Historia dżihadu jeszcze nie dobiegła końca

Historia dżihadu jeszcze nie dobiegła końca

Dodano: 
Koran, zdjęcie ilustracyjne
Koran, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay
Terroryści nawzajem siebie inspirują, przekazują sobie opowieści o walkach w Afganistanie, Bośni, Czeczenii, w Syrii i Iraku. Warto dowiedzieć się, co ich motywuje, jakie są ich osobiste historie, by spróbować ocenić przyszłość tego zjawiska.

Wydawać się mogło, że po pokonaniu ISIS w Syrii i ograniczeniu roli Al-Kaidy że islamistyczny terroryzm swoje dni chwały ma już za sobą. Nie należy jednak ulegać myśleniu życzeniowemu. Po wycofaniu się USA z Afganistanu odradza się tam zarówno Al-Kaida, jak i odłamy Państwa Islamskiego. Gorącym regionem staje się Afryka Subsaharyjska. Zarówno na Sahelu, jak i niżej, w kierunku równika działania terrorystów przybierają na sile. Pracownicy wywiadu, dowódcy wojskowi przewidują, że w ciągu dwóch lat problem zamachów może nasilić się także na Zachodzie. Dlatego warto przyjrzeć się ponownie ewolucji tego międzynarodowego ruchu, jego bojownikom i ideologom.

„Poczet islamskich ideologów i ekstremistów” Sławosza Grześkowiaka to wyjątkowa pozycja na polskim rynku. Zawiera nie tylko historie dżihadystów z pierwszych stron gazet, ale także tych mniej znanych masowemu odbiorcy, co nie znaczy, że mniej istotnych dla szeroko rozumianego ruchu islamistycznego terroryzmu. Autor pokazuje niejednorodność tego ruchu i jego ewolucję w czasie oraz pojawienie się w różnych przestrzeniach geograficznych a także w odmiennych kontekstach historycznych.

Poniższy tekst to fragment książki Sławosza Grześkowiaka pt. „Poczet islamskich ideologów i ekstremistów”, wyd. Zona Zero.

Abu Musab al-Suri

Abu Musab al-Suri to jeden z najbardziej prominentnych ideologów i strategów Al-Kaidy, twórca koncepcji trzeciej oraz czwartej generacji dżihadystów oraz pomysłodawca medialnej ekspansji ruchu salafickiego.

To głównie dzięki niemu zamachy w XXI w. mają charakter jednostkowych uderzeń podejmowanych przez „samotne wilki”. Koncepcja przyjęta już w pierwszej dekadzie XXI stulecia z powodzeniem sprawdziła się w wojnie prowadzonej przez Al-Kaidę, a później Państwo Islamskie. Ataki, dokonywane przez terrorystów luźno bądź wcale niepowiązanych z szerszą strukturą islamistyczną, wstrząsają z większym lub mniejszym natężeniem społeczeństwa prawie wszystkich kontynentów.

Zamachy z użyciem karabinu, materiałów wybuchowych czy też powszechnie dostępnego noża lub ciężarówki stały się na ulicach europejskich miast elementem nowej dżihadystycznej wojny ze światem niemuzułmańskim, przejściowym etapem, kiedy otwarty front walki z dużo silniejszym Zachodem jest niemożliwy do wygrania.

S. Grześkowiak, Poczet islamskich ideologów i ekstremistów, wyd. Zona Zero

Mustafa bin Abd al-Qadir Setmariam Nasar, jak brzmi prawdziwe nazwisko al-Suriego, urodził się w syryjskim Aleppo w 1958 r. w rodzinie sufickiej. Z zawodu był inżynierem mechanikiem, dyplom uzyskał na miejscowym uniwersytecie. Rodowód jego działalności, jako to często bywa w przypadku dżihadystów, wywodzi się z Bractwa Muzułmańskiego. Dzięki temu przeszedł należyte szkolenie wojskowe podczas islamistycznego powstania z początku lat 80. XX w. przeciwko syryjskiemu reżimowi Hafiza al-Asada, ojca dzisiejszego dyktatora Baszara al-Asada. Szybko wykazał się dużymi umiejętnościami i został instruktorem wojskowym w obozach Bractwa Muzułmańskiego w Iraku oraz tajnych lokalach w Jordanii. Wykorzystując swój inżynierski fach, al-Suri napisał podręcznik na temat materiałów wybuchowych. Znany później jako Syryjskie memorandum miał być, według słów samego autora, użytkowany w arabsko-afgańskich obozach na terenie Afganistanu.

