Sadyk Pasza, czyli jak Michał Czajkowski poświęcił wszystko dla Polski
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Sadyk Pasza, czyli jak Michał Czajkowski poświęcił wszystko dla Polski

Dodano: 
Michał Czajkowski w okresie Powstania Listopadowego
Michał Czajkowski w okresie Powstania Listopadowego Źródło:Wikimedia Commons
Przeszedł na islam, by móc nadal służyć sprawie polskiej nad Bosforem. Wspomagała go Ludwika Śniadecka, towarzyszka życia.

Oboje pochodzili z Kresów Wschodnich dawnej Rzeczypospolitej. Dawnej, gdyż urodzili się po rozbiorach. Ludwika Śniadecka przyszła na świat w 1802 r. w Wilnie. Michał Czajkowski dwa lata później, w Hałyczyńcu, niedaleko Berdyczowa.

Śniadecka była córką Jędrzeja, lekarza i chemika, profesora Uniwersytetu Wileńskiego. Ludwika zakochała się w synu generała-gubernatora wileńskiego, oficerze Włodzimierzu Rimskim-Korsakowie. „Urzekł mnie, czar na mnie miał zgubny” – pisała Ludwika. Była szaleńczo zakochana. Czy miłość do Rosjanina, przedstawiciela zaborczej władzy, sprowadziła na nią niesławę? Nie, ponieważ – jak pisała Maria Czapska, biografka Ludwiki – była moda na Moskali. Poza tym Korsakow, który ujął Śniadecką inteligencją, odwagą i dowcipem, był gorącym zwolennikiem zbratania się Rosjan z Polakami.

Zakochana w nim Ludwika stała się obiektem adoracji młodszego od niej o siedem lat Juliusza Słowackiego. Nie była jednak skłonna dopuścić go do bardziej intymnej znajomości.

Kochała Korsakowa, lecz ten, przynajmniej na razie, nie zamierzał się z nią żenić. Ludwika wciąż czekała, „i tak schodziły jej lata” – jak napisała Czapska. W 1828 r. Korsakow wyruszył na wojnę rosyjsko-turecką. Poległ przy zdobywaniu Szumli. Śniadecka przeżyła szok. Minął, lecz pozostawała przez lata w żałobie. Chciała dotrzeć do jego grobu i tam upamiętnić go jakimś dziełem dobroczynnym, „dla uczczenia bohatera, który w Rosji się urodził i za nią zginął”. Czapska stwierdziła krótko, że miłość Ludwiki do Korsakowa zmieniła się po jego śmierci wręcz w bałwochwalstwo. Śniadecka nie była wówczas polską patriotką. Co więcej, potępiła powstanie listopadowe. A wziął w nim udział Michał Czajkowski.

Zauroczony Kozaczyzną

Być może Michał Czajkowski pozostałby do końca życia ziemianinem hreczkosiejem, gdyby nie powstanie listopadowe. Przystąpił do powstańczego oddziału, na którego czele stał szwagier, Karol Różycki. Był jego adiutantem. Wraz z nim przeszedł do Królestwa i walczył w Wołyńskim Pułku Jazdy. Odznaczył się – został kawalerem Orderu Virtuti Militari.

Czytaj też:
Powstańcy listopadowi w jednej z najsłynniejszych bitew w historii USA

Po upadku powstania przedostał się do Francji. Zadebiutował tam jako pisarz. Scenerią jego powieści były kresowe, ukraińskie ziemie Rzeczypospolitej. Miłość do przeszłości Kozaczyzny wpoił mu, jeszcze w młodości, bajarz Lewko, który – jak pisała Jadwiga Chudzikowska, autorka „Dziwnego życia Sadyka Paszy” – opowiadał mu o kozackich atamanach i śpiewał ukraińskie dumki. Czajkowski marzył o karierze atamana. Być może był pod wrażeniem tego, że na chrzcie dano mu imię Michał – patrona Rusi, a pewnie jeszcze bardziej oddziaływało na niego to, że uważał się za potomka atamana Brzuchowieckiego. Na kozacko-ukraińskie sentymenty Czajkowskiego wpłynęła też poezja Józefa Bohdana Zaleskiego, urodzonego na Kijowszczyźnie, dziś zapomnianego, a wówczas bardzo cenionego przez Mickiewicza.

