Solemnitas Solemnitatum – Uroczystość Uroczystości, jak o Świętach Zmartwychwstania Pańskiego pisał papież Grzegorz Wielki, na ziemiach polskich miały zawsze nadzwyczajny charakter.
Zwycięstwo wiosny
Wielkanoc była niegdyś postrzegana także jako święto wiosny – zapowiedź końca zimy i odradzania się przyrody. Święta Wielkiej Nocy „wpisały się” niejako w dawne, prasłowiańskie obrzędy związane z początkiem nowej, radosnej pory roku. Chrześcijaństwo ubogaciło i nadało uroczysty charakter wcześniejszemu świętowaniu.
Niektóre zwyczaje z czasem uległy przekształceniu. I tak zamiast topić kukłę zwaną Marzanną, zaczęto topić kukłę Judasza. Inne obrzędy przetrwały wiele kolejnych lat w formie „magicznych” rytuałów. Cały okres przygotowań do świąt – od Niedzieli Palmowej aż do Wielkiej Soboty obfitował w tego rodzaju zwyczaje.
Wielkanoc
W wielkanocny poranek ludzie udawali się na rezurekcję. Do dziś msza rezurekcyjna, w czasie której odbywa się procesja wokół kościoła stanowi kulminacyjny moment obchodów Świąt Wielkiej Nocy. Obecnie w wielu kościołach msza rezurekcyjna zaczyna się o godzinie 6.00 rano. Niegdyś msza zaczynała się o brzasku, a więc nie ustalano jednej, stałej godziny. Ludzie wychodzili z domów jeszcze po ciemku, aby przed wschodem słońca dotrzeć do kościoła.
W czasie rezurekcji, niekiedy w trakcie procesji, wśród dźwięku dzwonów, dzwonków i śpiewów, odpalano petardy i radośnie krzyczano. Idący z monstrancją ksiądz patrzył na te hałasy ze zrozumieniem – święta Zmartwychwstania Pańskiego są przecież radością, którą trzeba głośno okazywać.
Śniadanie wielkanocne
Wielkanoc była świętem radosnym także z bardzo prozaicznego powodu – po 40 dniach Wielkiego Postu w końcu było można się najeść. Trzeba pamiętać, że post przestrzegano niegdyś w sposób dużo bardziej rygorystyczny, niż obecnie. Mięsa nie jedzono nie raz przez cały Wielki Post. Podstawowym posiłkiem był żurek lub barszcz oraz śledzie – stąd na koniec Postu w niektórych regionach wziął się zwyczaj wyprawiania „pogrzebu żuru” w Wielki Piątek. Symboliczny pogrzeb oznaczał pożegnanie z postnym jedzeniem i zapowiedź obfitości wielkanocnego stołu. Niektórzy, chcąc lepiej umartwić się przed najważniejszymi ze świąt, nie jedli nic lub prawie nic od czwartkowego wieczora. Po ponad dwóch dobach bez jedzenia zasiadali więc do śniadania w Wielką Niedzielę bardzo głodni.
Głównie na wsiach, ale nie tylko, podczas Wielkanocy obecny musiał być zatem problem zwyczajnego przejedzenia. Jednak ludowa mądrość i na to miała radę. Aby uniknąć niestrawności należało przed rozpoczęciem śniadania wielkanocnego zjeść na czczo święconego chrzanu i trzy razy chuchnąć do komina lub zjeść usmażone na maśle pokrzywy. Po takim, zaaplikowanym zawczasu, „lekarstwie” można było bez obaw zasiąść nawet do najbardziej suto zastawionego stołu.
Stoły te, rzecz jasna, różniły się od siebie. Trudno porównywać bogactwo stołów w domach szlacheckich z tymi chłopskimi, jednak wszędzie starano się przygotować wszystko, jak tylko można najlepiej. Zatem nawet na wsiach nie brakowało szynek, kiełbas (które przygotowywano zazwyczaj tylko kilka razy w roku z okazji różnych świąt), babek, kołaczy. I oczywiście jajek. Tych jedzono wiele i w mieście, i na wsiach. Ważnym dodatkiem, bez którego śniadanie wielkanocne obyć się nie mogło, był chrzan. Pochodzący z XIX wieku wierszyk wyjaśniał to w następujący sposób:
Na ostatku baszcu, krzan w nim nadrobiony,
bo Jezus na krzyżu żółciom beł pojony.
Krzan i żółć jeden smak równy majo
To na te pamiątkę jeść go nam kazajo.
