„Wydawało się, że Niemcy są nie do ruszenia”. Jak Polacy dokonali niemożliwego

„Wydawało się, że Niemcy są nie do ruszenia”. Jak Polacy dokonali niemożliwego

Dodano: 
Żołnierze 2 Korpusu Polskiego pod wzgórzem „593”
Żołnierze 2 Korpusu Polskiego pod wzgórzem „593” Źródło: Wikimedia Commons
77 lat temu, 18 maja 1944 roku, żołnierze 2. Korpusu Polskiego zdobyli Monte Cassino. W trakcie niezwykle zaciętych walk zginęło 923 polskich żołnierzy.

Masyw Cassino był strategicznie ważnym punktem na tzw. linii Gustawa – systemie niemieckich umocnień przecinających Półwysep Apeniński ok. 120 km na południe od Rzymu. „W tym miejscu góry spiętrzone od morza do morza zostawiają tylko pas dziesięciokilometrowej szerokości, którym płynie rzeka Liri. O sforsowanie tego przejścia walczono od wieków i ten klasyczny przedmiot obrony był stale przerabiany w zadaniach włoskiego sztabu generalnego – pisał Melchior Wańkowicz w swoich „Szkicach spod Monte Cassino”.

Amerykanie i Brytyjczycy już od połowy stycznia 1944 roku próbowali sforsować tę linię obronną. Bez powodzenia. Następnie pozycje niemieckie szturmowali Nowozelandczycy, Francuzi i Hindusi. 15 marca doszło do trzeciej próby zdobycia doskonale umocnionego klasztoru. 11 dni zmagań z Niemcami zakończyło się fiaskiem. Straty w korpusie nowozelandzkim były tak wysokie (ok. 4 tys. poległych), że dowództwo zadecydowało o rozwiązaniu tej jednostki. Na półtora miesiąca wstrzymano działania wojenne wokół Monte Cassino.

Najtrudniejsze zadanie

„Czwarte natarcie na górę klasztorną – będzie polskim natarciem. Tam gdzie padli Amerykanie, Anglicy, Nowozelandczycy, Francuzi, Hindusi” – pisał Wańkowicz w swoim reportażu spod Monte Cassino. Polacy mieli się zmierzyć z elitarnymi jednostkami broniącymi wzgórza klasztornego: 1 Dywizją Spadochronową oraz 5 Dywizją Górską.

Czytaj też:
Mussolini – idol Hitlera. Dlaczego Führer oszalał na punkcie Duce?

Gen. Władysław Anders w ten sposób wyjaśniał okoliczności, w jakich wyznaczono Polaków do przeprowadzenia tej arcytrudnej misji: „23 marca przyjechał do mnie do Vinchiaturo gen. Leese i udzielił mi następujących wiadomości. Niemcy odparli ponowne natarcie na miasto Cassino. Wojska sojusznicze na przyczółku Anzio znajdują się w trudnym położeniu. Wobec tego zdecydowano wielką ofensywę na odcinku frontu włoskiego od miasta Cassino do wybrzeża Morza Tyrreńskiego. 8 Armia otrzymała zadanie przełamania linii Gustawa, której najsilniejszym punktem są wzgórza Monte Cassino oraz linii Hitlera, której zawiasem jest Piedimonte. Dla 2 Korpusu Polskiego przewidziano najtrudniejsze zadanie zdobycia w pierwszej fazie wzgórz Monte Cassino, a następnie Piedimonte”.

„To była niezapomniana chwila. 11 maja późnym wieczorem zebrał nas wszystkich dowódca i odczytał nam rozkaz gen. Władysława Andersa. O 23 miał się zacząć atak. Czekaliśmy z niepokojem aż 2. Korpus uderzy – wspominał w rozmowie z „Historią Do Rzeczy” Antoni Łapiński, żołnierz 2. Korpusu Polskiego. – Wybija 23… Artyleria gruchnęła na pozycje niemieckie. Z nocy zrobił się dzień. Miejscami było tak jasno, że spokojnie można było czytać modlitewnik – Kanonada trwała do 1 w nocy. Niemcy pochwali się w schronach, bo byli już przyzwyczajeni do ostrzału. Każdy zastanawiał się, czy tym razem się uda. Przecież wcześniej swoich sił próbowali Anglicy, Amerykanie, Nowozelandczycy i inni. I nic! Wydawało się, że Niemcy są nie do ruszenia”.

W walkach uczestniczyły wszystkiej jednostki 2. Korpusu Polskiego: 3 Dywizja Strzelców Karpackich gen. bryg. Bronisława Ducha, 5 Kresowa Dywizja Piechoty gen. bryg. Nikodema Sulika, 2 Samodzielna Brygada Pancerna gen. bryg. Bronisława Rakowskiego,, a także Armijna Grupa Artylerii płk. Ludwika Ząbkowskiego.

Mieszająca się krew

Doskonale okopani Niemcy zadawali Polakom bardzo ciężkie straty. Początkowo wydawało się, że również to natarcie nie ma większych szans powodzenia.

Polacy walczący o Monte Cassino

„Rozgorzała bardzo ostra bitwa. Niemcy stawiają twardy opór. (...) Sześć razy kontratakował nieprzyjaciel - zaprawione w bojach na Krecie i pod Smoleńskiem kompanie spadochroniarzy. Sześć razy odparto te wściekłe i zażarte ataki. Następnego nie było już kim odpierać – wspominał pierwszy dzień walk Tadeusz M. Czerkawski, autor książki „Byłem żołnierzem generała Andersa”. – Piechota, masakrowana przez artylerię niemiecką, przez moździerze i nebelwerfery, zarzucona granatami, rozstrzeliwana z broni maszynowej i przez strzelców wyborowych ze wszystkich stron: z klasztoru, ze wzgórza 475, z Gardzieli, Albanety i wzgórza 575, została wybita. Na wzgórzach 569 i 593 pozostały tylko mizerne resztki kompanii, zabici i ranni, którzy sami nie mogli zejść na punkty opatrunkowe. Polska krew mieszała się z niemiecką”.

A jednak Polacy mozolnie zbliżali się do celu. Nocą z 17 na 18 maja do okopanych na wzgórzu klasztornym Niemców dotarł rozkaz feldmarszałka Alberta Kesselringa, dowódcy wojsk niemieckich we Włoszech. Kesselring zrozumiał, że dalszy opór jest bezcelowy i postanowił wycofać swoje siły.

Następnego dnia rano 12 Pułk Ułanów Podolskich zajął ruiny klasztoru. Nad Monte Cassino zawisły polskie sztandary i odegrany został Hejnał Mariacki.

Emil Czech gra Hejnał Mariacki w zdobytym klasztorze

W bitwie o Monte Cassino zginęło 923 polskich żołnierzy, 2 931 zostało rannych, a 345 zaginęło.

Czytaj też:
Gorzkie zwycięstwo II Korpusu
Czytaj też:
Komandosi spod Monte Cassino

Źródło: Melchior Wańkowicz „Szkice spod Monte Cassino”, Muzeum Historii Polski, PAP, Historia Do Rzeczy