Nie tak to wszystko miało wyglądać… Straciliśmy podporę naszej redakcji i nie jest to jedynie kurtuazyjna formułka. To, że Maciek był absolutnie kluczową osobą w procesie tworzenia naszego pisma, to po prostu fakt.
Wszyscy, którzy z Nim współpracowali, zastanawiali się, skąd Maciek czerpie siły do pracy. Zazwyczaj po zamknięciu kolejnego numeru i wysłaniu go do drukarni wszyscy autorzy potrzebowali „przerwy technologicznej”. Ale nie Maciek. Nasz niezmordowany redakcyjny Kolega, który śmiał się, że niektórzy autorzy wpadali po zamknięciu numeru w dwutygodniowy okres „atrofii”, na okrągło mógł pisać o historii – dyscyplinie, którą kochał całym (zawodowym) sercem. Choć Maciek był najstarszy z nas wszystkich, to zdawał się mieć najwięcej sił do pracy. Jego e-maile z przypomnieniem „Historia czeka!” (czasem z jednym wykrzyknikiem, a czasem z trzema) każdy wspomina dziś z rozrzewnieniem, tak samo jak towarzyszący tym wiadomościom podpis: „Wasz pierwszy czytelnik Maciej R”.. Hasła „Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem” nikomu z autorów przypominać i tłumaczyć nie trzeba…