Do Syrii nie miał już wstępu – podczas jednego z pobytów w 1982 r. został stamtąd wydalony. Odtąd zaczął krążyć nie tylko między dwoma sąsiednimi państwami, lecz także między Afganistanem, Pakistanem, Hiszpanią i Wielką Brytanią. Jego specjalnością stało się szkolenie przyszłych dżihadystów oraz wiara w misję odnowy moralnej ummy, prowadzonej przez ich awangardę. Mimo że już od początku lat 90. XX w. al-Suri znany był w dżihadystycznym ruchu, to dla zachodnich analityków pozostawał prawie zupełnie niezauważalny. Zmieniło się to dopiero w 2004 r., po zamachach madryckich, kiedy uznano go za prawdopodobny mózg terrorystycznej akcji.

W latach 1987–1992 służył jako instruktor oraz wykładowca w obozach treningowych mudżahedinów na terenie Afganistanu. Spotkał się tam z Abdullahem Jusufem Azzamem, ojcem chrzestnym arabskich mudżahedinów wojujących w Afganistanie i szybko zdobył pozycję instruktora wojskowego. Jednak jego ambicje intelektualne wykraczały daleko poza naukę obsługi materiałów wybuchowych oraz zasad walki partyzanckiej. Odkąd w maju 1991 r. w Peszawarze został opublikowany jego 900-stronicowy traktat, zatytułowany Rewolucja islamskiego dżihadu w Syrii, stopniowo zaczął wyrastać na pisarza i teoretyka. W traktacie rozpatrywał przyczyny upadku powstania i naukę z niego na przyszłość. Książka ta była także atakiem na Bractwo Muzułmańskie; podobnie zresztą uczynił w tym samym czasie dzisiejszy przywódca Al-Kaidy, Ajman al-Zawahiri. Obaj przyczynili się w ten sposób do stworzenia intelektualnych podstaw nowego trendu w dżihadzie po zamachu na wcześniejszy jego autorytet – Abdullaha Jusufa Azzama w listopadzie 1989 r w Peszawarze.

Al-Suri w połowie lat 90. spędził kilka lat w Hiszpanii, gdzie ożenił się z niejaką Heleną Moreno, która zanim przeszła na islam, był ateistką. Przebywał też w Wielkiej Brytanii i stamtąd powrócił do Afganistanu w 1998 r., na nowo prowadząc szkolenia, ale także podejmując się pracy w mediach. Hiszpańskie władze ścigały go już od listopada 2001 r., a amerykański Departament Stanu wyznaczył w 2004 r. nagrodę za informacje o nim w wysokości 5 milionów dolarów.

Szczególna aktywność al-Suriego zaznacza się pod koniec lat 90. i wzrasta w XXI w. po atakach na Nowy Jork. Jego wiedza i doświadczenie były zdobywane latami dzięki bliskim relacjom z takimi postaciami, jak: wspomniany Abdullah Jussuf Azzam, Osama bin Laden, mułła Omar, Abu Musab al-Zarkawi i wielu innych. Współpracował z takimi organizacjami, jak: wspomniane Bractwo Muzułmańskie, Islamska Grupa Zbrojna Algierii, Al-Kaida, oraz z talibami. Za rządów tych ostatnich w Afganistanie pracował jako konsultant w ministerstwie informacji.

Al-Suri znany jest jako pomysłodawca stworzenia mediów dżihadystycznych. W 1997 r. w Londynie założył Biuro Studiów nad Islamskimi Konfliktami i to ono było później odpowiedzialne za przekazywanie zagranicznym mediom kaset wideo z nagraniami Al-Kaidy. Sam al-Suri, kiedy mieszkał w Wielkiej Brytanii, zaaranżował m.in. serię wywiadów bin Ladena z zachodnimi mediami, w tym z CNN. W międzyczasie zajmował także stanowisko redaktora naczelnego czasopisma „Al-Ansar”, które nawoływało do zbrojnego powstania w Algierii.

