Bajeczna Chorwacja. Reportaż historyczny
  • Sławomir KoperAutor:Sławomir Koper

Bajeczna Chorwacja. Reportaż historyczny

Dodano: 
Dubrownik, Chorwacja
Dubrownik, Chorwacja Źródło: Unsplash
Chorwacja to nie tylko słońce i ciepłe morze, lecz także wielowiekowa historia i fascynująca kultura. Miasta budowali tutaj Grecy i Rzymianie, ślady pozostawili Wenecjanie, Węgrzy, Turcy i Austriacy. Przez wiele stuleci Chorwacja – podobnie jak Rzeczpospolita – stanowiła przedmurze chrześcijaństwa, walcząc z ekspansją islamu.

Niniejsza książka to kolejna pozycja „Serii z Walizką” – cyklu reportaży historycznych mojego autorstwa. To spotkanie z dziejami, kulturą, tradycją, zabytkami, przyrodą i kuchnią – efekt częstych podróży do Chorwacji i kontaktów
z mieszkańcami tego kraju. Ich wypowiedzi – często bardzo emocjonalne i z reguły subiektywne – stworzyły intrygujący komentarz do dramatycznych wydarzeń ostatnich dekad.

Tekst to fragment książki Sławomira Kopra pt. „Bajeczna Chorwacja. Reportaż historyczny”, wyd. Fronda

Marco Polo

Stolica Korčuli nosi tę samą nazwę co cała wyspa. Ma zdecydowanie południowy charakter, a w jej architekturze widać rękę weneckich mistrzów. Nawet w miastach na Istrii, gdzie republika Świętego Marka dominowała znacznie dłużej, nie pozostały tak wyraźne klimaty rodem z Rialto. Zamknięta w obrębie murów miejskich starówka z wieków XIV–XVI wspaniale prezentuje się w porannym słońcu, a silny wiatr łagodzi upał. Ozdobą miasta jest katedra pod wezwaniem Świętego Marka, której dzwonnicę podziwiałem z pokładu promu. Jasne, nieco przyciemnione przez wieki ściany tworzą we wnętrzu tajemniczy nastrój, nad ołtarzem gotyckie cyborium skrywa się w mroku prezbiterium, a głęboki cień tylko dodaje mu urody. W ołtarzu umieszczono obraz Jacopa Tintoretta Święty Marek ze Świętym Hieronimem i Bartłomiejem, a kolejny obraz weneckiego mistrza (identyfikacja niepewna) – Zwiastowanie – znajduje się w bocznym ołtarzu Świętego Antoniego.

"Bajeczna Chorwacja", aut. Sławomir Koper. Wyd. Fronda

Uwagę przyciągają znacznie późniejsze elementy wyposażenia: dzieła Ivana Meštrovicia: Pieta i Święty Błażej. Do katedry przylega XVI-wieczny pałac Gabrielis, w którym obecnie mieści się Muzeum Miejskie. Jego zbiory były dla mnie największym zaskoczeniem na wyspie. Kolekcje antycznych monet i malarstwa zwracają – oczywiście – uwagę. Ale nie miałem pojęcia, że będzie mi dane oglądać szkice autorstwa Michała Anioła i Leonarda da Vinci. Przewodniki w ogóle o tym nie wspominały!

W atmosferę starówki warto się zanurzyć bez planu i jasno określonego celu. Minuty zamieniają się w kwadranse, a te w godziny. Wąskie uliczki i kamienne ściany, rewelacyjne detale architektoniczne. Wreszcie dom, gdzie podobno przyszedł na świat Marco Polo. Nikt ostatecznie nie udowodnił tego na sto procent, ale również nie znaleziono zdecydowanych informacji zaprzeczających tej teorii. Badacze podzielili się na dwa obozy: część optuje za Korčulą, część za Wenecją. Wyspa ma jednak przewagę nad dawną metropolią, albowiem w Wenecji nikt nie może pokazać miejsca, gdzie sławny podróżnik się urodził.

