Ta ucieczka była wyjątkowo kompromitująca dla brytyjskich władz. Jeden z najpilniej strzeżonych więźniów na Wyspach, skazany w tajnym procesie za szpiegostwo na 42 lata pobytu za kratkami, uciekł przez mur dzięki najzwyklejszej drabinie. Był 22 października 1966 roku. George Blake odsiedział zaledwie pięć lat. Brytyjskie służby nie miały szans dopaść go po raz drugi. Dzięki pomocy KGB Blake już kilka dni później został potajemnie wywieziony ze Zjednoczonego Królestwa. W Moskwie powitano go jak bohatera. Otrzymał tam najwyższe państwowe odznaczenie - Order Lenina, a także służbowe mieszkanie. Szybko rozpoczął też pracę w KGB, gdzie zajmował się szkoleniem szpiegów. Nic dziwnego, że Sowieci obsypali go zaszczytami i zapewnili mu luksusowe życie – Blake był jednym z ich najskuteczniejszych agentów.
Człowiek, który zagrał na nosie rządowi Jej Królewskiej Mości uważał się za obywatela świata. Urodził się w 1922 roku w Holandii w mieszanej rodzinie. Jego matka była Holenderką (protestantką), a ojciec Żydem pochodzącym z Hiszpanii. W latach 30-tych Blake został wysłany do rodziny żyjącej w Egipcie. Traf chciał, że tuż przed wybuchem wojny wybrał się do Holandii odwiedzić matkę. Po inwazji III Rzeszy Blake zaciągnął się do holenderskiego podziemia, a następnie przedostał się na Wyspy. Tam zwrócił na niego uwagę brytyjski wywiad. Blake był niezwykle bystry, doskonale władał angielskim, holenderskim, niemieckim i arabskim.
Po wojnie wysyłany był przez Londyn do Berlina, gdzie pomagał montować siatki szpiegowskie. Gdy wybuchał wojna koreańska, Blake stacjonował akurat w Seulu. Już w pierwszych dniach wojny został pojmany przez wojska północnokoreańskie. Jak potem tłumaczył, to właśnie wtedy postanowił przejść na stronę komunistów.
Czytaj też:
Zdrada generała NKWD. Ta operacja odmieniła losy wojny?
Twierdził, że za tę zmianę odpowiadały głównie „nieustające bombardowania małych koreańskich wiosek przez wielkie amerykańskie latające fortece. Poczułem, że służę złej stronie”. To wówczas nawiązał współpracę z KGB. By zachować pozory, zwolniony został jednak dopiero w 1953 roku – wraz z innymi jeńcami. W Londynie przywitano go jak bohatera. W niedługim czasie znów wykonywał zadania dla MI-6. Całą swoją olbrzymią wiedzę na temat zachodnich siatek szpiegowskich (nie tylko brytyjskich, ale również amerykańskich) przekazywał do Moskwy. Szacuje się, że z powodu jego działalności szpiegowskiej Londyn i Waszyngton straciły dziesiątki agentów.
W wywiadzie z NBC w 1991 roku przyznał, że odczuwa żal z powodu śmierci wielu agentów, których wydał Sowietom. Jak jednak twierdził, nigdy nie zdradził Wielkiej Brytanii. „Aby zdradzić, najpierw trzeba należeć do danego narodu. Ja nigdy do niego nie należałem” - mówił.
Blake wpadł w 1961 roku dzięki zeznaniom Michała Goleniewskiego, oficera wywiadu PRL, który uciekł na Zachód.
„Pułkownik Blake był doskonałym specjalistą, jedynym w swoim rodzaju, wykazującym się wielką odwagą” - skomentował śmierć Blake’a Władimir Putin. „Przez lata swojej trudnej i wymagającej służby wniósł doprawdy nieoceniony wkład w zapewnianie równowagi strategicznej i utrzymywanie pokoju na planecie”.
W 1999 roku wywiadzie z PBS Blake tak tłumaczył swoją motywację: „Usprawiedliwiałem się przed samy sobą wierząc, że pomagam, w małym stopniu, budować nowe społeczeństwo, w którym będzie równość, sprawiedliwość społeczna, gdzie nie będzie wojen ani konfliktów narodowościowych. Myślę, że to całkiem możliwe, że za jakiś czas wszystkie narody będą żyły w takim świecie”.
(pw)