W polskim malarstwie artystów zajmujących się przede wszystkim wedutami mieliśmy niewielu. Posłuchajmy. „Weduta rozkwitła także w Polsce, chociaż malarzy uprawiających czystą wedutę urbanistyczną mieliśmy niewielu (Kasprzycki, Zaleski), natomiast liczna była grupa parających się wedutami doraźnie, zwłaszcza wedutami pejzażowo-architektonicznymi (krajobraz z zabudowaniami) lub czysto architektonicznymi, lecz pozamiejskimi (bezpejzażowy widok zamczyska, dworu, mostu, itp”. (Łysiak, 2013).
Zaprezentujemy zarówno typowych wedutystów oraz wybrane dzieła z tej „licznej grupy” malarzy, którzy czasami tylko tworzyli miejskie pejzaże. To łącznie dziesięć obrazów, od akademizmu po impresjonizm, które oczywiście subiektywnie, wydają nam się godnymi przedstawienia. Zdajemy sobie sprawę, że każdy z nas byłby w stanie wskazać inne dzieła malarskie, które go zachwyciły, ale tak to już jest z każdym wyborem. Obrazy zostały przedstawione w porządku alfabetycznym od nazwiska artysty, według zasady – jeden malarz, jedno jego malarskie dzieło.
Bernardo Bellotto zwany Canaletto, "Widok Warszawy z tarasu Zamku Królewskiego" (1773), olej/płótno; 166 x 269 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.
To jedyny w tym zestawieniu malarz, który nie był Polakiem, ale… przez ostatnie kilkanaście lat aż do śmierci (1780) przebywał w Warszawie. On to przyczynił się w dużej mierze do rozwoju malarstwa polskiego, a przede wszystkim zainspirował naszych wedutystów. Przybył do Polski na zaproszenie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Król zlecił mu namalowanie 26 obrazów z widokami Warszawy i okolic. Propozycja finansowa była tak bardzo korzystana, że Canaletto zaniechał wyjazdu do Rosji, choć miał także ofertę malarską od carycy Katarzyny II. Zamiarem króla było, aby obrazy zdobiły ściany Zamku Królewskiego. Do naszych czasów zachowały się 24 obrazy. 22 prezentowanych jest w Zamku w sali zwanej Salą Canaletta. Dwa dzieła znajdują się w Muzeum Narodowym w Warszawie, w tym ten, który tutaj prezentujemy. Jak czytamy w Przewodniku Galerii Malarstwa Polskiego MNW, „ widok Warszawy został wzięty z górnego okna wschodniej, rokokowej fasady Zamku. Pierwszy plan zajmuje taras, na którym odbywa się zmiana warty i lekcje konnej jazdy, a pod murami Zamku kamieniarze i rzeźbiarze zajęci są pracami nad wykonywana w tym czasie przebudową wnętrz”. Obrazy Bellotta po II wojnie światowej, kiedy to Niemcy dokonali zniszczenia miasta, okazały się bezcenne dla rekonstrukcji wielu zabytków stolicy.
Anna Bilińska „Ulica Unter den Linden w Berlinie” (1890), olej/płótno; 82 x 60 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.