Z początkowych lat życia Marca Polo wiadomo tylko, że przyszedł na świat w 1254 roku. Jego ojciec i stryjowie byli szanowanymi kupcami prowadzącymi rozliczne interesy w krajach basenu Morza Śródziemnego. W swoich podróżach dotarli aż do Chin, a na kolejną wyprawę zabrali 17-letniego Marca. Młody Polo przez trzy lata pilnie obserwował nieznane obszary, prowadził notatki i starał się jak najwięcej zapamiętać. Trudy podróży wynagrodziło powitanie zgotowane przez Kubilaja, mongolskiego zdobywcę Państwa Środka. Obdarzeni licznymi przywilejami stali się faworytami chana, a największą sympatię władca poczuł właśnie do Marca, który został jego ulubionym dworzaninem.

Kubilaj doceniał inteligencję i analityczny umysł młodego Wenecjanina. Powierzał mu coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska. Jako poseł chana Marco podróżował do odległych prowincji, dotarł również do Birmy i Indii. Przez kilka lat pełnił nawet obowiązki gubernatora jednej z prowincji, co stanowiło ukoronowanie jego kariery na chińskim dworze. Oczywiście był za swoje usługi sowicie wynagradzany, podobnie jak ojciec i stryj. Miesiące zamieniały się w lata, a rodzina Polo nadal pozostawała na służbie chana. Kubilaj nie dopuszczał do siebie myśli o powrocie Wenecjan do rodzinnego kraju. Wielokrotnie odmawiał, oficjalnie zakazując im opuszczania granic państwa. Kupcy nie mogli narzekać na hojność władcy ani na swoją pozycję społeczną i powoli godzili się z myślą, że dokonają tutaj żywota. Mniej martwiło to Marca, który świetnie czuł się na Dalekim Wschodzie, a ciekawość świata wciąż inspirowała go do podejmowania nowych wyzwań. Z perspektywy czasu trzeba przyznać, że Wenecjanin był doskonałym obserwatorem. To, co poznał osobiście, przekazał niezwykle wiernie i obecnie naukowcy potwierdzają większość opisów średniowiecznego podróżnika. Gorzej, gdy relacjonował sprawy znane wyłącznie ze słyszenia. Wówczas puszczał wodze fantazji, przyjmując bez krytycznie najdziwniejsze informacje.

Po 11 latach Kubilaj wyraził wreszcie zgodę na powrót kupców do Europy. Weszli w skład poselstwa towarzyszące go wnuczce chana udającej się w celach matrymonialnych do Persji. Powrót trwał trzy lata (częściowo drogą morską przez Cejlon) i zapomniani przez wszystkich kupcy w 1295 roku pojawili się w Wenecji. Przywieźli ze sobą ogromne bogactwo – efekt talentu kupieckiego i szczodrobliwości Kubilaja.

Bez względu na to, czy słynny podróżnik urodził się na Korčuli, czy też nie, jego losy na pewno splotły się z tą wyspą. W trakcie jednej z bitew z flotą genueńską w pobliżu Korčuli dostał się do niewoli. Za kratami spędził kilka lat i właśnie wtedy podyktował jednemu ze współwięźniów relację z podróży na dwór chana. Książka zyskała ogromny rozgłos w Europie, tłumaczono ją na wiele języków. Po uwolnieniu Polo spędził resztę życia w Wenecji, nie opuszczając już nigdy miasta na lagunach. Zmarł w 1324 roku jako niezwykle zamożny człowiek (Marco Milioner) w wieku 70 lat. Nie zachował się jego grób, nie wiemy nawet, jak Polo wyglądał, ale nie ulega wątpliwości, że był najwybitniejszym podróżnikiem średniowiecznej Europy.

Tekst to fragment książki Sławomira Kopra pt. „Bajeczna Chorwacja. Reportaż historyczny”, wyd. Fronda

Czytaj też:
Niezwykła Toskania. Sztuka, krajobraz i antipasti
Czytaj też:
"Jak żyli mnisi egipscy"
Czytaj też:
Andrzej Mularczyk. Twórca i tworzywo

Źródło: DoRzeczy.pl / Wyd. Fronda