„Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata” Sławomira Kopra to szósty tom z serii o Kresach.
Co znajdziemy w niniejszym tomie:
- Stanisław Moniuszko w Wilnie i Mińsku. Nieznane szczegóły biografii wielkiego kompozytora
- „Athenaum” Ignacego Józefa Kraszewskiego
- Człowiek, który swoją kreską zatrzymał czas. Napoleon Orda
- Bulwar Aleksandryjski w Wilnie. Tajna drukarnia „Robotnika”, organu PPS-u
- Riviera Tyszkiewiczów. Ekskluzywna Połąga po polsku
- Nowotrzeby i Kalużyce. Młodość Melchiora Wańkowicza
- Władysław Broniewski. Frontowe przypadki ideowego komunisty
- Obca w Grodnie. Nadniemeńskie lata Zofii Nałkowskiej
- Jak pozbyć się opozycji parlamentarnej. Proces brzeski
- Ordonka w Wilnie. Niezwykłe przypadki wielkiej gwiazdy.
- Bereza Kartuska. Hańba demokracji II Rzeczypospolitej.
- Prawda historyczna a prawda Hollywood. Tewje Bielski i Puszcza Nalibocka
- Sergiusz Piasecki kontra Czesław Miłosz. A wszystkiemu winna kobieta
- Ostatni repatrianci kresowi. Czesław Niemen i Władysław Kozakiewicz.
Niniejszy tekst to fragment książki Sławomira Kopra pt. „Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata”, wyd. Fronda
Prawda i mity o wileńskim śledztwie
Historia jest nauką humanistyczną i z tego powodu badacze często traktują pewne tematy wyjątkowo wybiórczo. Opisując fakty z przeszłości, z reguły nie analizują ich kompleksowo i koncentrują się na wybranych zagadnieniach lub postaciach. Czasami też wzmiankują tylko tematy, które niespecjalnie ich interesują, uważając, że rozbijają w ten sposób główny nurt narracji.
Tak było w przypadku śledztwa przeciwko filomatom i filaretom w Wilnie w latach 1823–1824. Całość zagadnienia zdominowała postać Adama Mickiewicza, a jego koledzy posłużyli tylko jako tło dla wieszcza. Zresztą zaraz po ogłoszeniu wyroku zupełnie przestali interesować badaczy. Dlatego niewiele osób zna dalsze losy Jana Czeczota, Tomasza Zana czy Józefa Jeżowskiego, nie wspominając już o bardziej odległych satelitach Mickiewicza. Szkoda, gdyż jest to niezwykle ciekawy temat, który zdecydowanie zasługuje na bliższe poznanie. Tym bardziej że nie jest prawdą, iż wyroki w procesie wileńskim złamały życie skazańcom, gdyż wielu z nich zrobiło znakomite kariery zawodowe, które raczej nie byłyby możliwe na dość prowincjonalnej Litwie.
Z reguły mówi się o procesie filomatów i filaretów, ale tak naprawdę – nie było żadnego procesu. Po prostu działała komisja śledcza powołana i kierowana przez Nikołaja Nowosilcowa, która po przesłuchaniach zaproponowała wyroki zatwierdzone następnie przez cara. Było to normalne postępowanie w Imperium Rosyjskim i nikt się temu zbytnio nie dziwił.
Filomaci i filareci występują na ogół wspólnie, czasami obie nazwy stosuje się nawet wymiennie. Nic bardziej mylnego, gdyż były to odrębne organizacje. Towarzystwo Filomatyczne to z założenia stowarzyszenie elitarne, nigdy nie liczyło więcej niż 20 członków. Stanowiło jednak kuźnię kadr dla innych organizacji studenckich w Wilnie: filaretów, promienistych, filadelfistów, błękitnych itd. Największy zasięg miało Zgromadzenie Filaretów (prawie 200 osób) kierowane przez filomatów z Tomaszem Zanem na czele.