Dopiero pod koniec lat 80. XIX wieku Anna Bilińska zaczęła interesować się problemem światła w malarstwie, zmierzając i to raczej nieświadomie w kierunku impresjonizmu, którego była zdecydowaną przeciwniczką, a często nawet go wyśmiewała. Pisała w jednym z listów: „Dotąd słyszałam tylko o tych cudakach, a teraz przekonałam się na własne oczy o ich idiotyzmie. Trudno sobie coś bardziej śmiesznego, dziecinnego i niedołężnego przedstawić. Żadnego rysunku, żadnego koloru” (1884). A jednak kilka lat później właśnie takie spojrzenie na pejzaż miejski jak impresjoniści, artystka zastosowała w obrazie „Ulica Unter den Linden w Berlinie”. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem to płótno w Muzeum Narodowym w Warszawie od razu przyszedł mi na myśl wybitny francuski impresjonista Camille Pissarro i jego kilka obrazów stworzonych pod wspólnym tytułem „Boulevard Montmartre" z 1897 roku, malowane z „lotu ptaka”, a dokładniej z okna wyższego piętra paryskiej kamienicy. Ciekawym jest tylko jedno, Bilińska podobny zabieg zastosowała siedem lat wcześniej w Berlinie. Poza tym porównaniem było jeszcze i inne. Wielokrotnie spacerowałem przez Unter den Linden (pol. Aleja pod Lipami) z wielką przyjemnością, a niewiele od tamtych czasów ulica ta się zmieniła, przynajmniej jeśli chodzi o stające wzdłuż alei budynki cechujące się dużą wartością historyczną i oczywiście rzędy lip więc tym bardziej poczułem potrzebę napisania kilku słów o tym malowidle. Obraz ten artystka namalowała na trzy lata przed swoją przedwczesną śmiercią.
Wojciech Gerson „Gdańsk w XVII wieku” (1865), olej/płótno; 103,5 x 147 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu.
Akademizm w pełnej krasie. Pisał krytyk: „Obrazy Gersona są z gruntu mieszczańskie i do mieszczaństwa kierowane” (Vetulani, 1952). I musimy z tym stwierdzeniem się zgodzić, choćby na przykładzie tego dużych wymiarów działa malarskiego. Artysta przedstawił na nim fragment portu w Gdańsku - widok z Wyspy Spichrzów na Długie Pobrzeże i Targ Rybny. Widzimy tutaj także jeden z najbardziej rozpoznawalnych zabytków tego miasta – Żuraw. To wybudowany w XV wieku dźwig portowy o drewnianej konstrukcji. Na pierwszym planie Gerson umieścił kupców gdańskich, którzy prowadzą ożywione dyskusje, zapewne biznesowe. Artysta, choć całkowicie związany z Warszawą, od połowy XIX stulecia odbywał wycieczki „wodno-piechotne” po Polsce wykonując dziesiątki rysunków i akwarel. Dzięki temu do dzisiaj możemy oglądać jak wyglądał nasz kraj w czasach artyście współczesnych. Tym natomiast obrazem wrócił się o kilka wieków wstecz, pozwalając nam wyobrazić sobie jak mogło wyglądać życie codzienne w tym portowym mieście w siedemnastym stuleciu.
Wincenty Kasprzycki „Widok Pałacu w Wilanowie od strony wjazdu” (1833), olej/płótno; 101 x 146 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie
To pierwszy z malarzy wedutystów wspomnianych na wstępie tego zestawienia. Malował głównie widoki Warszawy oraz okolic. Pod koniec życia ukazywał biedne, pochylające się chałupy nad brzegiem rzeki, a także tworzył obrazy z powstania listopadowego (Malinowski, 2003). Czytamy na stronie MNW: „W widokach podmiejskich rezydencji Wincenty Kasprzycki nawiązywał do klasycystycznej tradycji wedut wprowadzonej do polskiego malarstwa przez Bernarda Bellotta. Łączyły one w sobie precyzyjnie wyrysowane widoki architektury z niewielkimi scenami rodzajowymi, ukazującymi codzienne życie, pracę i rozrywkę miejscowej społeczności. (…) Rygorystyczne naśladownictwo natury w widokach Kasprzyckiego sprawia, że są wyjątkowym źródłem ikonograficznym dotyczącym architektury rezydencjonalnej Warszawy w XIX wieku”.
Józef Mehoffer „Rynek krakowski” (1903), olej/deska; 55,5 x 69 cm; w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie.
