Wilhelm Bastard wiódł od 7 do 8 tys. Normanów oraz sprzymierzonych rycerzy, na ogół francuskich, którzy przeprawili się przez kanał La Manche na 800, a może nawet 1,2 tys. statkach. Zmieściło się na nich przynajmniej kilka tysięcy koni! Każdy z 20 tys. konnych rycerzy potrzebował bowiem kilku wierzchowców – do walki, do marszu, na zmianę, dla giermka, do noszenia juków. Przedsięwzięcie to – biorąc pod uwagę różnice między tak odległymi epokami – dorównywało rozmachem inwazji w drugą stronę, na Normandię w 1944 r.
Zdobywcom towarzyszyła na niebie kometa, której okresowe powroty przewidział po wielu wiekach astronom angielski Edmund Halley, a którą pięknie wyhaftowała królowa Matylda, żona Wilhelma, na tkaninie z Bayeux, będącej kilkudziesięciometrowej długości kroniką inwazji.
Narodziny Anglii
Nasz bohater był nieślubnym wprawdzie, ale nad podziw udanym synem księcia Normandii Roberta i córki garbarza, urodzonym w 1027 r. Rosły i silny, inteligentny i wojowniczy, odziedziczył Normandię z woli ojca, a Anglię podbił wraz ze zromanizowanymi w ciągu ponad stu lat potomkami wikingów. Bitwa pod Hastings, w której zginął król anglosaski Harold, a jego armia uległa całkowitemu rozbiciu i wybiciu, z pewnością należy do tych, które zadecydowały o losach świata.
Czytaj też:
Piktowie - dziki lud z północy Brytanii, postrach Rzymian
Zwycięski Wilhelm, zwany odtąd Zdobywcą, zapoczątkował bowiem przedziwny eksperyment cywilizacyjny. Jego efektem stała się społeczność, znana dziś pod nazwą Brytyjczycy, która – porównując ją z innymi gatunkami przyrodniczymi – przypomina endemiczne stwory z Galapagos. Te z kolei odkrył prawdziwy już Anglik – Karol Darwin – udowadniając, że separacja terytorialna prowadzi do utworzenia nader oryginalnych, unikalnych genotypów. Przed Wilhelmem Anglię najeżdżano dość często. Rzymianie wraz z celtyckimi autochtonami stworzyli udaną mieszankę, której ślady odkryć można dzięki wykopaliskom, kronikom mrocznych wieków i legendzie o królu Arturze. Potem zjawiali się tu Germanie – Sasi, Fryzyjczycy, Duńczycy. Pół wieku przed Wilhelmem tron angielski objął Kanut Wielki, syn Swena Widłobrodego i Świętosławy – córki naszego Mieszka I oraz siostry Bolesława Chrobrego…
Od kiedy jednak anglosaskie plemiona ujarzmili Normanowie, żadna zbrojna wyprawa na Anglię się nie udała, choć w XVI w. próbowali ją podbić Hiszpanie, w XIX – Francuzi, a w XX – Niemcy. Normanowie mówili po francusku i w tym języku przez pokolenia – aż do czasów Henryka V na początku XV w. – porozumiewali się rządzący. Jeszcze na początku wojny stuletniej trudno byłoby przypuszczać, że celtycko-germański lud i galijsko-wikińska arystokracja stworzą wspólny język, w którym powstaną arcydzieła poezji i literatury oraz tomy będące podwaliną różnych dyscyplin naukowych i który pod koniec tysiąclecia rozszerzy się w powszechnym użyciu na cały świat. Ślady francuskiego są widoczne przede wszystkim w pisowni wielu słów, ale budowa zdań i dźwięk angielskiego są specyficzne i oryginalne.
Oryginalne jest angielskie poczucie humoru, a także styl bycia, przedsiębiorczość i nieugiętość w godzinie próby. Zwłaszcza w Polsce świetnie pamiętamy, że to Brytyjczycy podczas II wojny światowej byli przygotowani na „krew i łzy”, jako jedyni wytrzymali cały ciężar wojny z Hitlerem po upadku Francji i okazywali wiele uznania polskim sojusznikom. Niestety do czasu, kiedy Sowieci okazali się bardziej potrzebni. To też cechy brytyjskie: chłodne wyrachowanie i egocentryzm. Długo się kształtowały – wraz z niezagrożonym z zewnątrz imperium brytyjskim, co miało być „wielkie i ponad wszystko”.
Czytaj też:
Słowianie zdobywcy. Połabianie na zachodzie i północy Europy
Imperium się rozpadło, ale atrakcyjność tradycji i kultury angielskiej jest tak wielka, że kilkadziesiąt dawnych kolonii tworzy jak najbardziej dobrowolną Brytyjską Wspólnotę Narodów. Wspomnijmy też o kilkunastu koloniach północnoamerykańskich, które oderwały się w końcu XVIII w. od metropolii i stały się z czasem zalążkiem największego dziś supermocarstwa. Także USA nazywa się krajem anglosaskim.... Endemiczny genotyp cywilizacyjny okazał się więc w tym przypadku tak udany, że z powodzeniem oddziałuje na narody innych ras, wyznań i doświadczeń historycznych. Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdyby nie powodzenie wyprawy Wilhelma Bastarda. Jakkolwiek byśmy żałowali mężnego i nieszczęśliwego Harolda oraz jego uzbrojonych w topory wojowników, przyznać musimy, że dziejowy sukces Anglii rozpoczął się wraz z normańską inwazją.
Dwie armie
Prawa Wilhelma do tronu angielskiego wynikały z dawno wyrażonej woli pobożnego, anglosaskiego króla Edwarda Wyznawcy oraz z hołdu lennego, jaki – jeszcze za życia Edwarda – złożył władcy Normandii sam Harold. Był to również rzutki polityk, sprawny organizator, skuteczny wojownik. Wprawdzie Edward na łożu śmierci ofiarował koronę właśnie jemu, Haroldowi (także anglosaskiej proweniencji), a ten o hołdzie lennym zapomniał, ale większość dworów europejskich i sam papież popierali Wilhelma.