Przynajmniej od czasów wybudowania pierwszego drednota, sztabowcom z marynarek wojennych europejskich potęg morskich spędzał sen z powiek jeden obraz. Superpancernik przeciwnika wypływa na Atlantyk zatapiając okręty wojenne, przepędzając transportowce i odcinając dostawy uzbrojenia dla armii i żywności dla głodujących cywilów.
Podczas II wojny światowej takim straszakiem dla brytyjskiej floty były pancerniki Bismarck i bliźniaczy, chociaż nieco większy Tirpitz. Największy okręt zbudowany w III Rzeszy był uzbrojony w działa kalibru 380 mm o zasięgu 45 kilometrów. Ukończony na początku 1942 r. wyruszył
do norweskich fiordów, gdzie z grupą mniejszych okrętów miał czatować na atlantyckie konwoje. Kilkanaście prób zniszczenia Tirpitza podjętych przez RAF zakończyło się fiaskiem. W lutym 1942 r. Niemcy przeprowadzili operację Cerber. Trzy okręty - ciężki krążownik Prinz Eugen oraz pancerniki Scharnhorst i Gneisenau korzystając z pochmurnej pogody, w ścisłej tajemnicy przedarły się z Brestu przez kanał La Manche zmierzając ku Norwegii.
Brytyjska admiralicja wpadła w panikę. O ile zaopatrzenie dla ZSRR można było dostarczać innymi drogami, to grasowanie na północnym Atlantyku zespołu niemieckich ciężkich okrętów mogło odciąć Wielką Brytanię od dostaw nie tylko uzbrojenia i wyposażenia, ale i wyżywienia dla coraz gorzej zaopatrywanego rynku cywilnego. Churchill, który nazywał Tirpitza bestią stwierdził, że jego „zniszczenie lub uszkodzenie jest największym zadaniem na morzu obecnego czasu”.
W słowach tych na pewno było dużo typowej dla angielskiego przywódcy przesady, jednak ukrywający się w zimnych wodach norweskich fiordów okręt wraz ze swoją czeredą potrafił wiązać 7 brytyjskich pancerników i wiele mniejszych jednostek. Ich jedynym zadaniem było niedopuszczenie Tirpitza na północny Atlantyk.
Zniszczyć największy dok na świecie
Skoro nie można było zniszczyć okrętu, postanowiono uniemożliwić wychodzenie mu w morze. Tirpitz był tak duży, że jedynym dokiem umożliwiającym jego sprawne i szybkie naprawy podczas atlantyckich rejsów był Forme Ecluse Louis Joubert Normandie Dock w Saint Nazaire
na zachodnim wybrzeżu Francji. Zbudowany przed wojną dla dumy francuskiej marynarki - liniowca Normandie i ówcześnie największy na świecie – miał wymiary 350 na 50 metrów, przy wyporności 85 tysięcy ton. To właśnie do niego zmierzał uszkodzony Bismarck podczas swojej ostatniej podróży.
Brytyjski wywiad morski w końcu 1941 r. zaproponował zniszczenie doku. Sprawa nie była łatwa. Stocznia przylegała do miasta i ciężkie bombardowanie nie obyłoby się bez poważnych strat wśród ludności cywilnej. Sabotaż i dywersja nie wchodziły w grę. Agenci Special Operations Executive nie zdołaliby wnieść do portu materiałów wybuchowych w ilości wystarczającej do unieszkodliwienia wrót doku, które miały 50 metrów długości, 10 metrów szerokości i 16 metrów wysokości. Jego położenie ok. 10 kilometrów wgłąb ujścia Loary, nie pozwalało też na zniszczenie go ogniem ciężkich dział okrętów. Zostałyby wykryte na długo przed tym, nim zbliżyłyby się na odległość skutecznego strzału.
W końcu zdecydowano o powierzeniu tego zadania komandosom i marynarce. Główny kanał żeglowny prowadzący do portu wzdłuż północnego brzegu Loary był silnie broniony przez 3 baterie dział średniego i dużego kalibru. Wysoki wiosenny przypływ pozwoliłby lżejszym jednostkom
z komandosami na pokładzie na prześliźnięcie się bliżej południowego brzegu, między łachami i przybrzeżnymi mieliznami. Oprócz wrót doku zniszczone miały również zostać kosztowne i trudne do zastąpienia pompy wirnikowe i maszynownie, wrota do basenu, w którym stacjonowały U-boty, zbiorniki paliwa i okręty znajdujące się w pobliżu. Po długich wahaniach Admiralicja w końcu zaakceptowała plan. Przygotowania do operacji pod nazwą Chariot, wystartowały 3 marca 1942 r.
Pod fałszywą flagą
Do akcji wybrano stary amerykański niszczyciel - USS Buchanan pamiętający I wojnę światową. Teraz przekazany Brytyjczykom pływał jako HMS Campbeltown. Miał on, udając niemiecki okręt przedostać się do portu i z impetem uderzyć we wrota doku. Na wzór niemieckiego niszczyciela klasy Möwe ścięto mu dwa kominy i przebudowano. Główne uzbrojenie zmieniono na lżejsze – szybkostrzelne działo na dziobie i 8 Oerlikonów. Pomost bojowy opancerzono, a wzdłuż burt zamontowano ekrany ze specjalnej hartowanej stali o grubości 6,5 mm, za którymi podczas ataku mieli kryć się komandosi. Okręt został dosłownie wypatroszony ze wszystkiego co niepotrzebne, a zwiększające wagę. Usunięto wyrzutnie torped i bomb głębinowych. Zanurzenie nie mogło przekroczyć 10 stóp.