Artysta choć nie urodził się w Krakowie, to tylko z tym miastem jest kojarzony. Tu się kształcił, a później sam został profesorem tutejszej Akademii Sztuk Pięknych. To pierwszy z ukazanych tutaj obrazów, w którym w pełni zastosowane zostały zdobycze francuskiego malarstwa impresjonistycznego. Patrząc na to dzieło malarskie, podobnie jak w wyżej ukazanym obrazie Bilińskiej, przypomina się płótno Camilla Pissarro Boulevard-Montmartre (1897). U Mehoffera nie ma co prawda pokazanej centralnie ulicy, tylko plac z wieżą ratuszową, a za nią budynki go zamykające. Jest tutaj mniej ludzi, ale samo spojrzenie na miejski krajobraz z góry, pewnie z okien któregoś z budynków, jest podobne jak u ojca impresjonizmu Pissarra. Krakowski Rynek zawsze będzie, tak jak i Wawel, symbolem „duchowej stolicy Polski”, a artysta ukazał ten chyba przez wszystkich nas uwielbiany krakowski plac wręcz perfekcyjnie.
Józef Pankiewicz „Rynek Starego Miasta w Warszawie nocą” (1892), olej/płótno; 61 cm x 45,5 cm, w zbiorach Muzeum Pałac w Rogalinie.
Ten mocno nostalgiczny nokturn zaliczany jest do najwybitniejszych dzieł polskiego symbolizmu. Jest także ostatnim obrazem artysty jeszcze impresjonistycznie malowanym. Przypomnijmy, Pankiewicz jest uważany za pierwszego polskiego impresjonistę (wraz z Podkowińskim, o którego obrazie poniżej). Dla Pankiewicza od jego młodości wzorem malarza był Aleksander Gierymski, który chwilę wcześniej podjął próbę zmierzenia się z efektami świetlnymi, jaki dają latarnie gazowe. Pod koniec 1892 roku Pankiewicz napisze: „Cóż mam o sobie powiedzieć? Ciągle to samo, bieda coraz większa. Trzy obrazy w tym roku namalowałem, jeden sprzedałem za dość marną cenę. Wszystkie trzy nocne” (cyt. za: Czapski, 1992). Ten marnie sprzedany to właśnie „Rynek Starego Miasta”.... Nabywcą okazuje się być hr. Raczyński i dzięki temu dzieło to obecnie możemy oglądać w Muzeum Pałac w Rogalinie. Obraz ten rozpoczął tzw. ciemny okres w twórczości Józefa Pankiewicza.
Władysław Podkowiński „Ulica Nowy Świat w dzień letni” (1892), olej/płótno, 120 x 84 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.
Zaraz po powrocie z Paryża, w styczniu 1890 roku, artysta wynajmuje górny prawy belweder pałacu Kossakowskich mieszczący się przy ulicy Nowy Świat w Warszawie (obecnie nr 19). Tam też aż do swojej przedwczesnej śmierci mieszka i tworzy. Podkowiński maluje na początku kilka akwarel z widokiem tej ulicy zimą (w zbiorach MNK i MNW), a później ten duży obraz olejem. Warto tutaj zwrócić uwagę na majaczące w oddali wieże kościoła św. Krzyża. W tej właśnie świątyni Władysław Podkowiński został ochrzczony w 1866 roku i w nim również odbyła się jego uroczystość pogrzebowa (1895). Jak patrzę na to dzieło to niejako od razu przychodzi mi na myśl „Lalka” Bolesława Prusa. Widzę tam pana Wokulskiego spacerującego tą ulicą w stronę Krakowskiego Przedmieścia, gdzie miał swój kantor galanteryjny, czy pannę Izabelę jadącą dorożką. Te same czasy, ci sami ludzie. Obrazy i słowa zawsze się wzajemnie uzupełniają.
Józef Szermentowski „Widok Sandomierza od strony Wisły” (1855), olej/płótno; 57 x 82 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Kielcach.
