Alchemik pięknego słowa
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Alchemik pięknego słowa

Dodano: 
Eustachy Rylski, prozaik, dramaturg, scenarzysta
Eustachy Rylski, prozaik, dramaturg, scenarzysta Źródło:Wikimedia Commons
Zawsze uważał, że należy pisać o tym, o czym samemu chciałoby się przeczytać, wymyślił więc opowieść o płk. Stankiewiczu, o którym przed laty usłyszał od swego dziadka.

Został pisarzem niejako na przekór inż. Janowi Podmagórskiemu, jego szefowi w bazie transportu leśnego w Sobieszowie koło Jeleniej Góry, który dostrzegając u podopiecznego literackie inklinacje, z troską w głosie przekonywał go: „Panie Stachu, literatura to nie jest zajęcie dla dżentelmena. Niech pan pomyśli, kim mógłby zostać Marek Hłasko, gdyby nie poszedł w literaturę? Mógłby zostać dobrym szoferem. Miał do tego talent. I mógłby zarabiać pewne pieniądze, prowadząc życie prawdziwego mężczyzny”.

Inżynier Podmagórski wiedział, co mówi. Ładnych parę lat wcześniej był tak samo przełożonym przyszłego autora „Następnego do raju”, tylko firma nazywał się wtedy Paged. Eustachy Rylski zapamiętał go jako człowieka dzielnego, z ciekawą przeszłością, trochę awanturnika, żyjącego – jak go wspominał – z nieodpowiedzialnością szaławiły i wolnością starego kawalera. Pisarz sportretował potem tego swojego mentora z lat młodzieńczych, m.in. w powieści „Obok Julii” (2013). A w eseju o Hemingwayu i swemu dawnemu zapatrzeniu w tego pisarza zamieścił kapitalną scenę, w której inż. Jan po przeczytaniu powieści Hemingwaya „Słonce też wschodzi” warknął:

„– Czemu oni są tacy przygnębieni? W Ameryce, w Hiszpanii, w Paryżu, na Lazurowym Wybrzeżu? Czego im brakuje?

– Lost generation – odpowiedziałem.

– Co takiego?

– Stracone pokolenie.

Inżynier huknął drzwiami od kanciapy, aż się tynk posypał.

W kilka dni później, ciemnego jak noc, zadeszczonego, grudniowego poranka, wskazując świat za oknem, to pobojowisko po wszystkich nadziejach i oczekiwaniach, dodał:

– A my jesteśmy kontenci”.

Wybici do nogi

Ten mentor Eustachego Rylskiego lubił go, wyróżniał chłopaka, odwiedzając go w domu, gdzie mieszkał wychowywany przez dziadków ze strony ojca. Rodziciela swego nie znał, był pogrobowcem. Urodził się w listopadzie 1944 r., dwa miesiące wcześniej w Młodowie koło Rytra Niemcy rozstrzelali jego ojca, inż. Eustachego Rylskiego, żołnierza Armii Krajowej. Dziadkowie pisarza stracili w czasie wojny także drugiego syna, porucznika kawalerii Jerzego Rylskiego, którego Sowieci wywieźli do rejonu Komi, gdzie zmarł jeszcze w 1941 r. Do łagru trafiła także siostra Eustachego i Jerzego. Na szczęście udało jej się wrócić na przełomie lat 40. i 50. – Żyłem w otoczeniu kobiet – mówił w wywiadzie. – Mężczyzn młodych nie było, wybici do nogi. Do nogi.

Artykuł został opublikowany w 11/2023 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.