ADAM TYCNER: Historycy szacują, że żołnierze Armii Czerwonej zgwałcili w Niemczech około 2 mln kobiet. Temat gwałtów, których dopuścili się czerwonoarmiści na Niemkach, jest dobrze opracowany. Powstały nawet filmy fabularne, które o nich opowiadają. Tymczasem o gwałtach dokonywanych przez Niemców wciąż wiadomo niewiele.
PROF. MAREN RÖGER: W Niemczech bardzo długo utrzymywało się silne przekonanie, że żołnierze Wehrmachtu nie dopuszczali się w okupowanych krajach przemocy wobec kobiet ani zbrodni w ogóle. Dlatego bardzo niewielu niemieckich historyków zajmowało się tą sprawą. Poza tym badanie tego tematu jest kłopotliwe. Skłanianie ofiar przemocy seksualnej do zwierzeń jest równoznaczne z rozdrapywaniem starych ran, wyciąganiem informacji na temat zdarzeń, o których kobiety chciałyby zapomnieć.
Czy skala przemocy seksualnej czerwonoarmistów w Niemczech i niemieckich sił okupacyjnych w Polsce jest porównywalna?
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że liczba 2 mln zgwałconych Niemek jest przedmiotem ożywionej dyskusji. Oszacowano ją na podstawie liczby aborcji przeprowadzonych w ostatnich miesiącach wojny i tuż po jej zakończeniu. Są to szacunki bardzo nieprecyzyjne i te 2 mln należy raczej traktować jako ocenę rzędu wielkości niż dokładną liczbę zgwałconych kobiet. Bardzo trudno oszacować dziś, ile kobiet zostało zgwałconych przez niemieckich żołnierzy i przedstawicieli okupacyjnej administracji w okupowanej Polsce, ale skala przemocy seksualnej była mniejsza niż w Niemczech pod koniec wojny.
Skąd to wiadomo, skoro nie mamy żadnych dokładnych liczb?
W 1939 r. Polskę najechało 1,5 mln niemieckich żołnierzy, więc siłą rzeczy nie mogli oni dopuścić się aż tylu gwałtów. Poza tym, choć Niemcy od samego początku wojny zaczęli popełniać w Polsce zbrodnie skierowane przeciwko ludności cywilnej, były to zbrodnie prowadzone planowo. Tymczasem przyzwolenia na gwałty wśród niemieckich dowódców nie było, a dyscyplina w Wehrmachcie była znacznie większa niż wśród czerwonoarmistów. Nie znaczy to oczywiście, że nie dochodziło do gwałtów. Z całą pewnością możemy stwierdzić, że w czasie wojny polsko-niemieckiej i na początku okupacji mieliśmy do czynienia ze znacznie zwiększoną skalą przemocy seksualnej.
Galeria:
Oblężenie Warszawy - wstrząsająca relacja
Czy we wrześniu 1939 r. Polki w zajmowanych przez Niemców miastach i wsiach musiały ukrywać się przed żołnierzami Wehrmachtu?
We wrześniu 1939 r. nikt w Polsce nie przypuszczał, że niemiecka okupacja będzie aż tak brutalna, a niemieccy żołnierze nie mieli jeszcze fatalnej reputacji, którą wyrobili sobie później. Jednak polskie i żydowskie kobiety były narażone na niebezpieczeństwo. Szczególnie groźne były dla nich Einsatzgruppen, czyli specjalne grupy operacyjne, które na zapleczu frontu mordowały lub wtrącały do więzień Żydów i prawdziwych lub domniemanych polskich wrogów politycznych III Rzeszy. Gdy ich członkowie dopuszczali się przemocy seksualnej wobec Polek i Żydówek, ich przełożeni przymykali na to oko, a jeśli sprawa trafiła do sądu wojskowego, to wyroki były bardzo łagodne. Einsatzgruppen miały odgórne przyzwolenie na stosowanie różnych rodzajów przemocy i przemoc seksualna była jednym z nich.
Czy stosunki seksualne z Żydówkami nie były surowo zakazane?
Były, podobnie zresztą jak stosunki seksualne z Polkami. Jednak Niemcy mieli świadomość, że w nowych porządkach Żydzi będą wyjęci spod prawa i że gwałt na Żydówce z dużym prawdopodobieństwem ujdzie im na sucho.
Z czego wynikał ten zakaz? Chodziło o utrzymanie dyscypliny wśród żołnierzy czy o utrzymanie czystości niemieckiej rasy?
Rasizm miał oczywiście duże znaczenie, ale chodziło przede wszystkim o utrzymanie dyscypliny. W niektórych dokumentach wojskowych można się natknąć również na inne wytłumaczenie, które z perspektywy późniejszych realiów okupacyjnych wydaje się kuriozalne. Mianowicie dowódcy niemieckich oddziałów się obawiali, że przemoc seksualna ze strony żołnierzy spowoduje spadek zaufania polskiej ludności cywilnej do niemieckich władz okupacyjnych.
Wielu badaczy konfliktów zbrojnych uważa, że przyzwolenie na przemoc jest często jednym z narzędzi prowadzenia wojny, które ma dodatkowo sterroryzować i upokorzyć podbite społeczeństwo.
W przypadku niemieckiej okupacji w Polsce tak nie było. Cywili terroryzowano, ale innymi metodami.
Czy Polka zgwałcona przez niemieckiego żołnierza miała jakiekolwiek szanse na dojście sprawiedliwości? I czy była szansa, że gwałciciel poniesie karę?
W czasie wojny niemiecko-polskiej i na początku okupacji panował chaos i nikt nie zaprzątał sobie takimi sprawami głowy. Później jednak się zdarzało, że niemieccy żołnierze albo przedstawiciele władz okupacyjnych byli skazywani za gwałty na Polkach. Takich spraw było jednak bardzo mało. Niemcy popełniali w Polsce brutalne zbrodnie i nikomu nie przychodziło do głowy, żeby zgłaszać je na policję. Dotyczyło to również gwałtów. Polscy lekarze często nie chcieli przeprowadzać obdukcji, bo bali się, że jeśli zostaną one użyte jako dowód w sądzie, to będzie im grozić niebezpieczeństwo. Stąd wynikają trudności z oszacowaniem skali przemocy seksualnej w okupowanej Polsce. Zachowały się akta procesowe, ale wiemy, że do sądów trafiał znikomy odsetek takich przypadków.
Jakie wyroki zapadały w sprawach o gwałt, gdy trafiały one do sądu?
Bardzo różne. Czasem sądy uniewinniały oskarżonych, jako powód podając to, że w czasie popełniania gwałtu byli oni pijani i nie mogli odpowiadać za własne czyny. Natknęłam się na uzasadnienie wyroku w sprawie o gwałt, w którym sędzia pisał, że oskarżony przebywa w Generalnym Gubernatorstwie od niedawna i że w związku z tym nie wiedział, jaki wpływ wywrze na niego wódka. Dostał bardzo łagodny wyrok. Czasem jednak gwałcicieli skazywano na więzienie albo zsyłano ich do obozów koncentracyjnych. Zdarzało się, że sądy orzekały karę śmierci. Dotyczyło to spraw o gwałty, które były demonstracjami przemocy.