Artysta urodził się w Bodzentynie koło Kielc, więc nie dziwi, że często malował tamte, bliskie jego sercu okolice, czyli region świętokrzyski. Malownicze, acz ubogie owe tereny stały się dla niego w początkowym okresie twórczości miejscem artystycznych wędrówek. Dzisiaj jeden z takich obrazów, które malarz odtworzył z fotograficzną wręcz precyzją. Miał wówczas 22 lata. W ten sposób realiści II połowy XIX wieku ukazywali interesujące ich pejzaże. Na stronie internetowej MNKi czytamy, że „weduta Widok Sandomierza od strony Wisły (…), to widok spoza rzeki na zespół zabudowy posadowiony na wysokiej skarpie, m.in. kościół i szpital św. Hieronima, klasztor i kościół św. Marii Magdaleny, katedrę, zamek i budynek dawnego seminarium. Na Wiśle cumuje statek parowy i łodzie pod żaglami, w narożu kompozycji znajduje się kilka postaci kontemplujących widok, posadowionych w podobny sposób jak na starych mapach”.
Leon Wyczółkowski „Brama Floriańska” (1906), olej/płótno; 75,5 x 100,5, w zbiorach Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy.
Obraz ten, to jeden z niewielu nokturnów miejskich tworzonych przez artystę na początku XX wieku. Przedstawia zamgloną ulicę Floriańską w Krakowie, widzianą z ciemnej i mrocznej bramy. W oddali kościół Mariacki. Kto kiedykolwiek przechodził przez tę Bramę, ta na pewno zwrócił uwagę na widoczny po prawej stronie na tym obrazie lekko zarysowany ołtarz Matki Boskiej Piaskowej, gdzie migotają lampki ołtarzyk ten oświetlające. „Ujęcie należy do niezwykle ciekawych przedstawień ulicy, zamkniętej zarysem Kościoła Mariackiego. Kościół jawi się jak zjawa zamykająca horyzont” (Sekuła-Tauer, 2013).
Marcin Zaleski „Plac Teatralny” (1838), olej/płótno; 81 x 123 cm, w zbiorach Muzeum Warszawy.
Urodzony w Krakowie artysta przeniósł się do Warszawy, gdzie początkowo pracował jak dekorator w Teatrze Narodowym. Nie dziwi więc, że na jednym ze swoich obrazów przedstawił miejsce, gdzie prawie dwie dekady wcześniej pracował. Uważany jest za jednego z najwybitniejszych polskich wedutystów. W swoich dziełach wzorował się, podobnie jak wspomniany wyżej Kasprzycki, na wedutach Bernarda Bellotto. Artysta „był typem malarza-kronikarza vel dokumentalisty architektonicznego i urbanistycznego (…) więc przy odbudowie zniszczonej bombami Warszawy korzystano z jego obrazów jak z dzieł tamtych twórców” (Łysiak, 2013). Oczywiście autor tego cytatu ma na myśli artystów przedstawionych wyżej, czyli Bellotta i Kasprzyckiego.
Literatura:
J. Czapski, „Józef Pankiewicz. Życie i dzieło”, Lublin 1992.W.
Łysiak, „Malarstwo biało-czerwone”, T. 2, Warszawa 2013,
J. Malinowski, „Malarstwo polskie XIX wieku”. Warszawa 2003,
E. Sekuła-Tauer, „Twórczość Leona Wyczółkowskiego. Przewodnik”. Bydgoszcz 2013
A. Vetulani, „Wojciech Gerson”, Warszawa 1952.
Czytaj też:
Canaletto. Gdyby nie jego obrazy, jak wyglądałaby dziś Warszawa?Czytaj też:
Dwa pochówki Aleksandra GierymskiegoCzytaj też:
Wojciech Gerson i górale. Arcydzieło odzyskane. "Odpoczynek" – słów kilkaCzytaj też:
QUIZ: Najwięksi polscy malarze. Poznasz ich po ich dziełach?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.