„To kobieta!” – krzyczeli zdumieni. Jedyna cichociemna w historii
  • Anna HerbichAutor:Anna Herbich

„To kobieta!” – krzyczeli zdumieni. Jedyna cichociemna w historii

Dodano: 

Zadaniem Zawackiej było utworzenie komórek łączności z zagranicą. Odpowiedni wydział Komendy Głównej nazwała „Zagrodą”. Komórkę w Katowicach – „Cyrkiem”. Berlińską komórkę nazwała „Sabina” – na cześć pani Sabiny Łapińskiej, która pracowała w ambasadzie Mandżukuo i pośredniczyła w przekazywaniu tajnej korespondencji między placówką wywiadowczą w Japonii a Warszawą.

Najchętniej jeździła do Niemiec. Miała tam mnóstwo przyjaciół, jeszcze sprzed wojny. Chętnie korzystała z tych kontaktów, co nieraz ratowało jej życie. Na Zachód wyjeżdżała z cennymi informacjami, a do kraju wracała z walizkami wypchanymi banknotami dolarów, przeznaczonymi na działalność konspiracyjną. Rząd w Londynie przelewał bowiem pieniądze na specjalne konto w szwedzkim banku, a ze szwedzkiego banku „kontakt” przesyłał je na konto berlińskie. Stamtąd niestety można było je odebrać tylko osobiście. Wykonanie przelewu do Generalnego Gubernatorstwa oczywiście nie wchodziło w grę.

Pieniądze upychała w licho wyglądających walizkach. Starała się nie zwracać na siebie uwagi. W tym celu nigdy nie jechała prostą drogą przez Poznań do Warszawy. Kręcący się po pociągach i dworcach agenci gestapo mogliby ją zapamiętać, gdyby zbyt często korzystała z tej trasy. Zazwyczaj jeździła więc do Sosnowca, gdzie miała rodzinę, i zawsze nocnym pociągiem. Któregoś razu wyprawa jednak się nie udała. Na umówiony sygnał – rzut kamieniem w okno – siostra Zawackiej, Klara, nie odpowiedziała. Mimo to „Zo” postanowiła zaryzykować i weszła do kamienicy. Znowu cisza. Na pukanie do drzwi nikt nie reagował.

Czytaj też:
Prosto we wrota piekieł. Brytyjscy komandosi kontra „bestia Hitlera”

Od sąsiadki dowiedziała się, że jej siostrę zabrało gestapo. Dopiero później „Zo” dowiedziała się, że Klara trafiła do Ravensbrück. Całe szczęście wojnę przeżyła. Zawacka musiała jednak czym prędzej uciekać z domu. Noc spędziła u koleżanki, wiedziała już jednak, że Niemcy są na jej tropie. Była śledzona! Poprosiła koleżankę, żeby pozostawiła jej bagaż w dworcowej przechowalni i z kwitem bagażowym pod pachą ruszyła do Katowic, gdzie miała swoją komórkę.

Tam udała się do ustalonego miejsca – apteki – i zaczęła głośno prosić o proszek na ból głowy. Oczywiście po niemiecku. Biorąc lekarstwo, wsunęła aptekarce kwit z poczekalni w Sosnowcu. Już bez kwitu, ale cały czas z ogonem, ruszyła na dworzec, aby pojechać do Krakowa. Myślała, że w ten sposób uda jej się zgubić śledzących ją agentów.

Bez problemu przekroczyła granicę. W Krakowie próbowała zmylić trop. Kluczyła ulicami, wchodziła do sklepów, przechodziła bramami, żeby wyjść z innej strony ulicy. Wszystko na nic. Gestapo jej nie odstępowało. Wróciła więc na dworzec, gdzie złapała pociąg do Warszawy. Wcześniej zupełnie przypadkowo spotkała jedną ze swoich współpracowniczek, której wsunęła do ręki kartkę z informacją: „Saba sypie, »Zo« jest śledzona”.

Elżbieta Zawacka doskonale wiedziała, co w takiej sytuacji powinien zrobić kurier. Wyglądało na to, że nie uda jej się wymknąć z potrzasku. Zdawała zaś sobie sprawę z tego, że nie wytrzyma tortur i prędzej czy później zacznie sypać. A wiedziała dużo. Zdecydowanie za dużo. Postanowiła więc popełnić samobójstwo.

W ostatniej chwili pomyślała jednak, że jeszcze raz spróbuje uciec gestapowcom. Kiedy pociąg dojeżdżał do Żyrardowa, w biegu wyskoczyła z pociągu! Pomógł jej w tym polski kolejarz, który niepostrzeżenie otworzył drzwi. Wpadła do rowu. Na szczęście miała miękkie lądowanie. Trochę poturbowana, ale cała i zdrowa dotarła do Warszawy. Jak zwykle uśmiechnięta, zgłosiła się „na kontakcie”, że wykonała zadanie.

Czytaj też:
Komandosi spod Monte Cassino

W Sosnowcu Niemcy aresztowali całą jej rodzinę. Pojawiła się możliwość wykupienia brata, konspiracja zaproponowała, że wyłoży pieniądze. Elżbieta Zawacka bała się jednak, że pójście na gestapo to samobójstwo. Nie mogła podjąć takiego ryzyka. Zależało od niej życie zbyt wielu osób. Jej brat zginął w Auschwitz.

W kazamatach UB

W 1944 r. dalsza praca „Zo” jako kurierki stała się zbyt niebezpieczna. Przeniesiono ją do dowództwa Wojskowej Służby Kobiet. Biła się w powstaniu warszawskim. Po kapitulacji stolicy nie złożyła broni. Dalej – tym razem z Krakowa – organizowała szlaki kurierskie na zachód, do Szwajcarii. Na rozkaz Komendy Głównej AK pomogła wyjechać słynnemu emisariuszowi Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu i jego żonie. Zanim ich wysłała, sama przeszła trasę, żeby mieć pewność, że jest bezpieczna.

„Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, »Zo« stała się postacią legendarną – pisał Jan Nowak-Jeziorański. – Uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od samej siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem. Średniego wzrostu, blondynka o niebieskich oczach miała w sobie coś męskiego. Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa. W czasie rozmowy ani razu nie uśmiechnęła się, nie padło ani jedno słowo natury bardziej osobistej, nic co nie wiązało się ze służbowym tematem. »Zo« nie miała na to czasu. Dopiero na pożegnanie poczułem ciepły, mocny uścisk dłoni i usłyszałem lekkie westchnienie: »Daj Boże, żebyście dotarli«”.

Po wojnie, podobnie jak wielu żołnierzy AK, padła ofiarą komunistycznych prześladowań. W 1951 r. została aresztowana przez UB i skazana na 10 lat więzienia na podstawie fałszywych oskarżeń o szpiegostwo. W czasie przesłuchań była maltretowana, stosowano wobec niej słynną ubecką torturę, która polegała na siedzeniu na nodze odwróconego stołka. Odsiedziała połowę wyroku. Objęta amnestią w 1955 r. wyszła na wolność.

Wróciła do pracy jako nauczycielka, pracowała w Sierpcu i Toruniu. Nie zaniedbała jednak też pracy naukowej – w 1995 r. otrzymała tytuł profesora nauk humanistycznych. Pięć lat wcześniej została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, a także Krzyżem Komandorskim z gwiazdą. Trzy lata przed śmiercią prezydent Lech Kaczyński awansował ją do stopnia generała brygady. Zmarła w 2009 r. w wieku stu lat. Aż do samej śmierci zajmowała się gromadzeniem materiałów o kobietach walczących o wolność Polski w szeregach AK.

Artykuł został opublikowany w 3/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.