Kardynał Jan Puzyna był źle oceniany przez społeczeństwo polskie i taka opinia utrzymała się do dziś. Nie rozumiano motywów działania Puzyny, oceniano go powierzchownie. Puzyna urodził się w 1842 r. w Gwoźdźcu na Podolu. Pochodził z książęcej rodziny. Po studiach prawniczych wybrał karierę w administracji galicyjskiej. Porzucił ją jednak, podobno m.in. z powodu zawodu miłosnego. Tak twierdził Kazimierz Chłędowski, galicyjski, a potem wysoki wiedeński urzędnik, autor znanych pamiętników.
„Gdy zdał doktorat z prawa i wstąpił do urzędu, do Dyrekcji Skarbu we Lwowie – pisał o Puzynie –zaczął bywać u pp. Włodzimierzów Dzieduszyckich i oswajać się z myślą, że najstarsza ich córka dla niego przeznaczona. Gdy Dzieduszyccy zmiarkowali intencje Jasia, dali mu do poznania, iż za niego by córki nie wydali. Jaś wziął to sobie bardzo do serca, a zawód ten, jak i niepowodzenia w urzędzie, głównie go skłoniły do wstąpienia do seminarium duchownego”.
Kariera Puzyny w Kościele była bardzo szybka. Po 10 latach od wstąpienia do seminarium w 1886 r. był już biskupem pomocniczym w archidiecezji lwowskiej. W 1894 r., po śmierci bp. Albina Dunajewskiego, został biskupem krakowskim. I od razu zrobił niemiłe wrażenie. Mszę odprawiał tak, jakby się spieszył, nie miał dobrego głosu.
„Uderzał mianowicie – przynajmniej nas, alumnów – zupełny brak głosu u nowego Arcypasterza tudzież pewien pośpiech w całej akcji, tj. tak w przemowie, jak i w odprawianiu nabożeństwa” – relacjonował Edward Komar pierwszą mszę odprawianą przez Puzynę w katedrze krakowskiej.
A poza tym Puzyna był człowiekiem oschłym i surowym, co nie przysparzało mu popularności. W 1901 r. popełnił w Krakowie samobójstwo znany komediopisarz Michał Bałucki. Chociaż nalegano bardzo na kardynała, nie chciał zgodzić się na pogrzeb katolicki, zgodnie z zasadami religii. Puzyna uznał, że Bałucki zastrzelił się w pełni władz umysłowych, z zimną krwią. Tymczasem pisarz cierpiał na depresję wywołaną kryzysem twórczym i coraz mniejszym zainteresowaniem jego sztukami. Można było uznać, że pisarz nie miał pełnej świadomości w momencie targnięcia się na życie. Puzyna nie wziął tego pod uwagę, wystarczyło mu to, że – jak mówiono – Bałucki nosił się od pewnego czasu z myślą odebrania sobie życia.
W 1909 r. polską opinię wzburzyła odmowa pochowania Juliusza Słowackiego na Wawelu. Starał się o to powołany w tym celu społeczny komitet. Puzyna miał odmówić, gdyż komitet nie pytając go o zgodę jako gospodarza krypt wawelskich, ogłosił, że poeta będzie tam właśnie pochowany.
Kardynał argumentował też: „To nekropolia królów; wyjątek uczyniono dla Kościuszki i duchowego króla, Mickiewicza”. Puzyna uważał, że Słowacki nie jest równy Mickiewiczowi.
A miejscem na pochówek zasłużonych Polaków jest panteon w krakowskim kościele na Skałce. Spoczywali tam już m.in. Kraszewski i Wyspiański.
Istnieje jednak inna wersja motywów odmowy miejsca Słowackiemu na Wawelu. Profesor Franciszek Ziejka odnalazł donos niejakiego Antoniewicza. Utrzymywał on, że Słowacki był antyklerykałem, wywrotowcem i ateistą. „Wszystko wskazuje na to, że decyzję o odmowie zgody na pochówek poety w podziemiach katedry wawelskiej podjął na podstawie lektury pamfletu Antoniewicza” – stwierdzał prof. Franciszek Ziejka, który opublikował pismo do kardynała („Tygodnik Powszechny”, nr 26, 2017).
Czytaj też:
Mateczka Kozłowska i biskupki
Poza tym kard. Puzyna uważał, że – jak relacjonował ks. Komar – „czasy obecne nie są ku temu, by wymyślać obchody i bawić się w demonstracje uliczne. Praca, praca i jeszcze raz praca! Obchody nam nic nie przyniosą, a tylko pychę naszą i próżniactwo spotęgują. Dobre są, nawet potrzebne, lecz rzadko i inaczej odbywane. Patriotyzm na demonstracjach nie polega!”.
Rok później posypały się na Puzynę jeszcze większe gromy. W Krakowie odbywały się wielkie uroczystości z okazji 500-lecia bitwy pod Grunwaldem. Odsłonięto pomnik Grunwaldzki. Organizatorzy obchodów chcieli, by na Błoniach odbyła się msza święta polowa. Puzyna nie zgodził się. „Błonia są dla krów i gapiących się. Kto by wysłuchał tej Mszy św. na Błoniach? Jakby się zachowały tysiące ludu, stojącego dalej od miejsca nabożeństwa?” – tłumaczył ks. Komarowi. Nie miał jednak nic przeciw temu, by msze święte z okazji rocznicy Grunwaldu odbywały się w krakowskich kościołach.
Puzyna nie rozumiał, że uroczystości patriotyczne przyczyniają się do podtrzymania ducha narodowego. Za to spadała na niego krytyka. Miał inną koncepcję patriotyzmu, opartą na moralnym odrodzeniu Polaków. Bardzo dbał o podniesienie moralnego i duchowego poziomu kleryków – przyszłych księży.
Zastrzeżenia wobec Rampolli
Gdy zmarł papież Leon XIII, kard. Puzyna nie był całkiem zdrów. Zdecydował się jednak jechać do Rzymu. Powiedział ks. Komarowi, który odradzał mu podróż: „Czy ojciec wie, co to znaczy wybierać Papieża dziś, w takim położeniu Kościoła?!”.
Puzyna obawiał się wyboru kard. Mariana Rampolli del Tindara, wieloletniego sekretarza stanu, który wraz ze starzeniem się Leona XII (dożył 93 lat) odgrywał coraz większą rolę w Watykanie. Puzynie nie podobało się „posuwanie nawy Kościoła drogami polityki światowej, chęć brania udziału w zmiennych konstelacjach politycznych”. A to jego zdaniem czynił Rampolla.