Święcone (które było dużo większe, niż to, które dziś zanosimy do kościołów) nie mogło się zmarnować. Wykorzystywano nawet okruszki chleba i ciast – te rozsiewano w ogrodzie dla lepszych plonów. Skorupki święconych jajek zakopywano pomiędzy warzywnymi grządkami
Niedziela Wielkiej Nocy upływała w domu, w gronie najbliższej rodziny. Dopiero w Poniedziałek odwiedzano dalszą rodzinę i sąsiadów.
Poniedziałek Wielkanocny
Poniedziałek znany jest przede wszystkim jako dzień oblewania wodą. Różne nazwy miał ten zwyczaj: Oblewajka, Lejek, Meus, śmigus i dyngus. Najstarszą wzmianką o dyngusie w Polsce jest uchwała synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku, w której zakazywano „napastować o jaja i inne podarunki” oraz „do wody ciągnąć”. Swawole takie określono wówczas jako grzech śmiertelny i ich zabroniono. Ludzie jednak niezbyt przejąć się musieli takim zakazem, gdyż zwyczaj „dyngowania” dotrwał do dzisiaj.
W połowie XVII wieku pisano, że zwyczaj oblewania wodą istniał w Polsce nie tylko w Poniedziałek Wielkanocny, ale przeciągał się nawet aż do Zielonych Świątek. Niespełna sto lat później historyk Jędrzej Kitowicz pisał zaś, że „amanci dystyngowani” swoje wybranki oblewali nie zwykłą wodą, lecz wodą różaną, skraplając ich ręce. Kto zaś, jak pisał Kitowicz, „przedkładał swawolę nad dyskrecję (…) oblewał damy wodą prostą, chlustając garnkami, szklenicami (…) prosto w twarz lub od nóg do góry”.
Sformułowanie stosowane dziś najczęściej, śmigus-dyngus, wzięło się od dwóch słów.
Dyngus pochodzi od słowa „dyngować”, „dyngusować. „Dyng” oznaczał wykup, stąd „nagabywanie” o darowanie jajek i innych podarków, co miało uchronić przed oblaniem wodą. Stąd wzięły się różne wierszyki, wymyślane przez tych, którzy po wsiach „chodzili po dyngusie”, np.:
Przyszliśmy tu po dyngusie
Zaśpiewamy o Jezusie
lub
Przyszedłem tu po dyngusie
Leży placek na obrusie
Tata kraje, mama daje
Proszę o malowane jaje
Słowo „śmigus” pochodzi prawdopodobnie od niemieckiego „schmagustern”, które oznacza uderzanie brzozową rózgą po nogach. Aby uniknąć smagnięcia, należało się „wykupić” – czasem jajkiem, czasem ciastem, a czasem też wódką.
W Poniedziałek Wielkanocny w Krakowie istniał zwyczaj zwany Emaus. Był to uroczysty spacer mieszczan, którzy wędrowali na pamiątkę uczniów, którzy w drodze do Emaus spotkali Jezusa. Z czasem zwyczaj ten przerodził się w swego rodzaju odpust, na krakowskich ulicach zaczęto stawiać kramy.
Wielkanoc to od wieków niezwykle radosne i rodzinne dla Polaków święto. O polskiej Wielkanocy pisali zagraniczni goście i turyści już kilka wieków temu. Była Wielkanoc także częstym motywem twórczości naszych rodzimych autorów.
Ot dwór jakiś. Wstąpmy bracie
- A czy waszmość tu się znacie?
Jako żywo nigdy w oczy!
Lecz gdy cały świat ochoczy,
Dzisiaj po chrzcie i po chlebie
Dobrze przyjmę tutaj ciebie.
Kto i jaki? Nikt nie pyta:
Nawarzyli i napiekli,
„Alleluja” sobie rzekli,
Ot i gości każdy wita! (…)
Bo co wszystkich tak weseli,
To dla serca w ziemi rajem,
Ot gospodarz jajkiem dzieli,
To i my się dzielim wzajem!
Wincenty Pol, „Pieśń o domu naszym” (fragment)
Czytaj też:
QUIZ: Wielkanoc - słynne wydarzenia, ważne miejsca. Sprawdź, co wiesz!Czytaj też:
Wielka Sobota – święcenie pokarmów i inne obrzędy. Jak wyglądały kiedyś?Czytaj też:
Triduum Paschalne. Polskie, wyjątkowe i trochę zapomniane tradycje. Jak przygotowywano się do Świąt Wielkiej Nocy?