Kiedy na początku obecnego stulecia władze miejskie Belfastu, stolicy Irlandii Północnej, szukały jakiegoś symbolu, który zepchnąłby na dalszy plan wizerunek stolicy Ulsteru jako miejsca krwawych, bratobójczych walk katolików i protestantów, ktoś wskazał drogę wyjścia z pułapki złych stereotypów. Świat był wtedy pod wrażeniem imponującego filmu „Titanic” z 1997 r. w reżyserii Jamesa Camerona. Przypomniano sobie, że przecież ten gigantyczny statek, symbol nadziei i rozczarowań „epoki węgla i stali”, zbudowany był w stoczni w Belfaście. I rzeczywiście dekadę później w Belfaście powstało muzeum „Titanica”. Każdy, kto odwiedza tę niezwykle imponującą placówkę muzealną, musi być pod wrażeniem rozmachu jej twórców. Bardzo atrakcyjna architektoniczna forma muzeum, drobiazgowa historia powstawania statku i troskliwie zebrane z najprzeróżniejszych miejsc na świecie nieliczne ocalone pamiątki ze statku. Zazwyczaj to, co morze wyrzuciło na brzeg na plażach kanadyjskiej Nowej Szkocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.