HISTORIA WIECZNIE ŻYWA | Spotkanie ze Lwowem najlepiej rozpocząć na rynku miejskim – prawdziwym sercu dawnego miasta. Pamiętam, że gdy znalazłem się tutaj po raz pierwszy, po kilku minutach kochałem już gród nad Pełtwią. Trudno się dziwić, ponieważ Lwów zupełnie przypomina Kraków, a nawet jest jeszcze piękniejszy. A linia tramwajowa przecinająca rynek tylko dodaje mu uroku.
Niemal kwadratowy plac (142 na 129 m) zdominowała ciężka bryła ratusza (1827–1835). Siedziba magistratu wygląda we Lwowie na intruza, może w innym mieście – mniej obfitującym w architektoniczne perełki – nie raziłaby swoim wyglądem. Klasycystyczny gmach kojarzy się raczej z zabudową koszarową i stanowi dobry przykład biurokratycznej architektury austriackiej. Wielka szkoda, że nie zachował się poprzedni budynek magistratu, którego dzieje sięgały aż XIV w. (najstarsza wzmianka o nim pochodzi z 1382 r.). Wielokrotnie przebudowywany należał do najciekawszych architektonicznie obiektów w mieście, a dumni z niego lwowianie nazywali go pałacem pretoriańskim.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.