Warto też pamiętać, że wbrew temu, czego uczono nas w szkole, filomaci i filareci nie zostali zesłani za karę na Syberię ani tym bardziej na katorgę. To, że niektórzy z nich faktycznie trafili później za Ural, było spowodowane wyłącznie udziałem w kolejnych sprzysiężeniach i powstaniu listopadowym. Natomiast wileńskie śledztwo zakończyło się trzema wyrokami skazującymi na krótkotrwały pobyt w twierdzy, a dla pozostałych – nakazem osiedlenia się w miastach Rosji. Trafili pod jurysdykcję ministra oświecenia publicznego i mieli zasilić kadrę pedagogiczną w placówkach edukacyjnych.
Być może zabrzmi to jak profanacja, ale filomaci i filareci nie spiskowali przeciw caratowi, a ich organizacje nie miały charakteru niepodległościowego. Mickiewicz i jego koledzy – jako lojalni poddani Mikołaja I – uznawali go za legalnego króla Polski. Ich postulaty ograniczały się wyłącznie do powiększenia autonomii narodowej i ewentualnego zjednoczenia ziem polskich pod berłem rosyjskiej dynastii. Nie byli to rewolucjoniści z fałszywymi dokumentami w jednej kieszeni i z rewolwerem w drugiej. Ci młodzi ludzie chcieli zmieniać świat w legalny sposób.
Co zatem doprowadziło do wileńskiego śledztwa i wyroków skazujących? Specyfika imperium Romanowów jako państwa policyjnego. Dla aparatu władzy nie miało znaczenia, że celem filomatów są rozwój moralny i samokształcenie. Ważniejszy był fakt, że te organizacje młodzieży wileńskiej powstały bez akceptacji władz, gdyż urzędnicy rosyjscy blokowali powoływanie nowych stowarzyszeń. Wszędzie podejrzewano spiski i prowokacje mogące zaszkodzić ustalonemu porządkowi. W tej sytuacji zgoda na legalną działalność filomatów raczej nie wchodziła w rachubę.
Trzej uwięzieni – Tomasz Zan, Jan Czeczot i Adam Suzin – otrzymali najwyższe wyroki. Pierwszego z nich skazano na rok twierdzy, pozostali mieli tam spędzić po sześć miesięcy. Warto zwrócić uwagę, że nie dostali kary więzienia. Osadzenie w twierdzy było znacznie bardziej honorowym wyrokiem, często stosowanym w przypadku oficerów. Natomiast pozostali oskarżeni mieli osiedlić się poza granicami polskich guberni, czyli na terenach nienależących przed rozbiorami do Rzeczypospolitej. Nakaz osiedlenia oznaczał, że władze carskie miały zapewnić skazańcom pracę, a do czasu jej otrzymania gwarantowały dopływ gotówki na życie. Oczywiście wygnańcy byli inwigilowani, musieli się meldować na policji i bez jej zgody nie mogli opuszczać miejsca zamieszkania. Były jednak od tego wyjątki – wystarczy przypomnieć sobie krymskie peregrynacje Mickiewicza, a potem jego legalny wyjazd za granicę. Zana, Czeczota i Suzina potraktowano najbardziej surowo, gdyż wzięli na siebie całą winę, by osłonić kolegów, a szczególnie Mickiewicza. Wiedzieli bowiem, jak ogromny talent drzemie w poecie, i nikt nie chciał, by ten potencjał został zaprzepaszczony. Cel udało się osiągnąć, chociaż według śledczych wszyscy filomaci w równym stopniu ponosili winę. Ale – jak wiadomo – świat nigdy nie bywa uczciwy, a szczególnie orzeczenia sądowe. Podręczniki szkolne kończą sprawę wileńskiego śledztwa informacjami o wyrokach, a potem koncentrują się wyłącznie na osobie Mickiewicza. Z punktu widzenia dziejów polskiej literatury jest to jak najbardziej uzasadnione. Ale warto jednak przyjrzeć się losom jego towarzyszy. Były one bowiem bardziej niż niezwykłe i dużo mówią o losach Polaków w imperium carskim tamtej epoki.
Niniejszy tekst to fragment książki Sławomira Kopra pt. „Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata”, wyd. Fronda
Czytaj też:
Maurycy Beniowski. Kim naprawdę był "król Madagaskaru"?Czytaj też:
Premiera książki „Niezwykła Toskania” autorstwa Sławomira KopraCzytaj też:
Powstańcza obrączkaCzytaj też:
QUIZ: "Dziady". Co wiesz o tym mickiewiczowskim dziele?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.