Kiedy mieszkał w Europie, ze swoim wyglądem łatwo mógł się wtapiać w niepodejrzewający niczego tłum. Jego obraz całkowicie odbiegał od stereotypu islamskiego terrorysty czy salafity, a nawet przeciętnego muzułmanina. Na zdjęciach z tamtego okresu widzimy twarz o jasnej karnacji, niebieskich oczach i rudych włosach ze starannie ostrzyżoną fryzurą i krótką, wypielęgnowaną brodą. Z powodzeniem można go było pomylić z Irlandczykiem, Szkotem czy Niemcem. Ci, którzy mieli z nim kontakt, byli pod wrażeniem jego obeznania w literaturze, muzyce klasycznej, historii, polityce i ogólnie nauce wykraczającej daleko poza wykształcenie przeciętnego dżihadysty. Ze swą umiejętnością pozyskiwania źródeł znalazł się nawet na celowniku krytyki własnego środowiska zarzucającego mu cytowanie niemuzułmańskich materiałów. Jednak to sięganie do obcych źródeł wynikało nie tylko z inteligencji al-Suriego, lecz także z prozaicznego faktu, że w języku arabskim istniało niewiele przekładów czy prac dotyczących walk partyzanckich.

Wielki Meczet w Mekce

Jego samego za to określano jako urodzonego krytyka, i to niebanalnego. Zamiłowaniem do satyry oraz drwin w swych tekstach przeczył wyobrażeniom zatwardziałego fanatyka muzułmańskiego dżihadu. Wybuchowy i niezależny, nigdy nie obawiał się krytykowania liderów, których działania uznawał za błędne. Dosięgał samego bin Ladena, wytykając mu chęć przyciągnięcia uwagi międzynarodowych mediów. Otwarcie potępiał Abu Katada al-Filistiniego, czołowego lidera dżihadyzmu w Londynie, za tłumaczenie się ze stosowania wyniszczającej przemocy w Algierii oraz za jego doktrynalne rozumienie islamu. Al-Suri potrafił uderzać nawet w cały ruch salaficki, uważając wielu z jego reprezentantów za twardogłowych doktrynerów. Nie utożsamiał się zresztą z muzułmańskimi duchownymi. Był strategiem, teoretykiem i pisarzem. Gdyby urodził się ze 20 lat wcześniej, być może reprezentowałby marksistowskie bądź panarabskie ruchy. Musiał jednak współpracować z islamskimi klerykami, a kiedy zbliżali się wspólnie do zawarcia kompromisu, stawali przed dylematem, jak zachować równowagę między czystością ideologiczną a polityczną użytecznością.

Krytyka liderów ruchu dżihadystycznego nie oznaczała jednak, że al-Suri reprezentował jakieś lżejsze czy bardziej humanitarne oblicze Al-Kaidy. Przeciwnie, jego bezlitosny stosunek wobec „wrogów islamu” nie znał granic. Popierał stosowanie na Zachodzie powszechnego terroryzmu, w tym używania broni masowego rażenia. Różnił się jednak od innych ideologów podkreślaniem, żeby używanie siły było zawsze podparte racjonalną, dokładną i długoterminową strategią. Tylko w ten sposób dżihadystyczny ruch mógł osiągnąć swój cel, który definiował jako oswobodzenie muzułmańskiego świata z okupacji oraz obalenia niemuzułmańskich rządów. Jego modus operandi była ponowna wiwisekcja kampanii terrorystycznych i wychwycenie ich błędów dla dalszego i skuteczniejszego działania.

Charakterystyczne dla jego licznych prac były analizy wyzwań stojące przed dżihadystami po upadku komunizmu oraz po zamachach z 11 września 2001 r. Współczesną historię walki dzielił bowiem na trzy etapy ewolucji strategii i taktyki: lata 70. i początek 80. XX w.; czasy wojny z sowiecką agresją w Afganistanie; walkę z Zachodem od końca lat 80. XX w. do dziś. Bez al-Suriego trudno powiedzieć, jak rozwinąłby się ten trzeci etap.