Także powieści Czajkowskiego są dziś zupełnie zapomniane, ale wówczas były ogromnie poczytne. I – jak pisała Chudzikowska – cieszyły się tak wielką popularnością jak późniejsza Trylogia Sienkiewicza. To właśnie Czajkowski, na lata przed Sienkiewiczem, krzepił polskie serca. Pisząc „Wernyhorę”, zwracał uwagę na przepowiednie tytułowego bohatera, ukraińskiego wieszcza i lirnika, mitycznej postaci, która przepowiadała, że Rzeczpospolita odrodzi się, a impuls do jej zmartwychwstania wyjdzie z ziem ukraińskich. Nic dziwnego, że polscy emigranci tak chętnie czytali powieści Czajkowskiego.

Na emigracji przystał do emigracyjnego stronnictwa księcia Adama Czartoryskiego. Łączyła ich obopólna sympatia. Czartoryski był ujęty kozackimi opowieściami Czajkowskiego i jego energią. Czajkowski zaś widział w księciu przywódcę Rzeczypospolitej, niekoronowanego jej króla. Potrzebował mieć nad sobą autorytet, a tym cieszył się Czartoryski, by móc – co było jego marzeniem – służyć sprawie polskiej.

Dlatego z radością przyjął propozycję, by zostać przedstawicielem księcia w Stambule, stolicy Turcji. Państwo to, skonfliktowane z Rosją, było oczywistym sojusznikiem sprawy polskiej. Czajkowski przybył nad Bosfor w 1842 r. Stał się jakby ambasadorem nieistniejącej Rzeczypospolitej w kraju, który – mimo kilkuwiekowych wojen z Rzecząpospolitą – nie uznał jej rozbiorów.

Dwa serca

Wkrótce po przyjeździe Czajkowskiego do Turcji w Stambule zjawiła się Ludwika Śniadecka. Od śmierci Korsakowa upłynęło już wiele lat, ale wciąż o nim pamiętała. Chciała dotrzeć do jego grobu. W Stambule nie mogła nie trafić na Czajkowskiego. Obiecał ułatwić jej podróż do Sylistrii, gdzie zginął Korsakow.

Adam Mickiewicz z Sadykiem Paszą w Turcji, akwarela Juliusza Kossaka.

Ładny gest, lecz Czajkowski miał na uwadze coś innego. „Rosyjskimi zwłokami możemy zrobić posługę krajowi” – stwierdzał. Pamięć Korsakowa miało uczcić dzieło dobroczynne w prawosławnym klasztorze w Turcji, niedaleko granicy rosyjskiej, na szlaku zbiegów politycznych i ekonomicznych z Rosji. Czajkowski widział w nich kandydatów do oddziału w armii tureckiej, z myślą, że pod jego dowództwem podejmą dywersyjną akcję przeciw Moskwie i rozpalą antyrosyjski bunt na ziemiach ukraińskich.

Jeśli nawet początek znajomości Czajkowskiego ze Śniadecką był z jego strony wykorzystywany instrumentalnie, to szybko przerodziła się ona w uczucie i nieformalny związek. Czajkowski miał bowiem dzieci i żonę we Francji. Ludwika – jak pisał Tomasz Teodor Jeż w sylwetce Czajkowskiego – „czar na niego rzuciła, opanowała go”, a on „nie puścił się spódnicy panny Ludwiki”.

Sam zaś Czajkowski pisał w „Dziwnych życiach Polaków i Polek” o Ludwice, której dedykował książkę, i o sobie: „Dwie dusze zrodzone, by siebie zrozumiały – dwa serca, by biły obok siebie – dla Polski – znad Wilejki i znad Kodeńki brzegów, Bóg złączył nad brzegami Bosforu […]. Niech kiedyś późny potomek, mówiąc o naszych dziwnych życiach, powie: oboje kochali, wierzyli i służyli Polsce”.

Śniadecka stała się nie tylko współtowarzyszką życia Czajkowskiego, lecz także współpracowniczką w jego tureckiej misji. Maria Czapska napisała o Ludwice, że górowała nad Czajkowskim rozumem i doświadczeniem. Był porywczy, emocjonalnie zaangażowany, co nie zawsze wychodziło mu i sprawie polskiej na dobre. Śniadecka zawsze starała się go utemperować.

Artykuł został opublikowany w 5/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.