Tomasz Stańczyk
Starsi Panowie śpiewali w latach 60. ubiegłego wieku:
„Jeśli chodzi o karierę, to nie będzie, już nie będzie się premierem / Ale z drugiej strony, co tu kryć, jak to długo tym premierem trzeba być?”. Józef Cyrankiewicz, bo to jego mieli na myśli Starsi Panowie, był premierem przez 21 lat – od 1947 do 1952 r. i od 1954 do 1970 r. Był także przez 24 lata członkiem Biura Politycznego KC PZPR.
Odznaczał się wśród elity władzy Polski Ludowej jednak nie tylko tym, że był „wiecznym premierem”. Górował nad swoimi towarzyszami z Biura Politycznego inteligencją, elegancją i elokwencją, kulturą. Lubił także korzystać z uroków życia, do których należały kobiety.
W 1996 r. ukazała się biografia Cyrankiewicza autorstwa Eleonory i Bronisława Syzdków. Wydawca dziękował wszystkim, dzięki którym możliwe było opublikowanie książki, a szczególnie Sobiesławowi Zasadzie. Cyrankiewicza łączyła z Zasadą, świetnym rajdowcem, pasja do samochodów. Premier był jednym z nielicznych dygnitarzy PRL, którzy sami prowadzili auto. Jego ulubioną marką był Mercedes. Lubił jeździć szybko. Uciekał ochronie i bawił się czasami w wożenie autostopowiczów.
Ze względu na swój wizerunek, tak odróżniający go od innych członków ścisłej partyjnej elity, mógł budzić pewną sympatię społeczeństwa. Szczególnie kontrastował z Władysławem Gomułką, kostycznym i ascetycznym przywódcą partii o zacięciu belferskim.
Pierwsi biografowie Cyrankiewicza byli ekspartyjnymi historykami, życzliwymi dla swego bohatera. Przywoływali definicję polityki jako sztuki rzeczy możliwych, a Cyrankiewicz ich zdaniem taką sztukę uprawiał. Miał nie dopuścić do wysiedleń „antysocjalistycznego elementu z Krakowa” i hamować budowę pomnika Stalina w Warszawie, odrzucając kolejne projekty. W ramach swoich ograniczonych możliwości chronił wartości kultury i ludzi, którzy znaleźli się na indeksie.
Autorzy nie podawali jednak konkretnych dowodów. Nie znaczy to jednak, że premier nie pomagał ludziom. Można przytoczyć nieznany chyba fakt przyznania przez Cyrankiewicza Mieczysławowi Borucie-Spiechowiczowi i Romanowi Abrahamowi, obrońcom Lwowa i generałom II Rzeczypospolitej, rent zasłużonych dla PRL. Było to oczywiste naciągnięcie prawa, ponieważ żaden z nich nie zasłużył się Polsce Ludowej. Chodziło jednak o to, by mieli renty wyższe niż minimalne. Kiedy generałowie w latach 60. zorganizowali 11 listopada mszę w katedrze warszawskiej, władze partyjne potraktowały to jako działalność wrogą i kazały Cyrankiewiczowi cofnąć owe renty. Premier po konsultacji ze swoim doradcą polecił mu poufnie przekazać swą prośbę prezesowi ZUS o przyznanie generałom rent specjalnych w takiej samej wysokości jak renty odebrane, co też się stało.
Po 1956 r. z inicjatywy Cyrankiewicza renty specjalne otrzymali: były premier II RP, Kazimierz Świtalski, oraz wdowa po Stanisławie Carze, współtwórcy konstytucji kwietniowej, uważanej w latach stalinowskich za „faszystowską”, i wdowa po Aleksandrze Prystorze, jednym z najbliższych współpracowników Piłsudskiego, marszałku Senatu.
Syzdkowie dali swojej książce pesymistyczny podtytuł: „Nim będzie zapomniany”. Ich czarnowidztwo się nie sprawdziło. Ukazała się właśnie książka biograficzna Piotra Lipińskiego. Poszerza ona częściowo wiedzę, jaką mamy o Cyrankiewiczu dzięki biografii autorstwa Syzdków. I, co najważniejsze, jest przeciwieństwem ich nader nudnego, sztywnego wykładu.
Sprawa Pileckiego
Jan Nowak-Jeziorański, Jan Karski, Witold Pilecki i... Józef Cyrankiewicz. Co ich łączyło? Wszyscy byli uczestnikami konspiracji podczas okupacji niemieckiej.
Józef Cyrankiewicz zapowiadał się w latach 30. na wschodzącą gwiazdę Polskiej Partii Socjalistycznej. Brał udział w kampanii wrześniowej. Został wzięty do niewoli. Uciekł z transportu razem ze Zbigniewem Jeziorańskim, przyszłym kurierem Polskiego Państwa Podziemnego i szefem Radia Wolna Europa.
Czytaj też:
Polski satrapa Stalina. To on był katem sowieckiej Ukrainy
Jan Karski jako emisariusz gen. Sikorskiego został aresztowany przez Niemców. Życie zawdzięczał ucieczce zorganizowanej przez Cyrankiewicza działającego w konspiracyjnej PPS w Krakowie.
Wkrótce potem sam Cyrankiewicz został aresztowany i wysłany do Auschwitz. Był jedną z najważniejszych postaci obozowej konspiracji.
Piotr Lipiński pisze, że po 1989 r. pojawiło się kilka relacji mówiących, że Cyrankiewicz był konfidentem obozowego gestapo, wydał mu kierownictwo Związku Organizacji Wojskowej i dostarczał esesmanom Żydówki, zmuszając je do prostytucji.
Adam Cyra, historyk z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, powiedział jednak Lipińskiemu, że to nie Cyrankiewicz wsypał konspiratorów. Znane są bowiem konkretne nazwiska delatorów. Nie mógł też Cyrankiewicz rozmawiać z szefem obozowego gestapo, co miał rzekomo zauważyć inny działacz PPS, Stanisław Dubois, i przekazać tę informację innym osobom. Cyrankiewicz trafił bowiem do obozu już po rozstrzelaniu Dubois.
„Historycy z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau nie znaleźli żadnych dokumentów ani relacji potwierdzających rzekome niegodziwe zachowania Józefa Cyrankiewicza w obozie. Przeciwnie – świadkowie i grypsy słane z Oświęcimia świadczą jednoznacznie o jego bohaterskiej postawie” – pisze Piotr Lipiński.
Czytaj też:
„Walec Krankemanna” i komando kosiarzy. Najgorsze koszmary Auschwitz
Czy w Auschwitz Cyrankiewicz spotkał się z Witoldem Pileckim, twórcą konspiracji wojskowej? Eleonora i Bronisław Syzdkowie twierdzą, że tak. Piotr Lipiński pisze natomiast, że Cyrankiewicz i Pilecki najprawdopodobniej nie zetknęli się ze sobą w Auschwitz. Wśród 200 pseudonimów z raportu Pileckiego rozszyfrowanych przez Adama Cyrę nie było żadnego należącego do Cyrankiewicza. A sam Pilecki pytany w II Korpusie o Cyrankiewicza zaprzeczył, że go zna.
W 1948 r. odbył się proces Witolda Pileckiego. Wiesław Jan Wysocki, jego biograf, napisał, że Cyrankiewicz zaciążył na losach rotmistrza. W sposób złowrogi.