Wielu z dżihadystów było święcie przekonanych, że pokonanie Zachodu, w tym w szczególności Stanów Zjednoczonych, będzie podobnie możliwe, jak Związku Sowieckiego. Przekonywał o tym Osama bin Laden oraz wielu innych. Tymczasem siła oraz przewaga wojskowa Zachodu nad islamistami była i jest na tyle potężna, że wojowniczym wyznawcom islamu niezbędne było przedefiniowanie taktyki wojennej. Amerykańskie w odpowiedzi na ataki powodowały dziesiątkowanie islamistycznych kadr, co w rezultacie osłabiało ruch globalnego dżihadu. Al-Suri uznał, że scentralizowana hierarchiczna struktura, do której zresztą sam należał, jest przeżytkiem. Wychwycenie jednego z członków tej struktury powodowało, że cała organizacja stawała się łatwa do zlikwidowania.

Innym czynnikiem, dla którego należało jego zdaniem dokonać decentralizacji, była postępująca zachodnia „okupacja i uzurpacja ziem muzułmańskich” rozpoczęta przez George’a Busha w 1990 r. wraz z wojną o Kuwejt. Dla islamistów podstawowym celem stało się „odepchnięcie najeźdźców i agresorów” z ziem muzułmańskich i przełożenie na inny czas wywołania islamskiej rewolucji w jednym z państw lub w regionie. Dlatego al-Suri zarekomendował inną formę walki, którą nazwał „indywidualnym terroryzmem dżihadystycznym”. Gdy weszła w europejskie życie, przyjęło się nazywać jej wykonawców „samotnymi wilkami”. Jednak to dziennikarskie określenie jest zbyt poetyckie. Samotny wilk, ten prawdziwy, walczy o przetrwanie. Jest odtrącony przez stado bądź rywalizującego z nim basiora, czyli dominującego w stadzie samca. Gdy zabija, to dla przetrwania, i zabija zwykle jedno zwierzę, czyli tyle, ile wystarczy mu do zjedzenia.

Inaczej jest z dżihadystycznym, domniemanym wilkiem. Ten świadomie odchodzi od swojej społeczności, żeby zabijać jak najwięcej. Nieuprawnionym jest więc nazywanie go samotnym czy jakimkolwiek innym wilkiem. Zdecydowanie bardziej pasuje tu źródłowa formuła al-Suriego „indywidualny terroryzm dżihadystyczny” czy też osobowo „terrorysta indywidualny”. Terroryści indywidualni, rozproszeni w pojedynczych, odizolowanych komórkach, mają więc walczyć z niemuzułmańskim przeciwnikiem, lecz nie ma być to jedyna taktyka. Gdzie jest to możliwe, ma działać front jawny czy też otwarty, a obie formy mają się nawzajem uzupełniać. Z uwagi jednak na okoliczności wspomniane wcześniej indywidualny terroryzm ma być najczęściej jedynym rozwiązaniem i dlatego dla al-Suriego jest kluczowym tematem rozpraw.

Islam – zdjęcie ilustracyjne

Jego słynnym powiedzeniem jest nizam, la tanzim, co oznacza „system, nie organizacja”. Innymi słowy, powinien istnieć „system operacyjny” albo inaczej schemat, dostępny wszędzie każdemu chętnemu do uczestnictwa w globalnym dżihadzie, zarówno w pojedynkę, jak i w małych grupkach. Co więcej, ruch globalnego dżihadu powinien zniechęcać ewentualnych liderów organizacji do nawiązywania współpracy. Powinni być jedynie przeszkoleni w „ogólnym poradnictwie” i funkcjonować tylko na poziomie małych komórek. Łącznikiem takiego bardzo zdecentralizowanego systemu ma być wyłącznie „wspólny cel, wspólny program doktrynalny oraz zrozumiały (samo)edukacyjny program”.

Stosownie więc do takiej taktyki al-Suri sformułował wykładnie szkoleń. Powinny być one przeniesione do „każdego domu, każdej dzielnicy oraz wioski muzułmańskich państw”. W przeciwnym razie – jak wyśmiewał minioną doktrynę taktyki dżihadu – byłaby ona zaproszeniem do Afganistanu, czyli „wezwaniem narodu muzułmańskiego do obozów”. Celem więc al-Suriego jest nie tylko decentralizacja, lecz także uczynienie sprawy dżihadu zjawiskiem masowym, bo jak często powtarzał: „Opór jest walką islamskiego narodu, a nie walką prowadzoną przez elity”.

