PIOTR WŁOCZYK: Jak wyglądała polsko-niemiecka mozaika na Górnym Śląsku w momencie zakończenia pierwszej wojny światowej?
PROF. RYSZARD KACZMAREK: Ludność, która deklarowała się jako polskojęzyczna, w zdecydowanej większości zamieszkiwała powiaty na wschód od Odry. Wyobraźmy sobie linię biegnącą od Olesna przez Opole po Racibórz – to na wschód od tej linii dominowała ludność polskojęzyczna. Na zachód od tej linii sytuacja była odwrotna.
Odwrócona była też sytuacja z kresów.
Tak, ale wspomniany podział na wschodni i zachodni Górny Śląsk był o tyle nieprecyzyjny, że miasta były w zdecydowanej mierze zamieszkane przez ludność deklarującą niemieckojęzyczność. Z kolei we wsiach sytuacja była odwrotna. Widać tu rzeczywiście wiele podobieństw do sytuacji na kresach.
Co nam mówi na temat uczuć narodowych mieszkańców Górnego Śląska spis przeprowadzony w Niemczech w 1910 r.?
Spis nie pytał o deklarację narodowościową, tylko o język używany na co dzień. Nie była to więc deklaracja narodowościowa i w związku z tym nie sposób powiedzieć, że 56 proc. ankietowanych uznawało się za Polaków. Oczywiście można spokojnie założyć, że większość z nich zadeklarowałaby polskość, ale nie wiemy, jak znacząca byłaby ta większość. Co ciekawe, tylko 4 proc. uczestników spisu zadeklarowało dwujęzyczność.
W Polsce kryterium narodu politycznego jest bardzo słabo rozpoznawane. Jesteśmy przywiązani do rozumienia narodu pod kątem etnicznym. Jeżeli ktoś deklaruje się jako Polak, to rozumiemy, że jest związany etnicznie i kulturowo z Polską. W spisie z 1910 r. nie pytano ani o naród polityczny, ani o przynależność narodowościową, tylko o język. Rozumiano to w ten sposób, że wszyscy na Górnym Śląsku byli obywatelami niemieckimi posługującymi się na co dzień językiem polskim lub niemieckim.
(...) Cały wywiad dostępny w najnowszym numerze miesięcznika!