Prostytutki Stalina. Te nazwiska na zawsze będą budziły obrzydzenie

Prostytutki Stalina. Te nazwiska na zawsze będą budziły obrzydzenie

Dodano: 
Ilja Erenburg wręcza stalinowską Nagrodę Pokoju Soong Ching-ling i Guo Moruo. Kwiecień 1951 r.
Ilja Erenburg wręcza stalinowską Nagrodę Pokoju Soong Ching-ling i Guo Moruo. Kwiecień 1951 r. Źródło: Wikimedia Commons /
Sowieccy pisarze służyli komunizmowi nie dlatego, że w niego wierzyli, ale dlatego, że dawał im wspaniałe pałace, drogie samochody, kucharzy i służące

Wiktor Suworow

Ilja Erenburg na początku był wielkim przeciwnikiem bolszewików. Czytałem jego artykuł z 1919 r. Ależ tam się dostało Leninowi i innym czerwonym przywódcom! Komunizm był dla Erenburga chorą, zbrodniczą ideologią, a czołowi komuniści – zgrają bandziorów. Nawiasem mówiąc, artykuł ten, napisany na emigracji, trafiał w samo sedno. Erenburg bez wątpienia był bardzo inteligentnym człowiekiem i bardzo zdolnym pisarzem.

Wkrótce, bo już na początku lat 20., doszedł jednak do wniosku, że skoro bolszewicy zwyciężyli i nic nie zapowiada tego, żeby ich reżim się załamał, należy się jakoś z nimi ułożyć. Erenburg był bowiem ambitny. Chciał, żeby jego książki wychodziły w dużych nakładach, chciał mieć dużo pieniędzy i wygodnie żyć. Tymczasem pozostanie antykomunistycznym emigrantem skazywało go na nędzę na paryskim bruku.

Przeistoczył się więc w żarliwego bolszewika. Dokonał zmiany o 180 stopni. Nagle stał się najważniejszym sowieckim dziennikarzem i pisarzem. Pisał zaangażowane reportaże z wojny domowej w Hiszpanii, a potem z tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Celem jego pisarstwa było tuszowanie bolszewickich zbrodni i sianie komunistycznej propagandy. Zachwycał się, jak to wspaniale jest żyć w „raju robotników i chłopów” i w jak straszliwych warunkach wegetują obywatele krajów kapitalistycznych.

Czytaj też:
Córka Stalina w USA

Erenburg często wykazywał się nawet zbyt dużą gorliwością. Choćby pod koniec II wojny światowej, gdy wysmażył głośny artykuł „Ubij Niemca”. Zawarł w nim jasną sugestię, że żołnierze Armii Czerwonej po wkroczeniu na teren III Rzeszy powinni wyrzynać wszystkich Niemców. Mężczyzn, kobiety i dzieci. Erenburg poszedł więc dalej niż oficjalna sowiecka propaganda, która twierdziła, że za całe wojenne zło są odpowiedzialni „faszyści”. A Armia Czerwona niesie „wyzwolenie” niemieckiemu proletariatowi.

Erenburg chciał jednak w ten sposób podlizać się Stalinowi. Pokazać mu, że jest mu ślepo wierny i zrobi dla niego wszystko. Pisarz upadł tak nisko, że znalazł się w niesławnej komisji Burdenki, której zadaniem było udowodnienie, iż zbrodni w Katyniu dokonali Niemcy. Zawsze posłusznie wykonywał rozkazy politbiura. Nawet gdy napisał swoją słynną antystalinowską powieść „Odwilż” (1956), zrobił to na zlecenie Chruszczowa. Sam z siebie nigdy by się na coś takiego nie odważył.

Erenburg niezwykle inteligentnie odmalował swój wizerunek liberalnego intelektualisty patrzącego z pewnym dystansem na poczynania partyjnego betonu. W rzeczywistości głównym jego zajęciem było lizanie temu betonowi butów.

Artykuł został opublikowany w 4/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.