Sama jednak umiejętność walki nie jest wystarczająca do jej skutecznego przeprowadzania. Niezbędna jest determinacja, moralna motywacja i pragnienie przystąpienia do niej. Każda, najlepsza nawet broń pozostanie bezużyteczna bez przyswojenia ideologicznej zaprawy. I tu według al-Suriego na przeszkodzie stają członkowie Bractwa Muzułmańskiego oraz duchowni z kairskiego Uniwersytetu Al-Azhar, którzy zamiast wspierać dżihadystów ideologicznie, ograniczają ich ruchy, formułując swoje fatwy. Tymczasem al-Suri przytacza dwa cytaty z Koranu, które mają być wystarczające do prowadzenia walki oraz służyć teologicznemu przygotowywaniu do niej:

„Przygotujcie przeciwko nim, ile możecie sił i oddziałów konnicy, którymi moglibyście przerazić wroga Boga i wroga waszego, jak również innych, którzy są poza nimi, a których wy nie znacie. Bóg ich zna! A to, co wy rozdajecie na drodze Boga, to zostanie wam w pełni oddane i nie doznacie niesprawiedliwości” (Koran 8:60). Jest to werset najczęściej przytaczany przez dżihadystów i ma oznaczać nakaz wprowadzenia terroru w serca niewiernych.

„A gdyby oni chcieli wyruszyć, to przygotowaliby do tego pewne wyposażenie, Lecz Bóg sprzeciwił się ich wyruszeniu, powstrzymał ich i zostało im powiedziane: »Siedźcie spokojnie z tymi, którzy siedzą!« (Koran 9:46). W interpretacji al-Suriego Allah wyraża tu swój wstyd wobec hipokrytów, którzy nie podejmują przygotowań do wojny.

Sam wojskowy trening nie ma racji bytu i nie przyniesie korzyści ummie. Co więcej, al-Suri martwił się, że mudżahedini przez lata uczestniczący w prawdziwych działaniach bojowych potrafią po ich zakończeniu zapominać o swoim powołaniu. Jako przykład daje arabskich bojowników walczących w Afganistanie w latach 1986–1992 oraz 1996–2001 pod rządami talibów. Po powrocie do swych domów, zamiast kontynuować walkę o sprawę islamu, wielokrotnie jej unikali. Zabrakło im wcześniej religijnego szkolenia. Dlatego al-Suri ujmuje aktywność społeczności muzułmańskiej bardziej całościowo. O ile ideologiczni jego poprzednicy skupiali się na samej walce, o tyle on podkreślał konieczność jednoczesnego działania na płaszczyznach religijno-kulturowej, politycznej oraz wojskowej. Dżihad powinien być obowiązkiem każdego muzułmanina, niekoniecznie za pomocą broni. Ujmując to naszym językiem – gdy jedni dokonują krwawych mordów na niewiernych, to inni w tym czasie mają popularyzować islam jako jedyną słuszną religię.

W następstwie nowojorskiej masakry strategiczne plany Al-Kaidy znalazły się na ślepym torze. Dla rekruterów dżihadu życiową kwestią stało się znalezienie bezpiecznego miejsca do przeprowadzania wojskowych szkoleń. I tu kluczową rolę odegrał właśnie al-Suri. Kiedy w wyniku odwetu podjętego na Bliskim Wschodzie przez administrację Busha zaczęły ginąć stare kadry islamistów, zaczął przeorganizowywać koncepcję działania ruchu dżihadystycznego. Można powiedzieć, że stał się swoistym zwornikiem między Al-Kaidą starego i nowego typu. Dokładnie przestudiował zachodnią strategię przeciwdziałania terroryzmowi, a także strategie lewackich partyzantek i ugruntował swoje przekonanie, że Al-Kaida nie może dalej funkcjonować w hierarchicznej strukturze.

