatalny błąd w nawigacji spowodowały, że załogi halifaxów nie miały szansy zobaczyć flar odpalonych przez czekających na ziemi czterech norweskich komandosów (zostali zrzuceni miesiąc wcześniej).
Na pokładach szybowców znajdowała się grupa świetnie wyszkolonych komandosów i saperów mających jedno zadanie – wykoleić program atomowy III Rzeszy. Ich celem był znajdujący się niedaleko w okręgu Telemark zakład Norsk Hydro, zbudowany przy hydroelektrownię Vemork. III Rzesza uzyskiwała w nim ciężką wodę (tlenek deuteru) – związek chemiczny, który był kluczowym elementem niemieckiego programu atomowego
Operacja „Freshman” skończyła się jednak dramatycznie. Szybowce się rozbiły, katastrofie uległ również biorący udział w akcji bombowiec RAF. Spośród 34 komandosów 23 przeżyło zderzenie z ziemią, ale zostali szybko schwytani przez gestapo, a następnie zamordowani. Podczas ekshumacji ich zwłok okazało się, że przed egzekucją związano im ręce drutem kolczastym.
Niemcy odetchnęli z ulgą, ciesząc się z wyeliminowania żołnierzy, którzy mieli zagrozić ich bezcennemu zakładowi. Jednak to wcale nie był koniec tej historii. Czterech norweskich komandosów, którzy czekali na szybowce, wciąż ukrywało się w głuszy, a tymczasem w Londynie Kierownictwo Operacji Specjalnych (SOE) od razu zaczęło przygotowywać kolejną wyprawę mającą zniszczyć instalacje Norsk Hydro.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.