Lengyel, magyar… – to po węgiersku oczywiście początek przysłowia, które w całości rymowanej polszczyzny brzmi: „Polak, Węgier, dwa bratanki, / i do szabli, i do szklanki / oba zuchy, oba żwawi, / niech im Pan Bóg błogosławi”.   
                
        
     
                 
                              
          
              
        Lengyel, magyar… – to po węgiersku oczywiście początek przysłowia, które w całości rymowanej polszczyzny brzmi: „Polak, Węgier, dwa bratanki, / i do szabli, i do szklanki / oba zuchy, oba żwawi, / niech im Pan Bóg błogosławi”. Można się tu doszukać uznania przywódców konfederacji barskiej dla szabli batorówki i wina zwanego węgrzynem podczas bezpiecznego azylu na węgierskim Spiszu, którzy najprawdopodobniej słowa te ułożyli. Parokrotnie już nawiązywałem w tym miejscu do fenomenu wzajemnej przyjaźni polsko-węgierskiej, nieznajdującej podobnego przykładu w innych stronach Europy.
    
                        © ℗ 
                        Materiał chroniony prawem autorskim.
                        Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
            
                         
                           
                Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
 
    