Specjalnie w tym celu stworzył swoją najważniejszą książkę, liczącą 1600 stron i zatytułowaną The Call to Global Islamic Resistance (Wezwanie do globalnego oporu islamskiego), która od 2005 r. na islamistycznych stronach należała do najczęściej cytowanych książek. Jej najważniejsze kwestie ujęte zostały w rozdziale 3, a w szczególności podrozdziałach zatytułowanych „Teorie wojenne”, „Teorie organizacyjne” oraz kolejny dotyczący doktryn szkoleniowych.

Zachodni model zwalczania terroryzmu opierał się m.in. na eliminacji źródeł finansowego wsparcia, systematycznej likwidacji liderów, kadr dżihadystów oraz ich kryjówek. W przekonaniu al-Suriego zdecentralizowanie działań Al-Kaidy, w którym małe, kilkuosobowe grupki muzułmanów względnie niewielkim nakładem materialnym i organizacyjnym przeprowadzają zamachy na niewiernych, powinno wystarczająco doskwierać przeciwnikowi.

Tym sposobem w latach 2004–2005 wprowadził pojęcie czterech generacji dżihadystów. Jak przepowiedział, od tej pory za sprawą czwartej generacji dżihadystów różnica między wojną a pokojem zostanie zamazana. Siebie samego sklasyfikował jako drugie pokolenie, a starszych od siebie, jak bin Ladena czy Azzama, jako pierwsze. Trzecie, a później czwarte postanowił wykreować tak, że globalny ruch salaficki odniósł sukces i nie został szybko zdławiony przez niewątpliwie potężniejszy militarnie Zachód. Al-Suri okazał się w tym przypadku najwłaściwszą osobą do takiego gruntownego przeobrażenia struktur islamskich bojówkarzy. Niezbędne stały się jego wojskowe do świadczenia z obozów w Afganistanie, współpraca z największymi ideologami islamistycznego ruchu oraz doskonała znajomość działania współczesnych mediów, wyuczona chociażby w Londynie podczas jego kilkuletniej pracy dziennikarskiej.

Opisane wcześniej przenoszenie szkoleń do domów, dzielnic czy wiosek miało być zasadniczym i najpowszechniejszym rozwiązaniem. Nie oznaczało bowiem likwidacji dotychczasowych obozów szkoleniowych. Istniały przecież i dotąd istnieją obszary, w których toczy się otwarta, dżihadystyczna walka. Oprócz prywatnych domów al-Suri wyróżniał cztery inne miejsca, gdzie możliwy jest trening dżihadystyczny. Należą do nich:

● Szkolenia prowadzone w małych, tajnych obozach.

● Jawne szkolenia pod auspicjami niektórych państw dających ochronę islamistom.

● Jawne szkolenia w obozach znajdujących się w pobliżu otwartego frontu walki.

● Półjawne szkolenia na terenach wyłączonych spod funkcjonowania jakiegokolwiek rządu.

Pierwsze z nich odbywały się wielokrotnie w ostatnich dziesiątkach lat. Nadają się do tego oddalone miejsca, takie jak: góry, lasy czy opuszczone tereny przemysłowe. Liczba uczestników ma się mieścić między 5 a 12. Do przedmiotu szkoleń może należeć zakładanie pułapek czy organizacja zamachów. Trening z użyciem materiałów wybuchowych z kolei może się odbywać w jaskiniach, w pobliżu miejsc, gdzie ich odgłosy nie budzą podejrzeń, takie jak: kamieniołomy, obszary rybołówcze czy pokrewne lokalizacje.

Drugi rodzaj szkoleń, pod ochroną państw, jest dość zdradliwy. W historii dżihadyzmu szkolenia takie odniosły pewien skutek, lecz krótkotrwały. W dłuższym okresie okazały się niszczące, bowiem, jak pisze al-Suri, strategicznie obozy tego rodzaju stawały się śmiertelną pułapką. Państwa, w których mieszczą się takie „bezpieczne przystanie”, mają tendencje do ograniczania ich działalności, wyzyskiwania, a na końcu zdolne są poświęcić dżihadystyczne organizacje w imię własnych interesów. Co więcej, al-Suri uznał, że po 11 września żadne z państw nie jest w stanie umożliwić dżihadystom zbudowania obozów na swoich terenach.