Wrota doku były tak masywne, że samo uderzenie okrętu nie rozbiłoby ich. Dlatego pod pokładem, na dziobie niszczyciela umieszczono ważący 4,5 tony ładunek wybuchowy złożony z zalanych betonem dwudziestu czterech bomb głębinowych. Niszczycielowi miały towarzyszyć inne okręty. Rozwijający 24 węzły ścigacz artyleryjski MGB 314 na którym znajdowało się stanowisko dowodzenia operacją, był wyposażony w radiolokator i echosondę. Kuter torpedowy MTB 74 miał zniszczyć wrota, gdyby Campbeltown utknął na mieliźnie. Pozostali komandosi mieli płynąć na 12 kutrach patrolowych ML. Dodatkowo 4 takie kutry uzbrojone w wyrzutnie torped miały zniszczyć niemieckie okręty zakotwiczone w porcie.
Dowódcą komandosów został ppłk Charles Newman. Przed wojną oficer rezerwy, z doświadczeniem w działaniach nieregularnych z kampanii norweskiej. To z jego pododdziału - Commando Nr 2 pochodziło najwięcej, bo 173 komandosów. Pozostali rekrutowali się z Commando Nr 1, 3, 4, 5, 9 i 12. Newman, wraz z dowódcą części morskiej operacji – kmdr. por. Robertem Ryderem zaczęli intensywnie przygotowywać swoich żołnierzy i marynarzy do akcji.
Trudny plan
Komandosi mieli lądować w 3 grupach. Zadaniem pierwszej, pod dowództwem kpt. Hodgesona, było opanowanie Starego Mola i wyeliminowanie dział przeciwlotniczych na południowym nabrzeżu. Potem zniszczenie elektrowni na starym mieście, mostów i śluz na tzw. nowym wejściu do portu. Druga, pod dowództwem kpt. Burna miała wylądować przy tzw. starym wejściu. Jej zadaniem było zniszczyć pozycje dział, mosty i śluzy w tym rejonie, i zabezpieczać przed atakiem z położonej po przeciwnej stronie Basenu Saint Nazaire bazy okrętów podwodnych.
Trzecia grupa, pod dowództwem mjr. Williama Billa Coplanda miała zniszczyć szyby wyciągowe wrót, stacje pomp i znajdujące się po drugiej stronie suchego doku podziemne zbiorniki paliwa. W grupach były zespoły zadaniowe. Szturmowe miały utorować drogę, zespoły niszczenia podłożyć ładunki pod cele i zdetonować je, a zespoły ochrony ubezpieczać ogniem Brenów, pistoletów maszynowych Thompsona i moździerzy wykonanie zadania. Odwrót miał nastąpić drogą morską na ścigaczach i kutrach. W czasie przygotowań do rajdu, na podstawie zdjęć wykonanych przez RAF stworzono dokładną makietę odwzorowującą port, a komandosi ćwiczyli pod okiem saperów w podobnym doku w Southampton.
Niemcy mieli w St Nazaire i w najbliższej okolicy ok. 5 tys. żołnierzy. Artylerię nadbrzeżną o kalibrach od 75 do 280 mm obsługiwali żołnierze z 280. batalionu artylerii marynarki. Dwie baterie artylerii plot kalibru 88 mmm - jedna na północnym, a druga na południowym brzegu obsadzona była przez 22. Brygadę Artylerii plot marynarki. Oprócz tego działa przeciwlotnicze, Boforsy i Oerlikony w kalibrze od 20 do 40 mm rozmieszczone co 200 metrów na nabrzeżach, falochronach i molo.
Czytaj też:
Tajna misja w imieniu Hitlera. To dlatego Hess musiał zginąć?
Z około 100 dział broniących podejścia do portu, wiele było rozmieszczonych w żelbetowych stanowiskach na nabrzeżu, na dachach portowych budynków i wspomaganych reflektorami. Wokół miasta rozmieszczone były pododdziały z 333. Dywizji Piechoty, gotowe do wsparcia obrońców.
W samym porcie stacjonowały pododdziały ochrony, wystawiające posterunki wartownicze i patrole piesze i na łodziach. Kilka okrętów Kriegsmarine patrolowało też wody wokół portu.
Prosto we wrota
Prognozy wskazywały, że najkorzystniejsze warunki do przeprowadzenia rajdu będą pod koniec marca albo na początku kwietnia, w księżycową, jasną noc, między 24.00 a 02.00 w nocy. Wyprawa wyruszyła z Falmouth 26 marca o 14.00, eskortowana przez dwa niszczyciele - Tynedale i Atherstone. Po drodze plan o mało co nie spalił na panewce. Rano 27 marca załoga Tyndale’a wykryła niemiecki okręt podwodny U-593. Mimo podjętego pościgu nie udało się go zniszczyć. Okręt przekazał do dowództwa meldunek radiowy, że konwój kieruje się prawdopodobnie do Gibraltaru, co nie wzbudziło niepokoju Niemców. Około godziny 21.00, kiedy odległość od celu wynosiła około 65 mil morskich zespół zmienił kurs wprost na Saint Nazaire. Tynedale i Atherstone odłączyły się od grupy. Około 22.00 przed konwojem wynurzył się brytyjski okręt podwodny Sturgeon, światłem pokładowym wskazując, że są na właściwym kursie. Na Campbeltownie wywieszono banderę Kriegsmarine.