Pewien urodzony w Dublinie brytyjski pisarz otrzymał w 1925 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury „za twórczość naznaczoną idealizmem i humanizmem, za przenikliwą satyrę, która często łączy się z wyjątkowym pięknem poetyckim”. Tenże „idealista” i „humanista” w 1910 r. wypowiedział się następująco: „Eugeniczna polityka doprowadzi nas w końcu do tego, że komora gazowa wejdzie w powszechne użycie. Trzeba będzie wyeliminować bardzo wielu ludzi z tego prostego powodu, że opieka nad nimi jest stratą czasu”. Autorem tych słów jest George Bernard Shaw.
„Pa szoł!”
Cytat ów zamieścił w poświęconej eugenice książce „Wojna przeciw słabym” Edwin Black, autor wcześniejszego, równie wstrząsającego dzieła „IBM i Holokaust”. Udowodnił w nim związek między współpracą amerykańskiej korporacji z III Rzeszą a ułatwieniem hitlerowcom ludobójstwa Żydów. W „Wojnie przeciw słabym” odkrywa natomiast zbrodnicze oblicze eugeniki – gałęzi nauki wywodzącej się z darwinizmu, którą sprymitywizowali i odhumanizowali na Zachodzie nadspodziewanie liczni naukowcy, politycy i tacy pisarze jak właśnie George Bernard Shaw. Autorzy „DNA – tajemnica życia” James D. Watson i Andrew Berry przytaczają z kolei podobną jego wypowiedź: „Obecnie nie istnieje żadna rozsądna wymówka, aby nie zaakceptować faktu, że nic – poza religią eugeniki – nie jest w stanie uratować naszej cywilizacji”.
Uratować przed kim? Otóż przed ludźmi chorymi, upośledzonymi, a nawet żyjącymi w biedzie, na marginesie sytego społeczeństwa. Dodajmy do tego jeszcze apel do chemików o „odkrycie humanitarnego gazu, który będzie zabijał natychmiast i bezboleśnie. Jak najbardziej zabójczy, ale humanitarny, nie okrutny”. („The Listener”, 7 lutego 1934 r.). Cóż, gaz „jak najbardziej zabójczy”, ale bynajmniej nie działający „natychmiast” ani „bezboleśnie”, lecz zadający ofiarom śmierć w potwornych mękach, trwających około kwadransa, prędko wynaleźli chemicy niemieccy, a zastosowali ich rodacy z SS.
Uzasadnienie dla religii polegającej na masowym zabijaniu Shaw znalazł nawet… w znanych od dziecka anglosaskiemu czytelnikowi „Podróżach Guliwera” Jonathana Swifta. Otóż w opublikowanej w 1913 r. w Lipsku rozprawie „Człowiek i nadczłowiek” czytamy: „Musimy wyeliminować Jahusów albo ich głosy zrujnują demokratyczne państwo”. „Jahusów” przywołał zapewne dla podkreślenia, jak nikczemne istoty miał Swift na myśli:
„Trzy miesiące przed moim wyjazdem z tego kraju, na wielkim zgromadzeniu powszechnymHouyhnhnmów wszczęła się na nowo rozprawa już niezliczone razy powtarzana i będąca jedyną, w której Houyhnhnmówzdania nie zgadzały się.Ważne to pytanie tyczyło się zupełnego wytępienia Jahusów. Jeden członek parlamentu mówił za tem, popierając swoje zdanie ważnemi i mocnemi dowodami. Utrzymywał, że Jahusy są nie tylko najnieczystszemi i najniespokojniejszemi ze wszystkich zwierząt, które tylko natura wydała, ale też najuporczywszemi, najniepojętniejszemi i najzłośliwszemi; że wysysają skrycie mleko z wymionkrów należących do Houyhnhnmów, zabijają i pożerają ich koty, rozdeptują ich owies i trawę jeżeli się ich najściślej nie pilnuje, i że dopuszczają się niezliczonych innych rozwiązłości”.
Co ciekawe, nasz wróg istot „dopuszczających się niezliczonych rozwiązłości” nie znalazł ich podczas wielkiego głodu wśród bolszewików. Należał do tych „pożytecznych idiotów” bądź ludzi pozbawionych sumienia, którzy wprowadzali w błąd opinię publiczną na Zachodzie. W 1932 r. miliony chłopów marły na Ukrainie z głodu w wyniku zarządzonego przez Stalina ludobójstwa, swego rodzaju eugeniki klasowej. A Shaw podczas starannie zaplanowanej przez jakże gościnnych gospodarzy podróży po Kraju Rad pisał: „Nigdzie w Rosji nie widziałem głodnego człowieka, młodego czy starego”. Dodawał: „Nigdy nie jadłem tak dobrze jak w Sowietach”.... Toteż cieszył się: „Jestem szczęśliwy, że […] w dedykacji, jaką umieściłem na jednej z moich książek, którą posłałem Leninowi, powitałem w nim największego męża stanu Europy. Nie wątpię, że przyjdzie dzień, kiedy w Londynie obok posągu Wellingtona stanie posąg Lenina”.... Za komentarz niech wystarczy anegdotyczne pożegnanie, krążące po śmierci Shawa: „Pa szoł!”
„Ludzkie chwasty”
Oczywiście, Shaw nie stworzył eugeniki. Potraktowany dość obszernie wywód o nim niech posłuży jako przykład formacji, do której należał. Miał się za wielbiciela komunizmu. Dzisiaj nazwalibyśmy go lewackimneoliberałem. Poza tym niewątpliwy talent i szczególne poczucie humoru sprzyjały zakorzenieniu głoszonych przezeń idei. Korzenie eugeniki sięgają jednak daleko wstecz.
Czytaj też:
Płacili 10 marek za trupa. Zapomniane zbrodnie na Polakach „niegodnych życia”
Znajdujemy je nawet u znacznie bardziej sympatycznego filozofa i idealisty, a mianowicie Platona. Stwierdził on: „W Państwie należy zastosować dyscyplinę i jurysprudencję [doktrynę prawa] nakazującą zajmować się tylko zdrowymi na ciele i umyśle obywatelami. Tym natomiast, którzy nie są zdrowi, należy pozwolić umrzeć”. Tak stwierdził czołowy humanista ateński w czasach, o których przywykliśmy sądzić, że tylko wojowniczy Spartanie uśmiercali wtedy chrome dzieci.
Ideę takiej selekcji rozwinęły twórczo nauki społeczne w Europie i północnej Ameryce, od XIX w. poczynając. Już na początku tamtego stulecia ekonomista brytyjski Thomas R. Malthus upatrywał przyczyny klęsk głodu we wzroście demograficznym i postulował wstrzymanie wszelkiej pomocy materialnej na rzecz ubogich. Pół wieku później Karol Darwin dokonał wnikliwych obserwacji w świecie przyrody i wysnuł przełomowe wnioski dotyczące doboru naturalnego. Wstydliwie przemilcza się zwykle jego krytykę cywilizacji, która sprzeciwia się naturalnej selekcji prowadzącej do eliminacji słabszych. Wniosek: samo społeczeństwo powinno o taką eliminację zadbać.