O wiele większe możliwości szkoleń widział w obozach otwartego frontu walki. Bazuje tu głównie na doświadczeniach z Afganistanu oraz Bośni. Dostrzega wszechstronność ich możliwości i brak politycznych oraz ideologicznych ograniczeń. Zauważa jednak, że nie zawsze takie szkolenia mogą być efektywne, a przyczynę widzi w obecności na takim froncie licznych, rywalizujących ze sobą dżihadystycznych i islamistycznych organizacji. Warunki tam panujące nie sprzyjają politycznej indoktrynacji, do której każda z grup chce zazwyczaj wnieść trochę swojego wkładu. Inną z przeszkód są wysokie koszty ściągania ochotników do takich obozów z całego rozległego świata muzułmańskiego, a także ryzyko przy każdorazowym przekraczaniu przez nich państwowych granic.

I w końcu półjawne szkolenia na terenach pozbawionych państwowej władzy, w chaosie. Na podstawie przykładów z przeszłości al-Suri wymienia miejsca, w których osiągnięto z nich korzyści: obszary plemienne Jemenu, Somalii, Rogu Afryki, przygraniczne obszary Pakistanu z Afganistanem oraz państwa saharyjskie. Zaletą tych miejsc są niskie koszty broni i amunicji oraz rozległe, słabo zaludnione przestrzenie. Niemniej jednak uważa, że obszary te coraz bardziej kurczą się w wyniku amerykańskiej wojny z terroryzmem oraz nowej sytuacji geopolitycznej.

W rezultacie analizy wszystkich tych miejsc szkoleniowych, najpewniejsze dla al-Suriego są małe, tajne obozy dla 5–12 osób oraz prywatne domy, dzielnice i wioski.

Wracając do zaproponowanego i realizowanego sposobu wojny nowej generacji, traktuje go jako taktyczną rozgrywkę dla osiągnięcia strategicznego celu, jakim powinno być zbudowanie państwa islamskiego na określonym terytorium. Taki kalifat miałby być dopiero ośrodkiem, skąd można by koordynować kolejne działania dżihadystyczne. Do osiągnięcia jednak tego podstawowego celu należy wyrzucić z islamskiego świata wszystkich chrześcijan, żydów, szyitów oraz usunąć rządy hipokrytów i zdrajców panujących dzięki wsparciu Amerykanów oraz ich sojuszników.

Na koniec przyjrzyjmy się kwestii możliwości atakowania celów cywilnych. Al-Suri w nagraniu z 2000 r. zachęca dżihadystów do uderzania we wszystkich niewiernych w każdym miejscu, nie robiąc przy tym różnicy między mężczyznami, kobietami i dziećmi. Jednak w później napisanym Wezwaniu do globalnego islamskiego oporu łagodzi to stanowisko, radząc unikać atakowania kobiet i dzieci, jeśli znajdują się z dala od swoich mężczyzn. Na większą rozbieżność natykamy się w 2004 r., kiedy obwiniany o madryckie ataki w pociągach al-Suri złożył hołd niewinnym ofiarom. Jednocześnie w tym samym okresie wyraził żal, że w atakach na Nowy Jork we wrześniu 2001 r. dodatkowo nie użyto broni masowego rażenia.

Obecne miejsce przebywania Abu Musaba al-Suriego jest nieznane i to już od wielu lat. Nie ma informacji o jego śmierci, przypuszczalnie więc żyje i teraz, w 2021 r., osiąga 63. rok życia. W 2004 r. amerykański Departament Stanu wyznaczył za niego nagrodę w wysokości 5 milionów dolarów, ale teraz nie figuruje już na jego liście. W 2005 r. był aresztowany w Paki stanie, a w 2014 r. w Syrii. Gdzie przebywa obecnie i czy cokolwiek pisze, pozostaje niewiadomą. (…)

Poniższy tekst to fragment książki Sławosza Grześkowiaka pt. „Poczet islamskich ideologów i ekstremistów”, wyd. Zona Zero.

Czytaj też:
Mahomet. Życie twórcy islamu. Co o nim wiadomo?
Czytaj też:
Mekka. Miasto, do którego nie wejdzie żaden "niewierny"
Czytaj też:
Ajatollah Chomejni. Szarlatan czy mistyk? Kim był twórca dzisiejszego Iranu